Rozdział czternasty - Kazunari

1.4K 236 48
                                    


Do mieszkania Midorimy wróciliśmy pod wieczór, około siedemnastej. Gra w kosza pochłonęła nas na tyle, że zupełnie zapomnieliśmy o reszcie świata.

A może zapomnieliśmy o nim przez tamten pocałunek...

Sam nie wiem co mnie podkusiło, żeby rzucić ten głupi żart, ale kiedy Shintarou rzeczywiście ponownie zamknął oczy, jakby udając, że śpi, jak niby inaczej mogłem to interpretować? Według mnie było to najczystsze i najbardziej jasne pozwolenie jakie tylko mógł mi dać...

– Powinieneś był wziąć ze sobą chociaż jakieś ubrania na zmianę – mruknął Midorima, kiedy ściągaliśmy z nóg buty.- Nie tylko ze względu na to, by nie wracać w spoconych rzeczach ale raczej przez pogodę. Na zewnątrz zrobiło się trochę chłodno, możliwe, że będzie padać.

– Hmm... pożyczysz mi coś?- Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco. Wolałem już nie wspominać o tym, że pomysł na grę w kosza zrodził się tak spontanicznie, że piłkę kupiłem dopiero w drodze do jego mieszkania...

– Jasne, poszukam czegoś – odparł, skinąwszy głową.- Możesz wziąć prysznic jako pierwszy, i tak obaj musimy się odświeżyć. Zajmij łazienkę, ja pójdę po ubrania dla ciebie.

– Mhm, okay. Dziękuję.- Znów posłałem mu uśmiech, tym razem nieco bardziej nerwowy. W gruncie rzeczy po tym pocałunku żaden z nas nie miał pojęcia, jak zachowywać się wobec drugiego.

Shintarou poprawił swoje okulary i minął mnie, kierując się do swojej sypialni. Zagryzłem lekko wargę, odprowadzając go wzrokiem, a kiedy zniknął za drzwiami, z westchnieniem udałem się do łazienki.

Pomieszczenie było niewielkie, ale urządzone w sposób, który nadawał jej przestronności. Widać było, że Midorima dbał o czystość, ponieważ ani na ozdobnych półeczkach, ani na samej ladzie łazienkowej szafki nie było nawet najmniejszej plamki, zacieku, czy śladu po szamponie lub paście do zębów. Nawet szyby prysznica stojącego po mojej lewej stronie lśniły czystością.

Nie zamykałem drzwi na klucz, sądząc, że Shintarou wkrótce wejdzie na moment, by zostawić ubrania. Co prawda byłoby to strasznie zawstydzające, bo nie miałbym się gdzie schować, ale miałem nadzieję, że poczeka, aż owinę się ręcznikiem. Był moim lekarzem i widział już moje blizny po wypadku, ale nie znaczyło to, że chciałem, by patrzył na nie również teraz, kiedy generalnie rzecz biorąc dzisiejsza terapia dobiegła końca i staliśmy się zwykłymi znajomymi.

Rozebrałem się powoli, składając swoje ubrania w schludną kostkę, którą następnie położyłem na zamkniętej klapie sedesu wraz z materiałową opaską, którą ściągnąłem z głowy jako ostatnią. Tak długo przytrzymywała mi włosy, że teraz te same układały się bardziej do tyłu. Mimo to odruchowo przeczesałem je palcami, podchodząc do jednej z szafek i zaglądając do niej niepewnie. Trafiłem idealnie – wypełniona była dużymi i małymi ręcznikami. Chwyciłem więc jeden i powiesiłem na haczyku obok kabiny prysznicowej.

Oprócz niego znajdowało się tam również podłużne lustro przymocowane do ściany. Mimowolnie spojrzałem na swoje odbicie, śledząc wzrokiem średniego wzrostu sylwetkę mężczyzny o czarnych włosach i metalicznie niebieskich oczach. Kiedy zakończyłem rehabilitację w szpitalu, byłem szczuplejszy i bardziej „wiotki", sporo czasu zajęło mi nabranie ciała i mięśni. Teraz nie wyglądałem źle, choć moją klatkę piersiową, brzuch oraz uda szpeciły podłużne blizny będące pamiątką po przedniej szybie samochodu, który mnie potrącił.

Chociaż... kogo ja próbowałem oszukać? Byłem brzydki. Wstydziłem się dawnych ran, nigdy nie przebierałem się w obecności rodziny, czy Chizuru. Kiedy zaś się pieściliśmy, najczęściej dbałem o to, by w sypialni panowała ciemność, lub chociaż półmrok.

15 minut ||Midorima x Takao||Where stories live. Discover now