Rozdział jedenasty - Shintarou

1.3K 218 95
                                    


Dzień spędzony z Takao i trenerem okazał się być wyjątkowo relaksujący. Choć poniekąd czułem się niekomfortowo ze względu na przedstawienie mnie przez Masaakiego na forum jego drużyny, z odrobiną satysfakcji obudziłem w sobie dawne uczucia do gry w koszykówkę. Nawet ten trzeci rzut, będący łaskawą odpowiedzią na błagalne zawodzenie młodych zawodników, sprawił mi poniekąd przyjemność.

Ale najbardziej cieszył mnie uśmiech na twarzy Takao i dyskretny błysk podziwu i uznania w jego oczach.

Pamiętam dzień, w którym go poznałem – niegroźny wyraz twarzy, uśmiech pomimo zawodu jaki przeżył po przegranej z Pokoleniem Cudów, sympatia, jaką mi okazywał mimo tego, że byłem tym, na którym najbardziej chciał dokonać rewanżu... Sądziłem, że będziemy ze sobą rywalizować, albo że spróbuje mnie jak najwięcej unikać, tymczasem on stał się moim partnerem na boisku i przyjacielem w życiu codziennym...

Jedynym prawdziwym, którego miałem.

– Wiesz co, z chęcią dowiem się czegoś więcej o tym waszym Pokoleniu Cudów – rzucił Kazunari, kiedy po rozstaniu z trenerem i zjedzeniu obiecanych naleśników wracaliśmy samochodem do domu. Oczywiście, najpierw zamierzałem odwieźć Takao.- Koszykówka wygląda na naprawdę fajną zabawę. Rodzice wspominali mi, że lubiłem grać, ale jakoś nie bardzo mnie to zainteresowało, dopiero dzisiaj... Nauczysz mnie grać na nowo, Midorima?

– Sam do końca nie pamiętam jak to było grać w normalnego kosza – westchnąłem lekko, nieco zarumieniony.- Dzisiejsze rzuty to jedno, ale normalna gra to co innego. Niemniej, jeśli tylko nadarzy się sposobność, to postaram się zorganizować jakoś chociaż małe one on one. Powinienem mieć gdzieś w mieszkaniu piłkę do kosza.

– Byłoby fantastycznie!- powiedział Takao z zapałem.- Oczywiście, nie chcę, żebyś poświęcał mi cały swój wolny czas, więc z niczym się nie spieszmy! Masz przecież rodzinę, chłopaka, nie możesz ich zaniedbywać!

– I kto to mówi – mruknąłem, uśmiechając się słabo.

– Ostatnio niezbyt dogaduję się z rodzicami, więc to nie to samo – powiedział Kazunari, krzywiąc się nieznacznie.- Są nadopiekuńczy. Rozumiem ich troskę i to, jak bardzo się o mnie martwią, ale... Cóż, minęło już pięć lat od wypadku, udało mi się mniej więcej stanąć na nogi. Jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać, nawet po utracie pamięci.

– Nie do końca chodziło mi o rodziców – powiedziałem, nieco speszony, zatrzymując się na światłach.- Twoja mama wspominała mi, że wkrótce zostaniesz ojcem. Zapomniałem ci pogratulować.... Moje gratulacje.

– Co?- Takao popatrzył na mnie z powagą. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, niemal natychmiast parsknął śmiechem.- Och, moja mama jest niepoważna! Chizuru tylko trochę przytyła, a ona już myśli, że jest w ciąży!

– Obawiam się, że nie rozumiem...- wymamrotałem, poprawiając swoje okulary. Miałem mętlik w głowie, nie wiedziałem co dokładnie mam o tym myśleć. Nie zdziwiłbym się, gdyby matka Kazunariego mnie okłamała, ale mimo wszystko wydawała się być wyjątkowo przekonująca. Poza tym Takao wspomniał o Chizuru.

– Dlaczego mówiła ci o moim życiu prywatnym?- zapytał Kazunari, odwracając głowę w drugą stronę i wyglądając przez okno. Widziałem, że jego szczęka była zaciśnięta, najwyraźniej wiadomość ta rozzłościła go.

– Martwiła się o ciebie – odpowiedziałem, ruszając, gdy zapaliło się zielone światło.- Boi się, że obecna osobowość może kolidować z tą starą i zaważać na twoim związku z narzeczoną oraz na ojcostwie.

– Sam mówiłeś, że moja osobowość niewiele różni się od tamtej.

– To samo powiedziałem twojej mamie.

15 minut ||Midorima x Takao||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz