5

2.6K 145 8
                                    

– Cooo? – spytał z tępą miną przeciągając litery. Wywróciłam oczy z irytacją.

– Ty. Trenować. Mnie. Kapujesz? – spytałam, a on z piłką odwrócił się i rzucił do kosza. Naturalnie trafił, a piłka odbiła się od ziemi i poleciała do jednego z jego kumpli.

– Czemu? Przecież dobrze grasz – wywnioskował.

– Widać nie wystarczająco dobrze...

– Chodzi o to, że nie trafiłaś? Rany... Nicky takie rzeczy się zdarzają...

– Ale nie mi! Poza tym nie tylko o to – głośno przełknęłam ślinę. – O mojej porażce napisali już w tygodniu naszego miasta! Trener mnie zawiesił!-warknęłam, a on z wyraźnym szokiem na twarzy obrócił się i znów na mnie popatrzył.

– Zawiesił?

– Tak, może... Jeśli byś mi pomógł, mogłabym zagrać więcej meczy... – popatrzyłam na niego błagalnie.

– No nie wiem Nicky, ja...

– Błagam muszę wrócić do drużyny, jeśli... – zacięłam się. Co mu powiesz? Że jeśli tak dalej pójdzie to ojczym Cię zabiję? Odezwał się głos w mojej głowie. Przecież nie chcesz wyjść na ofiarę i tym samym przyznać sama przed sobą, że się go boisz.

– Jeśli?

– Z resztą nie ważne... Wiedziałam, że nie będziesz chciał mi pomóc, bo jestem tylko kolejną głupią laską, której marzy się wielka kariera – odwróciłam się i chciałam udać obrażoną z nadzieją, że na to zareaguje.

– Dobra, czekaj – wiedziałam, że to powie. – Co będę z tego miał? – uśmiechnął się łobuzersko.

– Emm... Moją dozgonną wdzięczność?

– Mam lepszy pomysł – powiedział stając za mną tak blisko, że niemal czułam jego oddech na karku. – Przekonasz Stephanie, żeby mi wybaczyła – odsunęłam się od niego i stanęłam naprzeciwko krzyżując ręce na piersi.

– Czyli jednak jej sobie nie odpuszczasz?

– W ogóle nie miałem takiego zamiaru – rzucił. – To co umowa stoi?

– Jak pewna rzecz w twoich spodniach – uśmiechnęłam się złośliwie na co on posłał mi spojrzenie spod łba.

***

Następnego dnia po południu czekałam na Willa w umówionym miejscu. Rozumiem, że jest kapitanem, ale to nie usprawiedliwia jego spóźnienia. Siedząc na ławce przed wejściem do budynku w którym znajdowały się szatnie rozglądałam się modląc by ktoś inny również nie zechciał potrenować, a tym bardziej nikt z mojej drużyny. Wszyscy są na mnie wściekli: trener, dziewczyny i John, ale nie przyznałam się do zwieszenia i liczyłam na to, że od nikogo innego się nie dowie bo w przeciwnym razie chyba ucieknę z domu i zamieszkam w kartonach za szkołą. Chociaż nie wiem czy kartony to takie dobre wyjście...

– Hej – usłyszałam za sobą głos Willa wyrywający mnie z moich dziwnych rozmyślań. Odwróciłam się do niego.

– No w końcu, zaczynamy? – spytałam podrzucając niecierpliwię w rękach piłkę.

– A jesteś rozgrzana? – spytał, a mnie pierwsze co przyszło do głowy to powiedzieć, że przy nim zawsze jest mi gorąco, ale uznałam, że nie warto marnować czasu.

– Spóźniłam się na autobus i musiałam biec tu dwa kilometry i po tym jeszcze czekać na ciebie. Nie wymagaj ode mnie za dużo – rzuciłam w niego piłką, a on ku mojemu zaskoczeniu przyjął ją na klatę, zrobił kilka kampek i złapał do ręki.

– Przecież od tego jestem – fuknął i wszedł na boisko.

– Nie zakładasz korków? – spytałam zaskoczona.

– To ty tu będziesz grać, nie ja – postawił piłkę na ziemi, a ja zwróciłam uwagę na jego niebieskie halówki z nike'a. – Na początku spróbuj odebrać mi piłkę – trzymał piłkę blisko siebie. Nie zastanawiając się usiłowałam mu ją zabrać jednak on był wyższy i szybszy co nie było takie proste. Will zaśmiał się kiedy zahaczyłam nogą o jego nogę i omal się nie wywaliłam.

– Spróbuj przemyśleć atak, nie kop w piłkę na dzika – uśmiechnął się, a ja zmarszczyłam brwi.

– Ja tak nie robię! – oburzyłam się podpierając biodra rękami.

– Owszem robisz, jeszcze raz – powiedział zabierając piłkę ku sobie.

***

W szatni wzięłam szybki prysznic. Will dał mi niezły wycisk i okazało się, że jednak nie jestem taka dobra jak sama myślałam. Jeszcze wielu rzeczy nie umiem. Rozpuściłam włosy z kucyka i wyszłam na zewnątrz. Szłam przed siebie patrząc na boisko i niemal oniemiałam kiedy przed sobą zobaczyłam Willa. Czekał na mnie? Blond włosy miał poklejone od potu, a oczy lśniły mu w blasku wieczornego słońca. Był naprawdę przystojny, pomyślałam jednak szybko odpędziłam od siebie tę myśl.

– Teraz twoja kolej?

– Na co? – parsknęłam śmiechem.

– Twoja część umowy.

– Spokojnie Romeo. Pogadam z nią w szkole – wywróciłam oczami.

– Myślisz, że zgodzi się ze mną spotkać? Wiesz nie zachowałem się jakoś super wobec niej - coś ścisnęło mnie w gardle kiedy usłyszałam jak mu zależy.

– Ty serio chcesz do niej wrócić czy to tylko paniczny strach przed byciem singlem? – spytałam, a on ucichł. Nim odpowiedział lekko się zawahał po czym zdecydowanie wydusił.

– Chcę z nią być – powiedział, a ja nie sądziłam, że kiedykolwiek poczuję w sobie takie dziwne rozdarte uczucie.

– To dobrze, to moja przyjaciółka i nie chcę, żebyś ją skrzywdził – wydukałam czując, że to co mówię nie ma dla mnie większego znaczenia i to zabolało.

– Wiem, nie musisz się martwić – uśmiechnął się słabo, a ja postarałam się to odwzajemnić.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że wszystkim się spodoba ;)

Przepraszam, że te rozdziały w porównaniu do moich poprzednich opowiadań są takie krótkie, ale ogólna fabuła jest mega krótka i próbuję to jakoś rozbić.

Do następnego!

Najlepszy NapastnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz