16

511 39 0
                                    

Wbiegłam na salę rozpraw z hukiem, ponieważ po dobroci nie chcieli mnie tam wpuścić a ja nie mogłam się poddać. Wszyscy na sali zamilkli a ich wzrok spoczął na mojej osobie. Ciszę tą przerwała ta, która mnie zrodziła.
- Wysoki sądzie, to moja córka, ja za nią bardzo przepraszam, nie mam pojęcia co ona tu robi, zaraz ją wyprowadzę.
No po prostu coś we mnie pękło, gdy ujrzałam smutną Emilie z kajdankami i łzami w oczach, miałam ochotę rozszarpać moja rodzicielkę i wszystkich tych ludzi na sali !
- Nie ma mowy! Ja się stąd nigdzie nie wybieram! Więc się do mnie nawet nie zbliżaj! - krzyczałam na cały głos wściekła, smutna i zdeterminowana. - Też mam chyba coś do powiedzenia w tej sprawie, wysoki sądzie -te słowa już wypowiedziała trochę spokojniej mimo setek emocji które we mnie wręcz buzowały.
- W takim razie proszę podejść do barierki i się przedstawić.
- Nazywam się Justyna Zabłocka i mam 17 lat.
- Czy jest Pani spokrewniona z oskarżoną ?
- Nie, ale to moja dziewczyna.
- Po moim trupie! Nigdy nie będziecie razem, to niedorzeczne!- Oburzyła się moja "matka"
- Pani Barbaro proszę się uspokoić albo zostanie Pani stąd wprowadzona - sędzia od razu zareagował na to karygodne zachowanie. I dobrze jej tak, niech jeszcze dostanie jakąś grzywnę za brak szacunku do sądu. Następnie sędzia zwrócił się ponownie do mnie. - To co Pani może powiedzieć w tej sprawie.
- Z całym szacunkiem do sądu niech mi najpierw Pan powie co w ogóle można zarzucić Emilii? Kto ją oskarżył? I o co? Ona nic złego nie zrobiła.

Podczas całej rozprawy, sąd zdradził mi, ze to moi rodzice oskarżyła moją ukochaną o porwanie mnie, zaś ja próbowałam jak tylko mogłam udowodnić, że pojechałam z dziewczyną z własnej, nieprzymuszonej woli. Jednak to wciąż było za mało, ponieważ faktycznie ze względu na to że jestem jeszcze niepełnoletnia miałam obowiązek posłuchać się rodziców i zostać w domu. Oczywiście moje zeznania jako osoby "pokrzywdzonej" były najważniejsze, zatem pewnie nie zamknęliby Emi tylko np. ukarali ją grzywną. Jednak dzięki głupocie i porywczości mojej rodzicielki, która przez złość na mnie, moje słowa i na to że miałam czelność się jej przeciwstawić, sama przez przypadek w kłótni ze mną się przyznała do kłamstw wypowiedzianych przez nią w sądzie. Dzięki czemu nie dość, że uniewinnili Emmę to jeszcze moja matka pożałowała swojej niecne intrygi. Od razu po rozprawie zatrzymali moich rodziców w sprawie dalszego postępowania, zaś ja miałam dzięki temu trochę wolności, którą pragnęłam spędzić przy mojej miłości.

Natychmiast rzuciłam się w ramiona Emi jakbym jej nie widziała od lat i zaczęłam za wszystkie problemy ją przepraszać. Ona natomiast głaskała mnie po głowie i uspokajała mówiąc, że to nie moja wina, że nic się nie stało przecież.
- Ale jest mi tak smutno z powodu tego, że częściowo przeze mnie płakałaś. - wyżaliłam się jej do ucha łkając. Gdy ujrzałam jej łzy, poczułam ból nie do opisania.
- Skarbie, ja nie płakałam przez rozprawę ani twoich rodziców.
- A dlaczego, więc ?
- Ja, ja bałam się tak strasznie o ciebie, martwiłam się, że jak z nimi nie przyszłaś na rozprawę to może dlatego, bo ci coś zrobili, jakąś krzywdę, nie wiedziałam do czego są zdolni. A jak zobaczyłam ciebie, całą siną, poobijaną, we krwi i kulejącą, to poczułam jakby mi serce pękło. Czułam się winna, no bo gdyby nie ten cały wypadek na stoku, to byśmy się nie poznały a ty byś teraz tak nie cierpiała.-Wyżaliła mi się jąkając ze łzami w oczach.
- Przestań! nawet tak nie mów. Dzięki tobie jestem szczęśliwa jak nigdy w życiu. A te siniaki, ja po prostu tak tu biegłam na złamanie karku, że się kilka razy potknęłam i trochę poobijałam. Ale to nic. Do naszego wesela się zagoi.
- Naszego? Już coś planujesz kochanie?
- Tak sobie marzę o idealnym życiu u boku idealnej kobiety.

Chwilę później dojechałyśmy już do mieszkania Emilii, gdzie spędziłyśmy miło czas nie przejmując się wydarzeniami ostatnich dni. Jednak tę sielankę przerwał telefon od Barbary Zabłockiej zwanej też kiedyś moją "matką". Kazała natychmiast wracać mi do domu, bo jak nie to znowu zadzwoni na policję, żeby mnie siłą zabrali od Emilii. Już chciałam jej wszystko wygarnąć ale przypomniała mi, że dopóki nie osiągnę pełnoletności to ona może mi zabronić się zbliżać do mojej dziewczyny a ja jeśli nie chcę jej przysparzać kłopotów to muszę to uszanować i być jej posłuszna.
Pożegnałam się zatem z Emmą, zapewniając ją, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i zrobię wszystko żebyśmy się za niedługo znowu zobaczyły ale teraz muszę wracać do domu.

Bałam się, cholernie się bałam co oni mi zrobią jak przekroczę próg mieszkania niegdyś mojej rodziny, teraz nie wiem czy mogę ich nazywać po tym wszystkim moją rodziną. Nie mogłam jednak zostać u Emi, nie wybaczyłabym sobie tego co mogłoby ją spotkać jakby znaleźli mnie u niej. Również nie chciałam wracać do "domu" ale i nie miałam gdzie przenocować. Postanowiłam więc narzazie tę jedną noc spędzić w parku na ławce, jak jakaś bezdomna. Pogoda mi sprzyjała bo jak na zimę było bardzo ciepło, wręcz wiosennie. Co ma być to będzie. Wolę zdać się na wolę Bożą niż wrócić do mieszkania moich "rodziców" i zdać się na ich wolę.

skrawek niebaWhere stories live. Discover now