*#26 Azyl, który stał się ruiną...

189 18 3
                                    

Dzisiaj wyjątkowo nie mam nic do dodania.
Miłego czytania ❤

Oboje wyszliśmy z budynku. Rahim wskoczył na dach, po czym przeskoczył nad płotem i wylądował na ziemi.
- Żyjesz?! - Zapytałam.
- A czemu niby miałbym nie żyć? Nic mi nie jest.
- Ale ty tak z tego płotu... na ziemię...
- To tylko elementy parkouru, pokaże ci coś po drodze.

Jak powiedział, tak też zrobił. Rzecz jasna nie wszystko było powiązane z parkourem. Nauczył mnie kilku uników, ataku z wyskoku, rzutu Judo, dobicia przeciwnika i kopnięcia z wyskoku, które powala napastnika na ziemię. Pokazał mi również, o czym powinnam pamiętać, gdy zeskakuję z budynków lub płotów, oraz jak spadać, by nie zrobić sobie krzywdy i nie nabawić się kontuzji. Zajęło mu to niecałe trzy godziny, co dowodzi, że nie jestem pojętnym uczniem. Współczuję wszystkim zombiakom, na których trenowałam...

Po zakończeniu "treningu" udaliśmy się w stronę drzewa ze spadochronem, dzięki któremu bez problemu trafiłam do dawnej "bazy". Zbliżał się wieczór, więc mieliśmy coraz mniej czasu na obszerne zwiedzanie lokacji.

Budynek prezentował się jeszcze bardziej tragicznie, niż przedtem. Skrzypiące dotąd drzwi po otworzeniu wypadły z zawiasów. Na szczęście nie narobiły wiele hałasu.

Rahim spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Sporo się tu zmieniło od mojego odejścia. - Powiedziałam zmieszana.
- Jesteś u nas ledwo dzień.
- Ale byłam tez jakiś czas u Raisa. Nie wiem ile ale byłam.
- Rozumiem... To gdzie są twoje rzeczy?
- Zaczekaj, już po nie idę.
- Pójdę z tobą. Boję się, że ten budynek runie, a tobie coś się stanie.
- Skoro nalegasz... - Powiedziałam wchodząc do środka.

Dotychczas zakurzona podłoga była zakryta deskami, które spadły z sufitu. Na środku leżały trzy ciała, w tym jedno nie należące do zombie.

Udałam się do pokoju, w którym zostawiłam torbę z rzeczami. Była w takim stanie, w jakim znajdowała się poprzednio. W środku również niczego nie zabrakło.

- Wszystko masz? - Zapytał Rahim.
- Tak. Możemy wracać. - Powiedziałam biorąc plecak na ramiona.

Wychodząc usłyszeliśmy dziwne dźwięki za drzwiami do dawnego pokoju Rivery, jakby ktoś zapchał kibel gotując w nim człowieka.

- Co to? - Spytałam.
- Purchawy... wybuchowe zombiaki. - Odparł Rahim, a ja o mało nie posikałam się ze śmiechu.
- Nie rób sobie ze mnie jaj. - To mówiąc weszłam do pomieszczenia.

Wewnątrz stał otyły zombiak z wnętrznościami na wierzchu. Najbardziej obrzydzało mnie jego pulsujące serce i żołądek. Po chwili cały, pozbawiony skóry brzuch zaczął rosnąć, delikatnie maleć, a potem rozszerzać się dwa razy bardziej.

- Uciekaj! - Krzyknął Rahim.

Przeskoczyłam leżące w korytarzu zwłoki i pobiegłam za Rahimem w stronę wyjścia. Gdy byliśmy na dworze, mężczyzna wyjął z kieszeni ostry, metalowy przedmiot, przypominający pięcioramienną gwiazdkę. Rzucił tym w zarażonego, w efekcie czego - tak jak mówił wcześniej - wybuchł. Co ciekawe eksplozja nie wyrządziła większych szkód, a z grubego zombiaka została tylko dupa z nogami.

Po Harranie rozległ się krzyk wirali, zapewne spowodowany głośnym wybuchem zarażonego.
- Spadamy! - Krzyknął czarnowłosy. Nie protestowałam, tylko biegłam za nim starając się nie zostać w tyle.

Całe szczęście wyczulone na hałas wirale zbiegły się u źródła dźwięku, czyli przy drzwiach dawnej bazy, podczas gdy my byliśmy już na dachu przeciwnego budynku.
- Idziemy? - Zapytałam, a po moim policzku spłynęła łza.
- W porządku... Seth co się stało? Czemu płaczesz?
Przytuliłam do siebie Rahima, a po chwili odpowiedziałam na jego pytanie.
- Wspomnienia... za dużo wspomnień.

Gdy to mówiłam z kieszeni Rahima wydobył się nieznany mi dotąd dźwięk.

- Wybacz... to moje radio. Dzięki niemu mogę się połączyć z innymi ludźmi z Wieży - Odparł.
- Może to coś ważnego? - Powiedziałam uwalniając go z uścisku. Rahim sięgnął po urządzenie wielkości około 15 cm.

- Jestem. O co chodzi... Jade wróciła? Macie materiały wybuchowe?! To wspaniałą wiadomość! Zaraz będę, bez odbioru.

Spojrzałam zmieszana na czarnowłosego.

- To Said, powiedział, że Jade znalazła materiały wybuchowe! On był kiedyś saperem, więc z łatwością ogarnie temat.
- Mówiłam, że to coś ważnego... - Odparłam z lekko wymuszonym uśmiechem.
- Odprowadzę cię. - Powiedział.
- Znam drogę, dam sobie radę.
- Jesteś w kiepskim stanie, lepiej będzie, jeśli pójdę z tobą.

Rahim wziął mój plecak, a następnie odprowadził mnie pod samą bramę.

***

- Poradzisz sobie? - Zapytał.
- Pewnie! Nie martw się o mnie, tylko leć do Saida.
- Czekaj! Weź jeszcze to. - Powiedział wręczając mi radio. - Będziemy w kontakcie.
- Dziękuję. - Odparłam tuląc go, a chwilę później patrzyłam jak biegnie w stronę Wieży.

Wzięłam bagaż i zapukałam.

- Kto tam? - Zapytał Gursel. Rozpoznałam go po głosie.
- Sethana. - Odparłam, na co mężczyzna bez większych wyrzutów otworzył bramę. Bez zastanowienia ruszyłam w kierunku budynku, w którym byli Kasumi i Rayals

- Hej! - Rzuciłam z uśmiechem, który zszedł z mojej twarzy jeszcze szybciej, niż na niej zagościł.

Polsat time, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. 😂

Jak wyżej wspomniałam nie mam wiele do dodania.
Życzę wam miłego wieczoru ❤

Stay Aliveحيث تعيش القصص. اكتشف الآن