8

2.6K 150 9
                                    


Od tamtego wydarzenia minął niespełna tydzień. Dziewczyny wygrały beze mnie dwa mecze został jeszcze finał do którego jakimś sposobem po mojej porażce się dostały. Trener jeszcze oficjalnie nie pozwolił mi grać, ale mam nadzieję, że zrobi to szybko bo John na pewno pojawi się na trybunach podczas finału. Razem z moim nowym chłopakiem głównie poświęcamy czas na trening. Między nami jest w porządku, naprawdę go lubię, choć coraz trudniej mi ukrywać nawet przed samą sobą, że nie wracam wspomnieniami do pocałunku Willa. To naprawdę trudne i powoli myśl o nim wykańcza mnie od środka, szczególnie kiedy mówi do Stephanie, a patrzy na mnie, tak jakby... Nie. On ją kocha, ona jego, Louis mnie, a ja... nie wiem.

Teraz chciałam po prostu przeżyć kolejny zwykły dzień unikając Willa i Stephee i spędzając go z Lou i Ash. Jednak już na początku punkt pierwszy sprawił mi trudności. Gdy tylko podeszłam do szafki, żeby wyjąć z niej swoje buty na swojej drodze spotkałam moją przyjaciółkę.

– Hej, co tam? – spytała Stephanie z podejrzliwą miną.

– Spoko, a tam? – spytałam próbując nie patrzeć bezpośrednio na nią tylko na rzeczy w mojej szafce.

– Mogło by być lepiej... – zaczęła, a mnie od środka ścisnął żołądek. Czy Will mógłby jej powiedzieć o tym co się wydarzyło na wspólnym treningu?

– Tak? Coś się stało? – spytałam brnąc dalej.

– Wiesz, moja przyjaciółka unika mnie jak ognia i ja nawet nie wiem czemu – zamknęłam szafkę i odwróciłam się przodem do niej.

– O co ci chodzi?

– O to, że chciałam iść z tobą i chłopakami do kina, ale ty nagle musisz się uczyć. Innym razem chciałam się pouczyć wspólnie, ty wyjeżdżasz do chorej ciotki w Dublinie. Myślisz, że niczego nie zauważę?

– Serio byłam u chorej ciotki! – skłamałam, ale tak nie wiarygodnie, że nie było szans żeby mi uwierzyła.

– Tak? I na co niby jest chora? Na ,,ściemniozę"? Nicky... Co się dzieje? Od jakiegoś czasu unikasz mnie i Willa tak jak to tylko możliwe, wiem że jesteś załamana tym, że niedługo finał a trener jeszcze cię nie przywrócił, ale to nie moja wina i...

– Masz rację – przerwałam. – Po prostu ostatnio nie mam humoru i tyle... – wzięłam swoją torbę wyprzedziłam ją i zanurzyłam się w tłumie innych uczniów tak by nie mogła zobaczyć dokąd konkretnie poszłam. Gdy byłam już wystarczająco daleko od niej usiadłam pod grzejnikiem i zaczęłam zastanawiać się co zrobić aby trener przywrócił mnie przed finałem. Marzyłam, żeby w nim zagrać odkąd pamiętam. Co roku pojawia się tam sporo sponsorów i łowców talentów. Gdybym się spodobała może w przyszłości mogłabym być zawodowcem. Nim się zorientowałam zadzwonił dzwonek. Wstałam i otrząsnęłam się z brudu podłogi po czym już miałam iść w kierunku klasy kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.

– O co chodzi, przecież mówiłaś że jest w porządku! – warknął, Will kiedy odwróciłam się w jego stronę.

– Bo jest... – zaczęłam, ale on mi przerwał.

– Całuję Cię, ty mi wybaczasz, mówisz że wszystko okay i możemy być przyjaciółmi, a potem dowiaduję się, że jesteś z moim najlepszym kumplem! – ciągnął podniesionym tonem gdy uczniowie wymijali nas aby dojść do swojej klasy.

– Coś w tym z złego? – spytałam niepewnie. Moje serce waliło o żebra jak szalone. Czyli Lou mu w końcu powiedział.

– No nie wiem, nigdy nie widziałem, żeby cokolwiek ciągnęło Cię do Louisa.

– Czasy się zmieniają – powiedziałam z zamiarem pójścia do klasy gdyż drzwi się już zamykały jednak on złapał mnie za nadgarstek i odwrócił z powrotem do siebie.

– Po prostu przyznaj, że robisz to po to żebym był zazdrosny... – popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami jakby chciał zobaczyć co siedzi w mojej głowie.

– Co?! O co zazdrosny, przecież chciałeś być przyjaciółmi i uważałeś pocałunek za nieporozumienie! – zapadła cisza, a on przybrał minę jakby sam do końca nie był pewny co powiedzieć.

– Nicky ja nie pocałowałem Cię wtedy tylko po to, żeby kogoś pocałować. Ja, nie wiem, to...Powiedz po prostu, że kochasz Louisa i że to nie ma nic wspólnego ze mną.

– Ja naprawdę go lubię Will – powiedziałam zagryzając policzek od środka żeby nie stracić pewności siebie.

– A czujesz do niego coś więcej?

– Co Cię to obchodzi?! Lepiej zajmij się sobą i Stephanie bo z tego co widzę to masz mały problem z powstrzymywaniem się od całowania innych dziewczyn – wyszarpałam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę schodów do wyjścia (nie chciałam w takim stanie iść na lekcję) , a on złapał mnie za koszulkę odsłaniając połowę posiniaczonych jeszcze od uderzeń Johna pleców. Odwróciłam gwałtownie i wyszarpałam mu materiał z ręki.

– Co to?

– Nie twoja sprawa!-warknęłam i ruszyłam do klasy.

– Nicky, to wygląda poważnie...

– Tak jakbym o tym nie wiedziała!

***

Biegnąc do domu co jakiś czas zaciskałam powieki, żeby nie splamić łzami policzków kiedy dotrę do domu. Płuca paliły mnie, ale ja ani na chwilę się nie zatrzymywałam. Co miał na myśli mówiąc mi, że nie pocałował mnie tylko po to, żeby kogoś pocałować? Boli go to, że jestem z Lou? Ale dlaczego? Przecież jest ze Stephee. Po wejściu do domu popędziłam schodami prosto do pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko chcąc po prostu wypłakać się i zasnąć. Wtedy usłyszałam kroki po schodach do mojego pokoju. Jeszcze jego tu brakowało, pomyślałam. Wyprostowałam się nie żeby nie dać znać że coś jest nie tak. Mama była w pracy więc mógł się mnie przyczepić o cokolwiek.

– Myślałaś, że się nie dowiem?! – warknął otwierając drzwi. W ręce trzymał artykuł, który ponad tydzień temu wyrzuciłam do śmieci. Mogłam go jednak spalić. – Myślałaś, że ujdzie Ci to płazem? Zawieszenie na trzy mecze?!

– Zaryzykowałam własnym strzałem i omal nie skręciłam kostki – przyznałam pochylając głowę.

– Ukarana za niesubordynację?! Coś ty sobie myślała?! Że będziesz bohaterką meczu?!

– Zawsze chcesz, żebym to ja strzelała.

– Nie jeśli ma to wyglądać w ten sposób, idiotko.

– Sam nie zrobiłbyś tego lepiej! – próbowałam się bronić. Podszedł bliżej i pierwsze co zrobił to uderzył mnie z pięści w twarz przez co zakręciło mi się w głowie i z łóżka upadłam na podłogę walcząc by nie stracić przytomności. Następnie poczułam ból w łydce i w żebrach jednak tym razem od przodu. Zacisnęłam zęby i nie otwierałam oczu bo wiedziałam, co zobaczę. Krew i jego zaciśnięte z wściekłości zęby. Dzisiaj było gorzej niż zwykle. Ulżyło mi kiedy usłyszałam schodzenie na dół i trzaskanie wejściowymi drzwiami. Wyszedł z domu. Zostałam sama.

Najlepszy NapastnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz