9

2.5K 144 2
                                    

Gdy mama wróciła z pracy zawołała mnie na obiad, skłamałam jednak, że nie jestem głodna. Nie mogłam przecież pokazać się jej z zakrwawioną twarzą. Zamiast tego powędrowałam do mojej łazienki. Spojrzałam w lustro i omal się nie przeraziłam. Od policzka do kącika ust, po prawej stronie ciągnęła mi się strużka krwi jak od rozcięcia nożem. Skóra w momencie uderzenia musiała pęknąć. Oczy miałam podrażnione, a rzęsy posklejane od zaschniętych rzęs. Włosy dziś rano zaplecione w francuza były rozczochrane i zmierzwione. Niektóre kosmyki poowijały mi się wokół twarzy, a reszta zwisała zapleciona gumką. Przemyłam twarz i wytarłam krew z policzka, obejrzałam także resztę miejsc w które mnie uderzył. Gdy zobaczyłam wielkiego siniaka na łydce stwierdziłam, że wszystko mi się wali. Nie mogę żyć w ciągłym strachu, że zostanę ukarana kiedy zrobię coś źle. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu kiedy w menu zaczęłam szukać tak dawno nie wybieranego numeru. Nie wierzyłam w to co robię ani na co się decyduję. To działo się tak szybko, że niemal nie pamiętam kiedy osoba po drugiej stronie odebrała słuchawkę.

– Halo – powiedziałam pociągając nosem.

– Halo, Nicole? Słonko jak dawno Cię nie słyszałem. Wszystko w porządku? Coś się stało?-usłyszałam głos znanego mi mężczyzny.

– Tak, tato. Właściwie muszę Ci coś powiedzieć... – nie wiem jakim sposobem, ale nagle to wszystko ze mnie wypłynęło. Powiedziałam tacie o Johnie, o tym że mama nie wie co się dziej i to nie jej wina. O tym, że nie idzie mi w tutejszym klubie i, że chciałabym zamieszkać z nim w Londynie... Jak się spodziewałam bardzo się ucieszył lecz pytał wielokrotnie czy jestem pewna, na co ja odpowiadałam, że nic mnie już tu nie trzyma. Poprosiłam go jeszcze jedynie, żeby nic nie mówił mamie. Ona jest szczęśliwa z tym dupkiem, a ja nie chcę niszczyć jej szczęścia szczególnie, że miałabym ją zostawić tu samą. Niechętnie się zgodził. Oboje ustaliliśmy, że to on porozmawia o tym z mamą i postara jej się to przekazać delikatnie jako, że pojadę na trochę dłuższe odwiedziny. Kocham ją i wiem, że złamałabym jej serce mówiąc wprost, że nie chcę mieć z tym miejscem już nic wspólnego. Powiem, że chcę odpocząć od piłki i... Zobaczyć Londyn czy coś w tym stylu. Tata wyśle mi bilety jutro więc w piątek będę mogła wyjechać. Wtedy kiedy jest finał do którego tak ciężko trenowałam wraz z Willem i Louisem. Wtedy pomyślałam który powód mojej decyzji jest większy? Will czy John? Nie mogę żyć ciągle udając, że nie jestem zakochana w Willu. To nie fair zarówno wobec naszej dwójki jak i Louisa. Próbowałam, ale nie udało się... Muszę z nim porozmawiać. Wróciłam do pokoju nerwowo zerkając na telefon i zastanawiając się czy zadzwonić. Nie mogłam się zdecydować w jednej chwili. Naprawdę go lubię i boję się go zranić. W końcu zrezygnowana rzuciłam się na łóżko i postanowiłam przeczekać najgorsze, a potem iść spać nie myśląc o tym co zrobię jutro. Prawię mi się to udało, ale wtedy usłyszałam wychodzenie po schodach. Pewna, że to mama usiadłam prosto na łóżku zasłaniając jedynie policzek. Drzwi do pokoju otworzyły się, a ja opuściłam rękę ze zdziwieniem i rezygnacją.

– Kto Cię tu wpuścił? – powiedziałam bezsilnie, a w oczach znowu zaczęły mi się zbierać łzy.

– Twoja mama powiedziała, że jesteś na górze i mam wejść... – powiedział Will zamykając za sobą drzwi i stając przed nimi. – Co się stało? – spytał z niepokojem wskazując na mój policzek.

– Co Cię to obchodzi? – spytałam wstając. – Co ja Cię obchodzę? – podeszłam bliżej na niego i spojrzałam błagalnie.

– Obchodzisz mnie bardziej niż myślisz Nicky... – wyciągnął rękę aby dotknąć mojego policzka, ale ja cofnęłam się omal nie wpadając na ramę łóżka, a jego mina jeszcze bardziej posmutniała. Wtedy zrozumiałam co znaczy, że ktoś ma smutne oczy. W życiu nie widziałam oczu w których mieściłoby się tyle emocji co w oczach Willa. – Przyszedłem tu żeby Ci coś powiedzieć...

– Więc mów, a potem wyjdź i daj mi spokój raz na zawsze – powiedziałam stanowczo powstrzymując łzy. Wcale nie chciałam go wyganiać. Chciałam, żeby został. Przytulił mnie, pocałował, ale wiedziałam, że nie mogłabym sobie na to pozwolić.

– Kiedy pojawiłaś się na boisku, wtedy na wycieczce i strzeliłaś tą bramkę, ja... Od razu wiedziałem, że masz talent. To jak się wtedy cieszyłaś było, niesamowite i...

– I przyszedłeś tutaj, żeby mi mówić jaka to jestem utalentowana i niesamowita? Will ty...

– Daj mi skończyć – uniósł rękę w geście uciszenia mnie. – Miałaś w sobie siłę, której nie miała żadna inna dziewczyna w twoim wieku. Byłaś inna niż one, ale potem... Pomyślałem, że ta inność może być niebezpieczna, a ja byłem za mały i głupi żeby zrozumieć, że... – zamilkł. – Stephanie była ładna – zmienił temat, a ja z niedowierzaniem wywróciłam oczami. – Miła, taka jaką każdy chłopak by chciał... Ale kiedy przyszłaś, żebym Cię trenował, kiedy zobaczyłem twoją determinację, to jak trenujesz mimo deszczu i chłodu. Zrozumiałem, że ja nie chcę dziewczyny takiej jak każdy. Ja chcę ciebie.

– Ale wróciłeś już do Stephanie... – powiedziałam, a on przygryzając wargę kiwnął głową. Nigdy nie widziałam go tak szczerego, tak prawdziwego i właśnie w tym momencie dotarło do mnie, że nie mogę go takiego mieć. Że nie mogę w ogóle go mieć.

– Will, jak to sobie wyobrażasz? – chłopaka zaskoczył mój gwałtowny ton. – Myślisz, że zerwę z Louisem ty zostawisz Stephanie i będziemy razem żyć długo i szczęśliwie – pociągnęłam nosem przy ostatnim wyrazie. – Nie chcę złamać Lou serca, a ty nie możesz tak skrzywdzić Stephee – zrobiłam pauzę żeby zastanowić się czy powiedzieć mu o moich planach. – Poza tym w piątek wyjeżdżam.

– Co? Przecież w piątek jest finał! Dokąd?!

– Do ojca, do Londynu.

– Kiedy wracasz?

– Jak dobrze pójdzie, to nigdy – przyznałam.

– Co? Nie możesz wyjechać, przecież twoja matka i ojczym... Nie możesz przeze mnie zostawić tego wszystkiego...

– Pytałeś się mnie co mi się stało – nie wytrzymałam i kilka pierwszych łez spłynęło mi po policzkach. – John mnie bije. Za każdy przegrany mecz, za każdy najmniejszy błąd. Traktuje mnie jak nieposłusznego szczeniaka! Matka o niczym nie wie bo złamałabym jej serce mówiąc o tym! Przyjaciółka nie wie, że od lat kocham się w jej chłopaku, a z kolei jego przyjaciel od lat kocha się we mnie. Powiedz co byś do cholery zrobił na moim miejscu! – niemal krzyknęłam, ale tak by mama mnie nie usłyszała. Wtedy Will szybkim krokiem zbliżył się do mnie, jedną ręką chwycił za tył mojej głowy przyciągając do siebie i przycisnął swoje usta do moich. Drugą dłoń położył na mojej tali i przyparł do ramy łóżka. Nasze biodra stykały się razem. Przez chwilę stałam tylko nieruchomo, ale po chwili dałam ponieść się pocałunkom i zaczęłam je odwzajemniać. Położyłam ręce na jego karku wplątując dłonie we włosy. Jego ręka zjechała niżej i delikatnie wpełzł nią pod moją koszulkę. Naparł na mnie mocniej tak, że przez ramę razem runęliśmy na łóżko. Każdy pocałunek wzmacniał pragnienie następnego. Wtedy przypomniał mi się nasz pocałunek w deszczu, to jak go odepchnęłam i to dlaczego to zrobiłam. To nie miało sensu, w piątek wieczorem już mnie tu nie będzie, poza tym on jest z moją przyjaciółką. Nie chciałam tego przerywać, ale wiedziałam że muszę. Odepchnęłam go od siebie, a on z zaskoczeniem zmarszczył brwi.

– To nie ma sensu Will – powiedziałam starając się go z siebie strącić, a on widząc to usiadł dając mi wstać.

– Nicky, ja cię kocha... – zaczął z nadzieją w głosie, a ja poczułam się potwornie wiedząc, że muszę ją zniszczyć.

– Will, wyjdź – powiedziałam przez łzy spoglądając na niego prawdopodobnie po raz ostatni. – Proszę cię, wyjdź.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba! ;)

Najlepszy NapastnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz