*#46 Po trupach do celu

101 11 0
                                    

Miłego czytania ❤

Obudziłam się około siódmej rano. W lofcie nie było Troy, był jedynie Savvy który siedział przy komputerze. Co jakiś czas nerwowo uderzał pięścią w biurko i ciężko wzdychał, co mnie trochę niepokoiło. Przebrałam się w białą bokserkę i czarne legginsy, po czym związałam włosy w kucyk. Już miałam zakładać buty, kiedy Savvy wstał od biurka, uderzył pięścią w ścianę i przeklął na całe gardło. Dopiero gdy się odwrócił, spostrzegł, że już wstałam.

- Och... nie wiedziałem, że już nie śpisz... - westchnął, po czym ponownie zasiadł na kręconym krześle.
- Mógłbyś mi powiedzieć, co cię tak denerwuje? Od kilku chwil ciągle tłuczesz w biurko, a teraz to...
- Obudziłem cię?
- Nie i nie zmieniaj tematu. - skarciłam go.
- No nic, jeszcze raz przepraszam. - powiedział, jak gdyby nie dotarło do niego, co przed chwilą powiedziałam. Postanowiłam więc podejść bliżej biurka, żeby zobaczyć co go tak zdenerwowało.
- Gdzie są te ubrania, które wyjmowałeś z szafy? - zapytałam nie chcąc wyjść na wścibską. Bałam się, że pytając mężczyznę wprost o powód jego frustracji, mogłabym zrazić go do tej rozmowy.
- Leżą obok biurka. - oznajmił nie odrywając wzroku od komputera.

Pospiesznie włożyłam na siebie dość dużą czarną bluzę i równie wielkie spodnie w tym samym kolorze. Nogawki, choć zwężane w kostkach, były bardzo szerokie i przewiewne, dlatego pod spód miałam założone legginsy.

- Co tam porabiasz? - spytałam ponownie Savvy'ego, który z przygnębieniem śledził wzrokiem kolejne słowa jakiegoś artykułu. Przynajmniej tyle zdążyłam zobaczyć, zanim mężczyzna zareagował na moje pytanie.
- Sprawdzam... - mruknął.
- A konkretniej...?

Czarnowłosy odwrócił się w moim kierunku. Na jego twarzy prócz gniewu malowało się przygnębienie.

- Za kilka dni ministerstwo chce zbombardować Harran. - powiedział z rezygnacją w głosie. - Myślą, że w ten sposób pozbędą się wirusa...
- Przecież... to nie załagodzi całej sytuacji.
- Może, ale jestem pewny, że bardziej chodzi tu o to, by zniszczyć Harran dla świętego spokoju. Szczególnie, że według GRE żyją w nim jedynie zombie... "Łatwiej będzie zniszczyć Harran i wybudować nowe miasto, niż zając się jego ponowną odnową" - zacytował drwiąco wypowiedź z jednego z późniejszych przemówień. - Pamiętam jak pułkownik Taner debatował nad tym z przedstawicielką GRE przez kilkanaście stron artykułu i, koniec końców, oboje zgodnie stwierdzili, że takie rozwiązanie będzie najskuteczniejsze... Przecież żyją tu tylko cholerne ZOMBIE! - wrzasnął, po czym ponownie uderzył w biurko, tym razem z taką siłą, że myszka podłączona do laptopa prawie spadła.
- Masz jakiś plan? - Po tych słowach kucnęłam obok Savvy'ego i usiłowałam naprędce przeczytać fragment artykułu.
- Gdyby wzmocnić sygnał radiowy, można by nadać komunikat o tym, że w mieście wciąż są żywi ludzie. - powiedział oschle.
- Brzmi jak zabawa w elektryka... - podsumowałam.
- Trzeba by zainstalować wzmacniacz, najlepiej gdzieś wysoko... - ciągnął dalej Savvy, bez większego przekonania. - ale... ech... to będzie koronkowa robota...
- Mogę pomóc. - zaproponowałam.
- Nie obraź się, ale chyba poproszę o to Crane'a. Trochę już kiedyś nad tym myślałem, a poza tym... no... facet się na tym zna, niejedną pułapkę Spike'a już podłączał i niejedna bezpieczna strefa zyskała dzięki niemu prąd. Jest doświadczony w tych sprawach.
- Rozumiem. Prawdę mówiąc nie jestem zawodowym elektrykiem.
- On też nie, ale ma smykałkę do takich rzeczy. - Te słowa nie należały do tych, które zostały rzucone na wiatr. W głosie Savvy'ego zagościła nadzieja.

Uśmiechnęłam się lekko na widok ekscytacji przyjaciela. Myśl o współpracy z Crane'm nawet nie przeszła mi przez głowę, toteż nie nalegałam na naukę elektryki u jego boku. Cieszyłam się jednak, że Savvy już się nie smucił. W jego oczach na nowo pojawiły się iskierki, a głowa przepełniała się różnymi pomysłami. Czyli, prawdę mówiąc, wszystko wróciło do normy, z czego się bardzo cieszyłam.

Stay AliveWhere stories live. Discover now