Rozdział 8

7.5K 269 14
                                    

Leniwy poranek dla dwójki prefektów naczelnych, oznaczał obudzenie się w swoich ramionach, Draco cieszył się, że wreszcie posiadł dziewczynę, że kochał się z nią, tak jak być powinno już dawniej. 
Tuż po przebudzeniu przypomniał sobie wczorajszy bal, jak dotarli do sypialni, jak ją rozebrał i jak tuż przed snem powiedział: ,,Chyba Cię kocham Granger”.
Najgorsze w tym wszystkim nie były te słowa lecz brak doświadczenia, który wynikał z kwestii wychowania młodego Malfoya. Bo on nie wiedział czym jest miłość, miłość do drugiej osoby, z którą pragnie się być całe życie, a nawet jeszcze dłużej. Po prostu stwierdził, że to co czuje do Hermiony musi być pochodną tego co czują naprawdę zakochani w sobie osobnicy. Sam jednak nie zdefiniował słowa kochać, zdał się na los, który rzucił go na odmęty w ramiona młodej gryfonki, która tą decyzję mogła wspominać nawet do końca życia.
Otworzyła powoli oczy i spoglądała się w umięśniony tors chłopaka, aby wreszcie popatrzeć mu w oczy. Ich wzrok się spotkał, milczeli. Ona jedną ręką gładziła go delikatnie po twarzy, a on chłonął to niczym gąbka wodę.
- Hermiona.
Usłyszała głośny głos. Oderwała wzrok od chłopaka, popatrzyła na drzwi. Dlaczego i jakim cudem ktoś się tutaj dostał.
- Hermiona, otwórz do cholery - krzyczał znajomy głos za drzwi.
- Ja pójdę do łazienki, a Ty się trochę ubierz - powiedział blondyn wymijając ją i kierując się w stronę drzwi.
Wszedł do pomieszczenia, a ona stała przed tymi drugimi prowadzącymi do ich salonu. Niechętnie otworzyła drzwi, będąc w samych szlafroku i w samej bieliźnie. Przed nią stał Harry lecz nie był sam. Koło niego stała Ginny wraz z bratem. Przyglądali się jej badawczo.
- Co się stało? - zapytała.
To była tylko i wyłącznie uprzejmość, tak naprawdę nie chciała nic wiedzieć bo była pewna, że było to związane z Draconem.
- Wczoraj… Co to miało być? Dlaczego nic nie wiedzieliśmy, że spotykasz się z tym obślizgłym gadem, gdzie żeście byli i o co tu chodzi? - zapytał jednym tchem chłopak o ciemnych włosach.
Zawahała się. Tak naprawdę nie chciała odpowiadać bo to jej prywatne życie, a była pewna, że tego nie zrozumieją.
- Ja… - zaczęła ale nie dane jej było skończyć.
Z jej prywatnej łazienki wyszedł jej chłopak, na dodatek w samych bokserkach. Cała trójką zrobiła wielkie oczy. On podszedł do Hermiony i oparł się na jej barkach. Wyglądał na nieporuszonego.
- Czego chcesz, Potter, od mojej dziewczyny?
Zamarła. Pierwszy raz ją tak nazywał i nie umknęło jej, że tak bardzo dobrze się czuła słysząc te słowa.
- A więc to prawda o was? - zapytał.
Ona pokręciła głową. Nie zamierzał w tej chwili nic mówić. Patrzył na przyjaciół swojej kobiety i zastanawiał się co teraz uroiło się w ich głowach.
- Na mnie możesz liczyć, Hermiono, na Ginny też jednak potrzebujemy czasu.
Para odeszła od nich szybkim krokiem udając się do schodów. Został tylko Wieprzlej, dalej oniemiały i wyglądający na bardzo przygnębionego.
- Harry, przecież miałeś jej przemówić do rozsądku - krzyknął za wychodzącym przyjacielem Ron.
Bliznowaty przystanął przed schodami.
- Ona sobie poradzi, bo uważam, że ma go więcej niż Ty i ja razem wzięci.
Już nie zatrzymał się i poszedł dalej. Wściekły rudowłosy odwrócił się w ich stronę.
- Jesteś zwykłą suką, Hermiona, a Ty jeszcze większym fiutem niż mi się wydawało, Malfoy.
Wiedziała, że Weasley robi to z wściekłości, wiedziała, że nie może się pogodzić z myślą, że ona z nim już nigdy nie będzie. Nie wiedział o tym za to Draco, który nie wytrzymał i wyleciał do chłopaka.
Stali tak obaj i mierzyli w sobie. W ich oczach były błyskawice. Kobieta stojąca obok weszła między nich, przytuliła blondyna. Teraz czuł satysfakcję bo wybrała jego, a nie tego marnego rudego, który wyszedł szybko z ich salonu. Nie uśmiechała się, oderwała się od chłopaka i znikła w swoim pokoju. Poszedł za nią.
- Jak dzieci - szepnęła do siebie.
Poczuła na swojej tali jego dłonie, które suwały się niżej. Zdjął jej szlafrok i popchnął na łóżko, a zaraz potem znowu się kochali jak gdyby nic od rana się nie stało.

[***]

Po tym następnym razie obudzili się około południa. Postanowili razem udać się coś zjeść. Ponieważ sam Draco nie wiedział jak dostać się do kuchni, zdał się na Hermione. Powoli udali się do pewnego obrazu, a dziewczyna dosłownie połaskotała gruszkę. Wtem obraz otworzył przejście do następnego pomieszczenia. Weszli po ciuchu lecz czekały na nich już skrzaty, mnóstwo skrzatów domowych. Spojrzał oniemiały, w samym zamku musiało być ich około dwustu.  Wszystkie kłaniały się im zadowolone i usadowiły ich przy stole, który znajdował się tuż obok wejścia. W ten sposób Draco Malfoy pierwszy raz zwiedzał kuchni gdy jego dziewczyna rozmawiała z jednym ze skrzatów. Dalej nie mogąc wydusić z siebie słowa spojrzał na to co robiła czekoladowo oka. Zapatrzył się, a wtem rozległ się lament.
- Paniczu Malfoy, panienko Granger.
Do ich stołu przynieśli mnóstwo jedzenia. Tostów, dżemów, budyniów, pączków, jajecznic, bekonu i wielu innych. Jedli w milczeniu zastanawiając się nad tym co wczoraj mogło się wydarzyć na wielkiej sali.
- Musimy iść - powiedział.
Zrozumiała go bez słów. Udali się do wielkiej Sali aby sprawdzić wyrządzone szkody. Na całe szczęście żadnych nie było, mimo tego stołu były ustawione tak zeszłego wieczora, a dopiero nieliczni z nauczycieli zaczęli przestawiać je w dobrej kolejności. Pomogli im naczelni, który z zadowoleniem godzinę później opuszczali to pomieszczenie zamku trzymając się radośnie za dłonie.

Perverse Fate | DramioneWhere stories live. Discover now