Rozdział 22 "Lalki"

408 26 2
                                    

Otworzyłam oczy. 

Leżałam na łóżku w swoim pokoju, a Kise nerwowo przechadzał się po pokoju.

-Ryo-chen?

Blondyn błyskawicznie znalazł się przy mnie.

-Jak się czujesz? Nie jest Ci niedobrze?

-Nie - podniosłam się na łokciach. - Co się właściwie stało?

-Zemdlałaś. To pewnie przez emocje. Twój organizm nie jest do tego przywyczajony - nagle przede mną pojawiła się szklanka z niezbyt przyjemnie pachnącą cieczą. - Wypij. Poczujesz się lepiej.

-Co się stało wcześniej? 

-Krzyczałaś. Wykłócałaś się z Lysandrem.

Lysander... Kastiel... cholera, Kastiel!

-Wyjechali? - zerwałam się z łóżka.

-Nie wiem. Miałem na głowie ważniejsze sprawy - Kise złapał mnie za ramiona i z powrotem posadził na łóżku. - A ty musisz odpoczywać - podszedł do drzwi. - Później do ciebie wpadnę. Któryś z chłopaków też pewnie cię odwiedzi. O ile nie wszyscy.

-Sprawdź czy Kastiel nadal tu jest, proszę - mruknęłam, kładąc się na łóżku. Zawroty głowy to nic przyjemnego.

-Zajrzę do nich, Ryotacchi.

Trzasnęły drzwi.

Zostałam sama.

Dlaczego właściwie tak mi zależy na tym by Kastiel nie wyjeżdżał? Przecież nie jesteśmy przyjaciółmi... co by takiego się stało gdyby wyjechał? Jedno zmartwienie mniej... powinnam cieszyć się, że już go nie będzie. Nikt nie będzie za mną chodził. Nikt nie będzie mnie nachodził. Będzie tak jak dawniej.

Nie chcę żeby było tak jak dawniej.

I nie chcę żeby Kastiel wyjechał. 

Jestem...

  ...przywiązana do niego.

Gdy tylko będę w stanie - porozmawiam z nim. Ale nie teraz. Nie...



Próbowałam zasnąć naprawdę długo. Nie mniej nie wyszło, a ja zmarnowałam mnóstwo czasu zadręczając się. 

Co mu powiem, gdy się spotkamy? Jakie kłamstwo będę musiała wymyślić? I co usłyszał z mojej rozmowy z Lysandrem? Po cholerę tak krzyczałam? 

Nagle ktoś zapukał i do pokoju wparowało mnóstwo osób. Na przedzie szła Momoi i Rozalia. Za nimi plątała się reszta chłopaków. W tym Kastiel.

-Ryota! - dziewczyny rzuciły się w moim kierunku, z wyraźnym zamiarem uduszenia. - Tak bardzo się martwiliśmy! Nigdy więcej nas nie strasz!

-Dlaczego tak wogóle zemdlałaś? - wtrąciła Rozalia.

Było mi niemal zabawnie, gdy wszyscy zaczęli patrzeć na nią z mordem w oczach.

-To nie ważne - ciszę przeciął ostry głos Midorimy.

- Ale...- zaczęła Rozalia z pretensją w głosie.

- Momoi powiedziała, że to nie ważne, Rozalia. I tyle powinno ci wystarczyć - lodowaty głos Shintaro uciszył dalszy sprzeciw dziewczyny.

- Nie, Midorima - tym razem odezwał się Kastiel. - Ryota jest nam winna wyjaśnienia. Mam już dość tej farsy. Zdecyduj się - spojrzał na mnie - jesteś chora? O to chodzi? Coś jest z tobą nie tak? 

Zacisnęłam zęby. Po tym jak wykrzyczałam  na pół kampusu co ze mna nie tak, nie mogę udawać, że wszystko ze mną w porządku. Ale teraz, gdy nad sobą panuję, nie powiem, co ze mną nie tak. Nie ma mowy.

- Wydaje mi się, że znasz już odpowiedź. Przecież słyszałeś, prawda?  - wysiliłam się na beztroski ton.

Przez cały ten czas zastanawiałam się jak wytłumaczyć Kastielowi to że ma zostać. Jak mogę wyperswadować mu wyjazd. Ale patrząc na niego, wyprostowanego jak struna, bladego, z rozpalonym spojrzeniem... to nie jest ten sam człowiek. Więcej. To zupełnie inna osoba, niż tak, którą znam. Więc jeśli próba zbliżenia do mnie sprawia, że staje się takim człowiekiem to ja tego nie chcę.

Z resztą. Co tak naprawdę nas łączy? Czasem wydaje mi się, że lubię go bardziej niż innych, ale chwilę później jest mi zupełnie obojętny. Przez Kastiela jestem niestabilna emocjonalnie. A takiego stanu nie lubi nikt.

- Wiesz, Kastiel... - zmusiłam się do wstania i podejścia do niego. - Mogę cię lubić - położyłam mu dłoń na ramieniu i patrząc na opartego o szafę, z daleko od tego całego zamieszania, Tetsu, kontynuowałam - ale nawet gdybyś interesował mnie bardziej niż inni... to szybko się nudzę. Bo ludzie są jak lalki. Nie można się bawić jedną zbyt długo. 

Poklepałam go po ramieniu i podeszłam do Tetsu. Ścisnął mój nadgarstek. 

I trzymał go, gdy Kastiel najzimniejszym głosem jaki słyszałam mówił, że ma dość. Nie puścił go nawet, gdy czerwonowłosy, a zanim Lysander i Rozalia z cichym "papa" wyszli. 

Tym razem nikt ich nie zatrzymywał. Pewnie wrócili po swoje walizki i pojechali na lotnisko. A nawet jeśli tak nie było, to następnego dnia już nie figurowali na liści studentów.

-Czemu wszyscy jesteście tacy struci?! - zawołałam, obserwując chłopców i Momoi wpatrujących się w drzwi. - Jestem głodna. Ma ktoś ochotę na pizzę?


I oto po baardzo długiej przerwie ostatni rozdział "Zaułka"! Przed nami jeszcze tylko epilog i historia dobiegnie końca.

Z racji, że mam ferie i mój mózg ma wolne (uroki bycia w drugiej klasie) epilog też pojawi się na dniach! :D 

Btw, jest tu w ogóle ktoś kto lubi główną bohaterkę?

Zaułek || FF Kuroko no BasketOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz