Rozdział piętnasty - Shintarou (end)

2.7K 322 119
                                    


Burza za oknem rozpętała się na dobre. Błyskawice co chwilę rozbłyskiwały silnie, oświetlając moją sypialnię, by chwilę później niemal wprawić ją w drżenie wydawanymi przez siebie grzmiącymi odgłosami. Leżałem w milczeniu w łóżku, wpatrzony w zasłony, niezdolny do zaśnięcia. Wątpiłem jednak, by to właśnie hałas był powodem mojej bezsenności – bardziej bowiem moją głowę zaprzątały myśli o tym, że Takao śpi w pokoju obok.

Był tak blisko, pierwszy raz od pięciu lat. Świadom tego, co nas łączyło, zdecydowany aby walczyć o to, co utracił. Ponownie w mieszkaniu, w którym spędziliśmy razem tak wiele czasu...

Zdawało się, że moje modlitwy zostały wysłuchane. Kazunari wrócił do mnie, w dodatku nie odrzucał go fakt, iż wcześniej byliśmy kochankami, wręcz przeciwnie – miał czelność śmiało pytać o rzeczy, które niegdyś zawstydzały także i jego.

Ciekaw byłem jak by zareagował, gdybym opowiedział mu historię tych nieszczęsnych żabek, a raczej moich majtek w nie, które skradł podczas jednego z treningów. Najbardziej żenująca historia w naszym życiu, ale też najbardziej zabawna. Pamiętam, jak bardzo Takao był zawstydzony, kiedy odkryłem, co zrobił...

Moja nadzieja na to, że będzie jak dawniej, stała się tego dnia niewiarygodnie silna. Zrozumiałem, że Kazunari naprawdę krok po kroku odzyskuje pamięć – nie wiedziałem, dlaczego dopiero teraz, ale byłem pewien, że od tego momentu może być już tylko lepiej. Jego ciało pamiętało przyzwyczajenia, jego umysł, choć zamknięty, dopuszczał do siebie dawne myśli, choć jemu wydawały się one być nowe. Dowodem na to był choćby ten głupi szezlong, czy koc w żaby, a przede wszystkim...

Kamień-papier-nożyce.

Kiedy Takao tylko wymienił nazwę tej gry, moje serce zerwało się do galopu, a dłonie zaczęły się trząść. Widziałem, że ledwie wypowiedziawszy te słowa, Kazunari zapadł w sen, nie mogłem więc tak po prostu obudzić go i wykrzyczeć z płaczem, że właśnie spełniło się jego życzenie – powiedział mi coś, o czym z całą pewnością nikt inny mu nie powiedział.

Kamień-papier-nożyce było naszą grą. Było naszym sposobem na rozwiązanie sporów już od bardzo dawna – i często był też ostateczną decyzją na to, kto w łóżku miał być na górze, a kto na dole. Kiedy graliśmy, zawsze wygrywałem.

Takao pamiętał. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale przypomniał sobie o tym. Przez ponad godzinę nie mogłem dla siebie znaleźć miejsca, krzątając się po kuchni i próbując opanować emocje. Byłem tak szczęśliwy, tak podekscytowany, że niemal nie rozpoznawałem samego siebie. Zupełnie jak obłąkany człowiek, który zdaje sobie sprawę ze swojego wariactwa, lecz nie jest w stanie go wyleczyć.

Pijany szczęściem – chyba tak nazywa się taki stan.

Ciche pukanie do drzwi rozległo się równocześnie z grzmotem pioruna, jednak wychwyciłem je bez problemu – uniosłem głowę, wpatrując się w ciemność.

– Śpisz?- usłyszałem niepewny szept.

– Nie – odpowiedziałem, siadając.- Ciężko zasnąć w taką burzę...

– No – potwierdził Takao. Z jego głosu mogłem wywnioskować, że się uśmiechnął.- Masz coś przeciwko, żebyśmy jeszcze trochę porozmawiali? Przynajmniej dopóki na zewnątrz się nie uspokoi...

– Jasne – odparłem, chcąc już odsunąć od siebie kołdrę, jednak zastygłem w bezruchu, widząc, że ciemna zamazana sylwetka zbliża się do łóżka, a potem odsuwa pościel i kładzie się obok mnie. Zamrugałem z zaskoczeniem, jednak nie odezwałem się, kładąc jedynie z powrotem.- Przyniosłeś ze sobą koc...?

15 minut ||Midorima x Takao||Where stories live. Discover now