Rozdział 20

7K 653 72
                                    

Po pierwsze przepraszam, że taki krótki, ale jest! Po drugie, dedykuję ten rozdział:

Lorfa_lorfa

parasolka44

marciakkk123

ZosiaDziamarska

Aarikka

OLAF153

PolakGra

Meverenva

SKelaS

Wygbutcher

gogulek

Emiljax

kmos12

Szyszunia_Szyszeczka

KajaGreenhaven

KochamJacki

ManWithoutIdeas

pinka876

SaraWojciechowska9

JulaLou

celaena02

Malwa_Yume

I w szczególności:

Luna131213

Kocham was!

Po jakimś czasie siedzenia w kącie zasnęłam. Miałam sporo snów, ale jeden zapadł mi głęboko w pamięć.

Siedzę w środku lasu. Dookoła mnie są wilki i mi się przypatrują. Każdy z nich miał przyjazny wyraz twarzy. Nie wiedzieć czemu, na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech. Wstałam i machnęłam ręką. Zaczęłam biec, a wilki za mną. Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Wyleciałam ponad linię drzew. Wilki biegływ tym samym tempie, co ja leciałam. Wiatr owiewał moją twarz. Cudowne uczucie.

Po chwili zleciałam w dół i zaczęłam zwyczajnie biec z wilkami. Jakiś czas później jeden z nich trącił mnie w bok. Zerknęłam na niego, a ten skinął łbem nakazując na siebie wsiąść. Spełniłam rozkaz. Cudownie było dotykać miękkiej sierści, oraz czuć każde uderzenie serca zwierzęcia. Wszystko wydawało się być tak naturalne. Tak spokojne. Tak idealne. Miałam wrażenie, że ten wilk jest mój.

Wtuliłam się w niego i gnaliśmy przed siebie.

Obudziłam się. Czułam ból w brzuchu. Powoli się podniosłam. Podwinęłam koszulkę, żeby zobaczyć swój brzuch. Moim oczom ukazał się wielki fioletowo-zielony siniak. Syknęłam, po czym osunęłam się na ziemię. Musiałam usiąść. Było mi strasznie niedobrze. Starałam się głęboko oddychać, lecz za każdym wdechcem czułam mocne ukłucie.

Nagle rozległ się alarm. Gwałtownie zerwałam się na nogi. Nie wiedząc po co, rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie działo. Bynajmniej nie tutaj. Alarm wył na korytarzu. Miałam wrażenie, że cały zamek się trzęsie. Chciałam podejść do drzwi i zerknąć przez szparę, żeby zobaczyć, czy ktoś jest na korytarzu, lecz się powstrzymałam. „Jak najdalej od drzwi".

Ze zdenerwowania zaczęłam chodzić od ściany do ściany. Alarm wciąż wył. W głowie miałam mnóstwo opcji tego, co się mogło dziać.

Przecież to może być to, o czym mówił Wild. „Ale pamiętaj, tak czy siak, wyjdziesz stąd, a ja teraz ci to załatwiłem. Pamiętaj, zawsze bądź gotowa."

Słodki Boże...

Moje głębokie rozmyślania przerwał wstrząs. Miałam wrażenie, że cały zamek drży.

Nagle donośny huk przeszył moje uszy. W sumie to nie był zwykły huk. Ogromne BUM dochodzące od strony drzwi. Krzyknęłam przerażona. Wcisnęłam się w kąt pomieszczenia zwijając się w kłębek.

Kolejne BUM.

Miałam wrażenie, że dźwięk był coraz bliżej. Przerażające.

Na moment nastała cisza. Kompletna cisza. Ciężko oddychałam i przytykałam dłonie do uszu wciąż zwinięta w kłębek.

Co się dzieje?! Powoli podniosłam głowę, żeby spojrzeć na drzwi. Nic nowego się nie pojawiło. Ze strachem się podniosłam. Nogi miałam jak z waty. Wpatrywałam się w drzwi i w tym samym czasie myślałam o milionie rzeczy naraz. Zrobiłam dwa krótkie kroki przed siebie.

Błąd.

Wybuch uderzył dosłownie przed moimi drzwiami. Gwałtownie odleciałam do tyłu, a sufit zaczął się na mnie sypać. Podłoga pękła, a po chwili całkowicie się zarwała. 

MutacjaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon