Rozdział piąty - Shintarou

1.4K 222 56
                                    

– A pan doktor to chyba sam powinien iść do doktora, co?

Spojrzałem na mojego pacjenta znad kartoteki, którą właśnie uzupełniałem kolejnym wpisem. Był to starszy mężczyzna, dobiegający siedemdziesięciu pięciu lat, lecz wciąż energicznie pracujący na roli, mimo osteoporozy, urazu prawej kostki oraz dwóch złamanych palców lewej dłoni. Jego skóra była ogorzała od słońca, twarz pomarszczona, lecz sympatyczna, spojrzenie niebieskich oczu wyjątkowo łagodne.

– Co ma pan na myśli?- zapytałem, poprawiając okulary.

– Noo, ździebko za dobrze to pan nie wygląda, doktorze – mruknął starzec, patrząc na mnie dość sceptycznie.- Blady jak daikon*, sińce jak po bójce z yakuzą, a i jakiś taki poczochrany pan dzisiaj jest.

– Hmpf.- Znów poprawiłem okulary, nieco speszony jego uwagą.- Nie za dobrze ostatnio sypiam, ale to przejściowe. Niemniej dziękuję panu za troskę, Tosaka-san.

– Aaa, nie trzeba dziękować.- Mężczyzna machnął lekceważąco dłonią.- Na piwko niech pan sobie czasem wyskoczy, albo za dzieweczkami się pouganiać, to od razu się panu lepiej zrobi. Wiem, co mówię – dodał, potakując głową.

– Pan z kolei niech lepiej „pougania" się za aptekami, bo potrzebne panu nowe leki, jeżeli nie chce pan połamać kolejnych kości – odparłem, wyrywając z małego bloczku trzy recepty i podsuwając je pacjentowi.- Na dzisiaj to wszystko, Tosaka-san. Proszę o siebie dbać i zmusić synów do pracy, zamiast samemu się wykańczać.

Starzec uśmiechnął się do mnie, wyraźnie rozbawiony, odbierając recepty. Wstał z krzesła i ukłonił się przede mną, zanim opuścił mój gabinet. Westchnąłem cicho, upijając łyk trzeciej tego dnia kawy – choć była dopiero dziesiąta rano – i chowając kartotekę Tosaki do koperty. Odłożyłem ją na stosik po mojej lewej stronie, by następnie wziąć do ręki kolejną kopertę ze stosiku po prawej. Uniosłem lekko brwi, rozpoznając na niej własne pismo.

A więc Takao jednak zdecydował się na wizytę?

Poprawiłem odruchowo swój kitel, ganiąc się za to w myślach. Tak jakby mój wygląd miał jakiekolwiek znaczenie – zwłaszcza, że przecież dopiero co Tosaka grzecznie poinformował mnie o tym, jak wyglądam. Nic już nie mogłem zrobić, nie licząc wygładzenia włosów, które, moim zdaniem, uczesane były zupełnie dobrze.

Kiedy rozległo się ciche pukanie, odchrząknąłem cicho, po czym rzuciłem krótkie „proszę!". Zacząłem przy tym udawać, że jestem zajęty dokumentami, po to tylko, by zagłuszyć szaleńcze bicie serca. Denerwowałem się jak jeszcze nigdy dotąd.

Uniosłem wzrok, kiedy drzwi zamknęły się za moim pacjentem. Takao zagryzał lekko wargę, spoglądając na mnie niepewnie, jednak kiedy nawiązałem z nim wzrokowy kontakt, uśmiechnął się delikatnie i podszedł do biurka, by zająć miejsce.

– Dzień dobry, Midorima-sensei.

– Dzień dobry, Takao-san – odparłem, układając porozrzucane dokumenty i odsuwając je na bok.- Jak samopoczucie po ostatniej wizycie?

– Dobrze – odpowiedział, skinąwszy głową.

– Jakieś bóle głowy, zawroty, wymioty, omdlenia?- dopytywałem się.

– Nie.- Pokręcił przecząco głową.- To znaczy, czasem miewam bóle, kiedy za długo oglądam telewizję, słucham radia czy rozmawiam przez telefon. Poprzednia pani doktor ostrzegała mnie przed tymi, no... falami radiowymi.

– No tak, to nieuniknione, bez względu na rodzaj urazu mózgu – przytaknąłem.- Przejdźmy może do rzeczy... Dałem panu kilka skierowań, czy zrobił pan wszystkie badania?

15 minut ||Midorima x Takao||Where stories live. Discover now