2

1.3K 52 1
                                    

Obudziłam się wyspana ok. 9 rano i pierwsze o czym pomyślałam to było wyjście na stok. W zeszłym roku po raz pierwszy wypożyczyła snowboard i próbowałam się nauczyć na nim jeździć. Pod koniec ferii szło mi całkiem nieźle i stwierdziłam że bardzo to polubiłam, więc kupiłam swój własny snowboard. Bardzo chce go już wypróbować. No ale trzeba zacząć od śniadania bo jak będę głodna to nie będę miała siły i chęci na długą jazdę. Po wykonaniu codziennych czynności takich jak umycie się, ubranie, zjedzenie śniadania no i oczywiście wypicie kawy, bez której to nigdzie z rana się nie ruszam, wzięłam moją piękną nową deskę i ruszyłam na stok. Wynajelysmy domek bardzo blisko stoku i w dodatku na lekkiej górce, więc mogę nawet pojechać na desce prosto do kasy.
Kupiłam karnet na całe 5h jazdy. Dawno nie jeździłam ale mam nadzieję, że coś pamiętam i że nie zrobię sobie już pierwszego dnia krzywdy.

Początki były trudne, ale już po pierwszej godzinie śmigalam jak mistrzyni, w polowie czasu na jazde postanowilam zrobic mala przerwe na rozgrzanie i nabranie nowych sił na jazde przy gorącej czekoladzie.

Już po mniej więcej 30 minutach z powrotem wskozylam na deskę, zapiełam buty i ruszyłam na w dół stoku. Moment później zapadła ciemność a ja czułam już tylko ból.

skrawek niebaWhere stories live. Discover now