Rozdział 10

4.7K 304 56
                                    

Rozdział 10

Tak jak się spodziewał zbliżając się do wierzy Griffinoru, w Wspólnej Sali czekała na niego komisja składająca się, z McGonagall, Madam Pomfrey oraz Hermiony, Ginny i niechętnego sądząc po minie Rona, a także, co było dość zaskakujące Nevilla.

Nie zamierzał jednak ułatwić im czegokolwiek, dlatego po wleceniu przez dziurę za portretem, kiwnął im głową i ruszył w stronę kominka, gdzie zasiadł na wygodnym fotelu. Wyjął z kieszeni książkę, z wielkim złotym tytułem „Czarni Panowie przez wieki – Opracowanie porównawcze." i ukrył za nią twarz.

- Panie Potter. – Powiedziała z naganą McGonagall.

- Słucham? – W jego głosie brzmiał jawna kpina. – Nie wiedziałem, że czeka pani na mnie, profesor McGonagall. –

- Chcieliśmy porozmawiać o pańskim stanie, oraz przyczynach, które go wywołały. – Powiedziała oficjalnym tonem, a pielęgniarka ruszyła do przodu.

Harry wzniósł różdżkę, a z małej kieszonki naszytej na koszuli, wyskoczyła Helian. Chłopak zasyczał szybko i wąż zatrzymał się, tuż przed jego nogami.

- A może by się tak łaskawie zapytać, czy zgadzam się, na jakiekolwiek badania? – Powiedział wściekłym głosem.

- Jestem szkolną pielęgniarką i moim obowiązkiem jest... - Zaczęła, ale Potter przerwał jej, rzucając niewerbalne silenctio.

- Zajmować się tymi, których pani dostarczono. Ja nie jestem nigdzie dostarczany, a zajmowali się mną uzdrowiciele o wyższych kwalifikacjach. Podejrzewam, że gdyby ktoś był tak głupi, by dostarczyć mnie do szkoły, czy Munga, byłbym martwy. Nawet lepiej byłoby, gdybym skończył martwy. – Powiedział wyjmując kopertę, z kopią zdjęć od Wiki. – Proszę uwierzyć komuś, kto cierpiał Cruciatusa od Voldemorta i nie błagał o litość, że wtedy pragnąłem śmierci. Więc pomoc szpitala szkolnego, gdy moim jedynym problemem jest niesprawność nóg sobie podaruje. – Machnął różdżką unosząc swoje ciało, rzucił im kopertę pod nogi i ruszył w stronę dormitorim.

- Aha, pani profesor. – Zwrócił się do opiekunki. – Dyrektor nadal nie oddał mi jednej książki. Proszę mu powiedzieć, że już ją mam. Na pewno się ucieszy, że nie musi oddać tego, co ukradł. – Powiedział na tyle głośno, by w Sali nie pozostał nikt, kto by tego nie usłyszał.

***

Wleciał na swoje łóżko i poczekał aż Helian na nie wpełznie, po czym zaciągnął zaklęciem zasłony i rzucił na nie kilka zaklęć bariery oraz ciszy. Następnie stworzył legowisko dla węża umieszczone nad jego szafką nocą.

Ekstremalnie żałował, że nie może zobaczyć min jego opiekunki, a i mina Dyrektora byłaby bezcenna. Może uda się dostać to wspomnienie od Hermiony, albo ukraść je Ronowi, jak będzie spał.

Harry nie miał złudzeń, Weasley nie zaakceptuje go po zmianach. Ani Ron, ani Ginny, być może Fred i George byli by w stanie mu pomóc, ale nie chciał ich zmuszać by, stawali przeciw rodzinie. Bill wydawał się zainteresowany, ale wiedział, tylko o tym, co dokonało się w Gringottcie. Teraz i tak już nie pamiętał.

Usłyszał otwieranie drzwi i ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Naciągną na siebie pelerynę niewidkę i spojrzał na mapę Huncwotów, wyjętą chwilę wcześniej z kieszeni. McGonagall i Pomfrey nadal były w wspólnym pokoju gryfonów, ale Ron, Hermiona i Ginny właśnie wchodzili do jego sypialni.

- To nie ma sensu. – Mówił Ron. – Spójrz, nie chce rozmawiać, a ja wcale mu się nie dziwię. –

- Nie. Hermiona miała rację. Jest naszym przyjacielem, a my zachowaliśmy się nie w porządku, kolejny raz zostawiając go samego. – Głos rudowłosej brzmiał pewnie i gdyby popracowała nad pewnością siebie być może byłaby użyteczna. W końcu by ją wykorzystać musiałby mieć jakiś powód, a do tej pory dziewczyna nie pokazała żadnego. Była ładna, była inteligentna, była stosunkowo potężna, ale była przy tym ekstremalnie nijaka. Nie było w niej nic, co uzasadniałoby jego, nią zainteresowanie. Ale może gdyby stała się odważna, zaborcza byłoby miło poznać ją lepiej.

Mr. Harry Potter is a D.I.C.KWhere stories live. Discover now