Rozdział 8

4.7K 325 15
                                    

Rozdział 8
Po niecałych dwóch godzinach, ktoś zaczął się dobijać do przedziału, ale Harry machnął tylko dłonią i dołożył zaklęcie wyciszające także korytarz.
- Harry. - Powiedział pretensją Hermiona. Wstała i odsłoniła zasłony. Za drzwiami stała trzecioroczna puchonka. Hermiona spróbowała otworzyć drzwi, te jednak trwały niewzruszone, więc spojrzała na Pottera, który westchnął z rezygnacją i tym razem dobywając różdżki skinął na drzwi.
- Mam wiadomość dla Harrego Pottera. - Powiedziała dziewczynka wyciągając dłoń, z zwiniętym w rolkę pergaminem przewiązanym fioletową wstążką. Hermiona zabrała go z jej dłoni, nie chcąc zmuszać Harrego do wstawania.
- Dzięki. - Odpowiedziała do Puchonki, zamykając drzwi, gdy tylko ta zniknęła. Rzuciła pergaminem w Harrego.
- Co to? - Spytała, gdy Harry uśmiechną się czytając zawartość. Sama także się uśmiechała, bo stwierdziła, że jej przyjaciel w końcu wygląda tak jak powinien. Poważna twarz nie pasowała do niego.
- Zaproszenie na obiad. - Powiedział, odrzucając jej pergamin.
- Chyba powinieneś tam iść. - Stwierdziła, po zapoznaniu się z treścią. - W końcu to nowy nauczyciel. Warto go poznać. -
- Już go znam, pomogłem go zwerbować dla dyrektora, tuż przed moim przybyciem do Nory. - Odpowiedział nie odrywając wzroku od książki do której powrócił. - Ale może masz rację. Chętnie się przekonam, kogo Sloughorn werbuje do swojego klubu. -
Wykonał dwa gesty ręka i wzniósł się do pozycji pionowej. Jego nogi, lekko ugięte utrzymywały się kilka centymetrów nad ziemią. Książka, którą trzymał zmalała i wleciała o jego kufra, to samo stało się z książką Hermiony. Pochylił się lekko i złapał ją za dłoń.
- Idziesz ze mną. - Powiedział ciągnąc ją do pozycji pionowej i na korytarz.
- Na zaproszeniu była mowa, tylko o tobie. - Zaprotestowała, ale bez wielkiego oporu.
- Z tym, że ja chcę, żebyś tam była. - Powiedział beztrosko, ale gryfonka, poczuła się niezwykle, jak na ostatnie standardy Harrego, doceniona. Dziewczyna czuła przyjemne ciepło jego dłoni, która mimo siły, z jaką ja trzymał wydawała się niezwykle delikatna. - Sloughorn będzie chciał ponownie stworzyć klub dla wybitnych uczniów. Powinnaś tam być. - Kiwnęła głową na znak zgody i chciała zabrać dłoń, by iść za nim, ale on, gdy poczuł wyrwanie dłoni, spojrzał na nią z uśmiech i zacisnął dłoń odrobinę mocniej, nie pozwalając jej się wyrwać. Ponownie poczuła ciepło w policzkach.
Minęli wszystkie przedziały gryfonów i innych domów, a Harry cały czas holował ją a rękę, nawet w miejscach, w których nie było to najwygodniejsze. Przy przedziałach ślizgonów przyspieszył, więc wyglądało to jakby ciągną ją wbrew jej woli. Puścił jej dłoń, dopiero przed wagonem wskazanym w zaproszeniu.
Okazało się, że nauczyciel czekał na nich, a raczej na Złotego Chłopca.
- Harry, witaj. - Zawołał jowialnie wyciągając obie ręce, by uścisnąć dłoń Pottera. - A kogóż to przyprowadziłeś? -
- Hermiona Granger, jest z mojego roku z Gryfindoru. - Zaczął Harry. - Najinteligentniejsza czarodziejka od kilkunastu pokoleń. Poza zaklęciami wymagającymi emocji, nie ma czegoś, czego, nie mogłaby opanować. Mistrzyni eliksirów. Mam mówić dalej? - Powiedział tak stanowczo, że ponownie wywołał rumieniec na twarzy Hermiony.
- Wystarczyłoby mi imię, Harry, to, że ty uważasz kogoś, za dostatecznie dobrego by był na tym obiedzie, jest wystarczającą rekomendacją. - Podniósł ostrzegawczo palec. - Nie myśl, że wpuściłbym tu kogokolwiek, po prostu uważam, że potrafisz dobierać wybitnych przyjaciół. A o pannie Granger słyszałem, tak jak o jej wybitnych osiągnięciach naukowych. - Powiedział kłaniając się w stronę Hermiony. - Zapraszam do stołu. - Wskazał gestem za siebie.
- Zapewne się znacie. To Cormac McLagen z waszego domu, jest na siódmym roku, Blaise Zabinni z Slytheriniu, oraz Mark Belby z Huffelpuffu, jak i Nevill Longbottom z Gryfinoru. Wszyscy z waszego rocznika. A ta dama, to Ginewra Weasley i twierdzi, że zna ciebie Harry. - Prezentował gości przy okrągłym stole.
Harry machną dwukrotnie różdżką, rozsuwając siedzących, powiększając stół i tworząc nowe krzesło dla Hermiony.
- Brawo. Widzę, że odziedziczyłeś talenty swoich rodziców. Pamiętam jak James szokował wszystkich czarując niemal bez poruszania różdżką. - Powiedział zachwycony Slughorn siadając i zapraszając Harrego z Hermioną, by również usiedli. - Jak twoje nogi Harry? Gdy ostatnio się widzieliśmy, byłeś w lepszej kondycji. - Zapytał wykładając jedzenie z koszyka piknikowego na stół.
- Radzę sobie, choć wolałbym już używać własnych nóg. - Stwierdził Gryfon. - Z drugiej strony to doskonałe ćwiczenie. -
- Z pewnością, z pewnością. - Opowiedział Horacy.
Dalsza część obiadu przebiegała prawie dokładnie tak, jak Harry się spodziewał. Wypytywanie i pochlebstwa. Sam bawiłby się doskonale, gdyby nie Ginny, która starała się łowić każde jego spojrzenie. Potter za to ostentacyjnie jej unikał, poświęcając większość uwagi, dla Slughorna i Hermiony.
- Panno Granger. - Zaczął nauczyciel. - Skąd pani miłość do tak akademickiego podejścia do magii? -
- No cóż. - Odpowiedziała Hermiona. - Zakładam, że to element wychowania przez moich rodziców. W dzieciństwie mieszkałam w dzielnicy, w której nie było wiele dzieci w moim wieku, a rodzice byli zapracowani, więc czytałam mnóstwo książek. -
- Czym zajmują się pani rodzice? - Kontynuował przesłuchanie Slughorn.
- Są dentystami, leczą ludziom zęby. - Wyjaśniła dziewczyna, ale nim ktoś zdołał to skomentować, Blaise poleciał z krzesłem w tył i uderzył w ścianę, z taka siła, że krzesło za nim roztrzaskało się na drzazgi.
- Powtórz to głośno. - Wysyczał Harry, mierząc w niego różdżką. - No, dalej. Chcę wiedzieć, czy masz choć odrobinę odwagi, czy jesteś jak każdy inny wąż? -
- Harry. - Powiedział ostro Slughorn.
Zielonooki zdawał się, nie przejmować nauczycielem, tylko wykonał jeszcze jeden gest różdżki, a na twarzy Zabiniego pojawiły się rozcięcia, układające się w napis „Rasista".
- Pamiętaj Blaise, że nie toleruję rasistów, hipokrytów i idiotów. Ty, którego matka, rozkłada nogi, przed kolejnymi nadzianymi starcami, nie powinieneś obrażać rodziców innych osób. - Mówił nadal Harry, spokojnie patrząc w oczy ślizgona. - A teraz ładnie przeprosisz. - Dodał uwalniając go z zaklęcia.
Blaise upał na kolana, jednak po kilku sekundach podniósł się, spojrzał wściekle na Pottera, ale nie odezwał się słowem, tylko przeniósł wzrok na Hermione.
- Przepraszam, za komentarz o twoich rodzicach. To się nie powtórzy. - Spojrzał na Slughorna i dodał. - Proszę wybaczyć profesorze, powinienem iść przemyć twarz. - Nie czekając na jakiekolwiek słowa ruszył do wyjścia.
- Blaise. - Zawołał Harry. - Nie próbuj usuwać blizny, bo będzie się pojawiać na nowo. Ta zniknie sama za cztery godziny. - Zabini skinął mu głową i wyszedł. - Przepraszam za tą scenę. Musiałem wysłać wiadomość. - Powiedział do wszystkich Harry, wykonując kilka gestów różdżką. Krzesło, zastawa i reszta wróciły na swoje miejsce, oraz poskładały się w całość.
- Nie powiem, że była to subtelna wiadomość. - Powiedział po chwili Profesor. - Jak ona miała brzmieć? -
- Hmm... Skończyły się czasy popierania Voldemorta. - Odpowiedział rozbawiony. - To była jedna z wiadomości, jakie wyślę, ale pierwsza. Przy okazji dziękuję, za brak reakcji. -
- Ależ nie jestem jeszcze twoim nauczycielem. Nie spodziewaj się braku reakcji w szkole. Poza tym wyczułem, że nie chciałeś mu zrobić wielkiej krzywdy. - Sloughorn wydawał się rozbawiony. - Zaraz dojedziemy, powinniście już udać się do przedziałów, by się przebrać. -
***
Harry ponownie przeciągną Hermionę, za dłoń przez niemal cały pociąg, tym razem zwalniając przy przedziale ślizgonów, by pomachać do Blaisa.
- Co on takiego powiedział? - Spytała, gdy byli już za zasłonami w jego przedziale.
- Jesteś inteligentna, domyśl się. - Opowiedział wyciągając machnięciem różdżki szatę i przepisową koszulę.
- Dziękuję, za twoją reakcję, ale chyba była lekko przesadzona. Czego spodziewałeś się po ślizgonie? - Zapytała sama wyciągając swoją szatę i koszulę oraz spódniczkę.
- Dokładnie tego. - Dodał zdejmując koszulę przez głowę i odwracając się do niej plecami.
- Co ty masz na ciele? - Wykrzyknęła nagle. - Nie miałeś tych śladów, gdy przebierałeś się w Norze. -
- Nie miałem. - Powiedział odwracając się przodem. - Odrobinę trenowałem, a to efekt błędów podczas treningu. Miałem wymagającego nauczyciela. -
- Harry, to wygląda jak ślady po poważnych czarno magicznych zaklęciach. - Hermiona wydawała się przerażona, że ktoś mógłby się tak nim wyżywać.
- Inteligentna jak zawsze. Zachowaj to dla siebie, dobrze. - Powiedział ubierając koszule i zapinając guziki.
Mina jego przyjaciółki skamieniała, ale po chwili kiwnęła głową.
- To twoja decyzja. Zakładam, że na czas Hogwartu kończysz treningi, więc nie powiem o tym co widziałam. - Powiedziała. - A teraz się odwróć, chce się przebrać. -
- Zapomnij. - Dodał rozsiadając się wygodniej. - Ty patrzyłaś na mnie, ja mogę patrzeć na ciebie. -
- Harry. - Wykrzyknęła z oburzeniem.
- Co? Jesteś bardzo ładna, a twoje ciało ma idealne proporcje, przynajmniej wedle mojego gustu. Nie odmówię, sobie przyjemności zobaczenia cie w bieliźnie. - Powiedział z rozbrajająca szczerością. - Pamiętaj Hermiono, zmieniłem się. No i zawsze możesz wyjść. Jak mówiłem lepiej ci będzie z dala ode mnie. -
Mina Gryfonki, była przezabawna, z jednej strony ponownie oblała się rumieńcem, z drugiej patrzyła na niego przymrużonymi z wściekłości oczami, ale nie ruszyła z miejsca. Odwróciła się tyłem i zdjęła brązowy lekki sweterek, który miała na sobie, zakładając najszybciej jak potrafiła koszulę. Potem usiadła i zdjęła spodnie odsłaniając zgrabne nogi, dopiero kiedy ubrała spódniczkę spojrzała ponownie na Harrego. Ten nie tylko nie odwrócił wzroku ani na sekundę, ale wydawał się naprawdę zadowolony.
- Śliczna, chętnie zobaczyłbym więcej. - Powiedział takim głosem, że po raz kolejny tego dnia oblał jej twarz rumieńcem. Zanim jednak zdołała wykrztusić z siebie jakiekolwiek pytanie, lub odpowiedź, ponownie ukrył twarz za książką.
Co on sobie myślał? Czy to tylko taktyka, by ją odepchnąć, a może mówi szczerze i ona mu się podoba? Nie, byli przyjaciółmi, poza tym Harry wiedział, że ona podoba się Ronowi, czy zaryzykowałby ich przyjaźń. I co ona by zrobiła? Do tej pory myślała, że zwiąże się z Ronem. Kiedy ten w końcu odważy się wyznać jej co czuje. Ale czy to miałaby być jej miłość, czy raczej strach przed samotnością.
Harry małymi gestami sprawiał, że jej kolana miękły. Jego spojrzenie, gdy się przebierała, było tak bardzo erotyczne, pełne pragnienia, jak gdyby poza nią nie liczyło się nic innego. Nagle dotarło do niej, że to samo czuła w czasie spotkania z nim na Grimmaud. Ale wymazał jej wspomnienie o tym. Co on wtedy zrobił.
Teraz jednak nie zrobił nic. Nic nie powiedział, o nic nie zapytał. Spodobało mu się jej ciało, ale to mogły być hormony, nieświadczące w żaden sposób o jego zainteresowaniu nią. Z drugiej strony przedstawił ją Slughornowi, jako wybitnie inteligentną i chyba naprawdę tak uważał.
Czy on jej się podobał? Zmężniał to niezaprzeczalny fakt, te blizny, a przede wszystkim pewność siebie, w niezrozumiały dla niej sposób ją pociągały. Nie powinna sama siebie okłamywać. Czy gdyby zaproponował jej bycie razem to by się zgodziła?
- Hermiono. - Usłyszała jego głos, który wyrwał ją z wpatrywania się w okno. - Pociąg już stoi, jeśli zaraz nie wysiądziesz, wrócisz do Londynu. - Wyjaśnił, a ona uświadomiła sobie, że nie widziała, co dzieje się za oknem.
- Już idę. - Wstała, ale Harry lewitował, zastępując jej drogę do wyjścia.
Pewnym gestem sięgną do przodu lewą ręką, kładąc ją na karku dziewczyny. Pociągną ja do przodu, aż ich usta niemal się stykały.
- Boisz się? - Wyszeptał tak cicho, że bardziej poczuła pytanie, niż je usłyszała.
- Trochę. - Odpowiedziała szczerze i w tym samym momencie poczuła jego usta, najpierw delikatnie dotykające jej warg, ale z każdą sekundą mocniej wtapiające się w nią. Całował ją przez chwilę, masując jej usta językiem. Po długiej minucie, w czasie, której objął jej głowę drugą ręką, rozpłynęła się w tym pocałunku.
- Miło. Chętnie to powtórzę. - Powiedział puszczając jej głowę i odsuwając się nieco. - Ale zainwestuj w bardziej pasującą do ciebie bieliznę. - Rzucił z półuśmiechem, jakiego spodziewałaby się po Malfoyu, a nie po nim. Ten głód w jego oczach, był jednak magnetyczny, przyciągał ją. Patrzyła jak odlatuje w stronę drzwi, które otworzyły się przed nim, niczym automatyczne drzwi w mugolskich marketach.

Mr. Harry Potter is a D.I.C.KWhere stories live. Discover now