Rozdział 38

6.2K 564 127
                                    


Kilka godzin później siedzeliśmy na dole w trójkę. Rozkminialiśmy nad tą całą sytuacją.

„Gdzie powinniśmy wyjechać? Ile mamy czasu? Kiedy wyjedziemy?"-to były najważniejsze pytania. Nie licząc mojego, którego nie wypowiedziałam na głos: „damy radę uciec?"

Z tej organizacji raczej się nie da się wyrwać. Tego się najbardziej obawiam. Że od tego nie można się uwolnić.

Mniejsza z tym. Ustaliliśmy, że od jutra zaczniemy się pakować. Laya będzie szukała jakiegoś mieszkania poza miastem.

Był już późny wieczór. To nie był normalny dzień. Źle się zaczął i nie najlepiej się zakończył. Z każdą chwilą coraz bardziej boję się kolejnych dni. Nie wiadomo, co przyniosą. Zakładam, że nic dobrego. Czuję to. Dlatego staram się spędzać jak najwięcej czasu z Layą i Chrisem. Strasznie się o nich boję. Bardziej niż o siebie. Nie chcę, żeby któremuś z nich się coś stało. Znamy się od niedawna, a już się do nich strasznie przywiązałam. Po prostu ich kocham. Stali się moją rodziną. I będą nią.

Zaczęłam rozmyślać o tym, co zaszło między mną, a Chrisem. Tak krótka znajomość zamieniła się w miłość, o ile można ją już tak nazwać. Ale chyba zaczynam do niego czuć coś więcej niż samą przyjaźń. Nie wiem jak on, ale ja na pewno.

Byłam pewna, że nic nie przełknę, ale Chris mnie do tego zmusił. Chyba dzisiaj jeszcze nic nie jadłam. W sumie nie pamiętam. Zjadłam jajko sadzone. Chłopak próbował mnie zmusić, żebym zjadła drugie, ale po kilku minutach kłótni odpuścił.

Weszłam na górę, wzięłam ręcznik i długą, zieloną koszukę służącą za piżamę (tym razem nie zapomniałam). Poszłam się umyć. Gdy przechodziłam obok lustra dopiero się zorientowałam, jak okropnie wyglądałam. Aż się wzdrygnęłam. Długie włosy ze zniszczonymi końcówkami były strasznie poplątane. Oczy o nienaturalnym kolorze były podkrążone. Miałam suche usta. Cała twarz była brudna. Jednym słowem wyglądałam, jakbym została trafiona przez piorun.

Matko Boska, czemu się wcześniej nie umyłam?!

Puściłam gorącą wodę do wanny. Zaczęłam się rozbierać. Wciąż miałam na sobie wczorajszą piżamę, ale była zbyt brudna i przepocona, żebym w niej spała. I ja w tym ubraniu leżałam wtulona w Chrisa. Jak on wytrzymał ten smród? I jeszcze w dodatku pewnie ubrudziłam mu całą pościel. Nie no świetnie.

Rzuciłam ubrania na podłogę w rogu łazienki. Spojrzałam na mój brzuch. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno były szwy teraz była tylko blizna. Cała byłam w bliznach, a ta doszła jako kolejna do kompletu.

Weszłam do wanny. Zaczęłam się myć. Chwilę później zaczęłam się zastanawiać nad tym, co się ze mną dzieje. Chodzi mi o te moce. Potrafię latać, mam super-wzrok, a moje oczy mają jaskrawo-żółty kolor, strasznie szybko się regeneruję i poruszam przedmiotami nie dotykając ich. Mam nadzieję, że to koniec. Nie wytrzymam kolejnej mocy. Kolejnego cierpienia. Już chyba zbyt wiele się nacierpiałam w życiu mimo mojego wieku. Fizycznie i psychicznie.

Wyszłam z wanny. Dokładnie się wytarłam. Kilka minut później weszłam do pokoju Layi. Moją uwagę przykuł naszyjnik leżący na łóżku. To był mój naszyjnik. Kiedy ja go zdjęłam? Nie ważne. „Przywołałam" go do siebie myślą i założyłam.

Postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie herbaty. Chwilę później siedziałam na krześle w kuchni czekając, aż woda się zagotuje.

Nagle do pomieszczenia wszedł Chris w „piżamie".

MutacjaWhere stories live. Discover now