Rozdział 6

4.4K 343 58
                                    

Patrzyła przerażona na mężczyznę, który stał poza kratami i uśmiechał się w tak złowieszczy sposób, iż nie miała wątpliwości, co do jego intencji. Zadrżała i cofając się, próbowała odsunąć się jak najdalej od tego człowieka. Miała tyle szczęścia, że dzieliły ich kraty, a on nie wyglądał na zbyt chętnego, by wejść do środka. Bał się tych stworzeń, które stały za jej plecami.

Jak na razie nie zrobiły jej krzywdy, więc liczyła, że schowa się między nimi, jeśli któryś z mężczyzn zechce ją złapać.

Wyciągnęła sztylet w stronę mężczyzny.

- Nie próbuj mnie stąd wyciągnąć, bo przebije ci serce! - powiedziała, lecz mężczyzna zaśmiał się tylko, trzymając się za brzuch.

- Tym scyzorykiem? Cha cha! - zaśmiał się, udając rozbawienie. W jego oczach dojrzała zło. Zadrżała i przełknęła ślinkę.

- Nie bój się – usłyszała nagle tuż nad głową cichy głos jednego z uwięzionych zwierząt. To był ten z lwim pyskiem. Drgnęła, ale nie odsunęła się i kiwnęła głową.

Wierzyła, że wyjdzie z tego i zdoła ocalić zwierzęta.

- Schowaj się między nami – odezwał się jastrząb i wysunął się do przodu, choć to i tak nie było możliwe z powodu wielkości kojca.

- Nie ukryjecie jej, dobrze wiecie. Przyciągniemy ją magią – odezwał się rabuś. Zarechotał głośno.

Za ich plecami usłyszała jakieś hałasy. Zerknęła przez ramię i spostrzegła z przerażeniem, że wracają pozostali. Prowadzili konie, a tuż przed nimi biegły wilki. Zadrżała kolejny razy i przełknęła gwałtownie ślinkę.

No i co teraz?, pomyślała z rozgoryczeniem. Wpakowała się w kłopoty i nikt nie zdoła jej uratować. Głupia była, że postanowiła pomóc tym zwierzętom, ale nie mogła przejść obok tego obojętnie. Była wyczulona na cierpienie bardziej niż inni, bo sama doświadczyła na swojej skórze zniewolenia.

- Hej! Patrzcie, co złapało nam się jeszcze! Mam nie tylko gryfy, ale jeszcze jedno zwierzątko. Co o nim myślicie? - zawołał mężczyzna.

Po chwili stała przed trójką mężczyzn. Dwóch z nich wgapiało się w nią z wielkim zaskoczeniem, lecz po chwili w ich oczach błyszczało to samo zło, co u tego pierwszego. Zaczęli planować jak ją wyciągnąć z tej klatki. Jej położenie było o tyle bezpieczne, iż nie mogli tu wejść, czy wysłać po nią wilki, gdyż gryfy, jak nazywali te przepiękne stworzenia, skutecznie pozbawią ich życia. Planowali więc i planowali, aż nad lasem zapanowała kompletna ciemność.

Silla straciła nadzieję na jakikolwiek ratunek. Obawiała się tego, że w końcu zostanie stąd wyciągnięta. Wezmą ją siłą, zabawią się z nią okrutnie, a potem zamordują lub zostawią przy życiu.

Rozpacz jaka napełniła jej serce, niemal je zmiażdżyła. Zaczęła powoli oddychać, aby uspokoić rozszalałe emocje. Umysł również nie pozostawał dłużny i podsyłał okropne obrazy. Zadrżała. Lew zagarnął ją łapami i przycisnął do swego miękkiego ciała.

- Nie bój się. Są zbyt głupi, żeby cię stąd wyciągnąć, a pomoc już idzie – wyszeptał cicho, tak by oni nie usłyszeli.

Silla poczuła omdlewającą ulgę. Właśnie to chciała usłyszeć! Miała nadzieję, że odsiecz przyjdzie dość szybko, bo rabusie powoli zaczynali dochodzić do wniosku, co mogą zrobić, aby usprawnić magię, którą posiadali.

Jak zauważyła nie była ona trwała. Ich zaklęcia rozpływały się w powietrzu niczym dym, dlatego nieustannie złościli się i kłócili o to, kto jest większym gamoniem w rzucaniu zaklęć.

Mroczny Władca ✔Where stories live. Discover now