*#39 "Niespodzianka"

127 11 1
                                    

Jak pewnie zauważyliście, ostatnio Stay Alive zyskało nową, przepiękną okładkę dzięki czaro_dziejka_L.
Jeśli Wy również chcecie, by Wasza praca miała niepowtarzalny i oryginalny wygląd, śmiało do niej piszcie! Nie bójcie się, nie zje was :P Możecie być pewni, że spełni wasze prośby co do wyglądu okładki i zadba o każdy, nawet najmniejszy detal. Spędziłam wiele godzin na rozmowie z nią i muszę przyznać, że to bardzo sympatyczna, ciekawa i cierpliwa osoba, która przykłada się do swojej pracy.
Moja rada: zastanówcie się nad wyglądem swojej wymarzonej okładki i piszcie do niej!
A teraz życzę miłego czytania ❤

Zerwałam się z samego rana. Założyłam czystą bieliznę, białą koszulkę, (jak zwykle z wilkiem) czarne spodnie dresowe zwężane w kostkach oraz moją ulubioną bordową bluzę. Włosy związałam w kucyka, po czym ubrałam czarne buty do biegania. Zjadłam śniadanie w towarzystwie Jade, która obudziła się chwilę wcześniej. Wypiłyśmy po kubku kawy, upewniłyśmy się, czy wszystko, co potrzebne jest spakowane do plecaka Jade, wzięłyśmy bronie i ruszyłyśmy w kierunku wyjścia. Niestety wychodząc zbudziłyśmy Troy.

- A was gdzie niesie? - Zapytała ziewając.
- Na spotkanie z Crane'm. - Odparłam.
- Nawet on nie jest na tyle szurnięty, żeby spotykać się z wami o piątej rano. - Powiedziała przecierając zaspane oczy.
- Nie będziemy się spieszyć. - Rzuciła Jade, po czym wyszłyśmy zamykając, jak najciszej się dało, drzwi.

Morderczy pęd zastąpił teraz spacer po budynkach i podziwianie okolicy; tu spadło zombie, tam spadło zombie. Żyć nie umierać...
Ale nie dla zombie.

Piętrowce, po których spacerowałyśmy często nie były szare i ponure. Spotykałyśmy pięknie urządzone balkony z leżakami, kwiatami i basenami głębokości mniej-więcej trzydziestu centymetrów. Nierzadko widywałyśmy też pomieszczenia z zombiakami, które niezgrabnie wyłaziły przez podobnie umeblowane balkony na dachy, a następnie spadały z nich samodzielnie lub z naszą pomocą.

Mijałyśmy także pracownię stolarską z balkonikiem i nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że ściany budynku zdobił ogromny, pomarańczowy mural z niebieskimi i czerwonymi kotami.
Niecodzienny widok malował uśmiech na twarzy.

Kilka domów dalej zobaczyłyśmy szyld kawiarni, obok której znajdowała się dawna kwatera moja i Sophii. Pokrótce streściłam Jade związaną z tym miejscem historię, po czym zdecydowałyśmy się odwiedzić lokal.

Z zewnątrz wyglądał w miarę przyzwoicie, jednak wprost przeciwnie prezentowało się wnętrze: ściany pokryte były krwią, pośród stolików walały się ciała zarówno zombie, jak i ludzi. Na ladzie, prócz kasy znajdował się martwy człowiek bez głowy, rąk i jednej nogi. Wzdłuż jedynej kończyny, przyodzianej w resztkę materiału spodni, zwisały częściowo rozerwane jelita. Klatka piersiowa także była rozszarpana, a do tego pozbawiona jakichkolwiek narządów.

- Jade... - Mruknęłam powstrzymując wymioty.
- Słucham?
- Czy ty... chcesz to wszystko przeszukiwać? - Jęknęłam powstrzymując odruch wymiotny.
- Sprawdziłabym tylko zawartość kasy i szafek. - Powiedziała z niesmakiem patrząc na huśtające się jelita, z których wyciekał sok jelitowy, oraz wszechobecne, żerujące na zwłokach muchy.
- Dobrze, to ja... ja sprawdzę szafki.

Jade ominęła truchło i poszła w stronę kasy, ja natomiast zaczęłam sprawdzać wszystkie szafki i szafeczki. Prócz kawy, herbaty i cukru nie było tam nic imponującego.

- Znalazłaś coś ciekawego? - Spytałam wyjmując kolejne opakowanie sproszkowanego, ciemnobrązowego napoju z szafki.
- Tylko marne dziesięć dolarów. - Mruknęła lustrując gazetę.
- Skąd to masz? - Zapytałam.
- Było obok niego. - To mówiąc wskazała na zwłoki. Ku mojemu zdziwieniu zmarły był ubrany w strój ludzi Raisa, to znaczy ciemnozielone spodnie i bluzkę w żółte plamy, do tego miał twarz zasłoniętą chustą.

Stay AliveWhere stories live. Discover now