Rozdział 15

4.6K 194 16
                                    

Hermiona zgodnie z terminem, półtora miesiąca później, powiła chłopca, któremu razem z Draco dali na imię Scorpius Hyperion.
Pansy, jak zadecydowała Hermiona, ukryła się u nich w domu. Z dnia na dzień młoda kobieta nikła w oczach. Prawie siłą wmuszało się w nią jedzenie, a jak na dwa dni pani Malfoy była nieobecna po powrocie musiała ją stawiać na nogi.
Był to prawie ósmy miesiąc ciąży, pani Krum, kiedy do drzwi zapukał niespodziewany gość.
- Otworzę - powiedziała była Granger z małym Scorpiusem na rękach.
Przykryła maleństwo kocykiem i otworzyła drzwi. Zamarła.
- Witaj, Hermiono - powiedział Wiktor.
Dziewczynę sparaliżowało jednak wiedziała, że w tym czasie czarnowłosa ulotniła się z pomieszczenia. Zapewne usłyszała jego głos.
- Cześć, Wiktor. Czegoś szukasz u nas? Przykro mi nie przyjmuje gości.
Spojrzała wymownie na swoje dziecko. Zaraz za nią pojawił się Draco ze wściekłą miną.
- Szukam mojej żony. Uciekła. Jest w ciąży. Może widzieliście ją? - zapytał jak, gdyby nigdy nic.
Pan Malfoy prawie nie wytrzymał. Kłamać tak w żywe oczy.
- Nie, a teraz odejdź, mamy ważniejsze sprawy niż Ty - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Posłusznie opuścił ich dom. Hermiona wiedziała, że tu jeszcze wróci, zwęszył trop, była tego pewna.
- Zabezpieczę dom przed nim.
Draco wyszedł, a ona popędziła na górę do pokoju Pansy. Leżała z szeroko otwartymi oczami, z których leciały łzy. Hermiona podeszła do niej i mocno przytuliła. W tym czasie Scorpius zaczął płakać. Obie roześmiały się. Taki sam jak jego ojciec wcześniej. Właściwie żadne ich dziecko nie było podobne do Hermiony. Angel była blondynką o niebieskich oczach, również te cechy odziedziczył po ojcu ich syn. Czuła zazdrość z tego powodu, ale powtarzała sobie w duchu, że charakter będą miały po niej.
- Poszedł? - zapytała kobieta.
Dziewczyna kiwnęła głową. Wyraźnie się uspokoiła. Przerażała ją myśl o tym bydlaku. Bała się o swojej dzieci. Tak bardzo bała się o dziewczynki. Nie potrafiła czasem spać.
- Draco ustawia bariery, wszystko będzie dobrze.
Wyszła z pokoju zostawiając ją samą. Jej mały synek zdążył usnąć. Zaniosła go do łóżeczka. W łóżeczku obok, małą drzemkę zrobiła sobie Angel, a Narcyza drzemała na fotelu. Odłożyła dziecko i postanowiła zobaczyć dlaczego Draco tak długo nie wraca. Otworzyła drzwi.
To co zobaczyła wstrząsnęło ją. Jej mąż w tej chwili walczył z Krumem. Obaj mocno krwawili i słaniali się na nogach. Dziewczyna wyciągnęła pospiesznie różdżkę i wymierzyła w przeciwnika.
- Łapy precz od mojego męża! - warknęła.
Obaj nieprzytomnym wzrokiem spojrzeli na nią. Draco z wyraźnym przerażeniem, a Wiktor z satysfakcją.
- Widzę, że pani Malfoy nas zaszczyciła. No, Hermiono, wydajcie mi żonę. Wiemy wszyscy, że jest u was - powiedziała wyraźnie zirytowany mężczyzna.
Popatrzyła na blondyna, który kiwnął do niej głową. Nie chciał, aby się mieszała.
- Nie wydamy Ci jej, bydlaku.
Zarządziła i ustawiła się w pozycji do ataku. Przerażający śmiech rozległ się przed domem państwa Malfoy. Słyszała go nawet Pansy siedząca w pokoju. Wyjrzała z okna, zamarła. Jej mąż mierzył w ludzi, który tyle dla niej zrobili. Nie mogła na to patrzeć. Chwiejnym krokiem udała się do schodów. Na nich zobaczyła przerażoną Narcyzę.
- Nie idź tam, głupia. On Cię zabije - krzyknęła kobieta.
Ale była Parkinson nie słuchała. Schodziła krok za krokiem, a wdowa nie mogła za nią iść. Musiała zostać z dziećmi i zachować spokój. W tym czasie, gdy ona zbliżała się do drzwi, oni zaciekle walczyli. Wreszcie małżeństwo znalazło się przy sobie.
- Nienawidzę waszego zasranego szczęścia. Miałaś być moja, słyszysz! - krzyczał jak w transie Krum.
Hermiona spojrzała w niebieskie oczy swojego męża. Kochała go nad życie, całą swoją rodzinę i była dla niej gotowa zginąć.
Zaraz potem drzwi otworzyły się. Wszystko potoczyło się szybko. Wiktor rzucił się w stronę swojej żony. Hermiona starała się nie dopuścić do tego, a Draco wymierzył celnie różdżkę w mężczyznę.
- Sectumsempra! - krzyknął pierwsze zaklęcie, które przyszło mu do głowy. Niestety chłopak zdążył jeszcze przed tym oszołomić czarnowłosą, która upadła z łoskotem na ziemię.
- Draco, ona krwawi! - krzyczała jak oniemiała Hermiona.
Podbiegł do niej. W tym czasie Wiktor wykrwawiał się. Nikt na niego nie zwracał najmniejszej uwagi.
- Weź ją do Munga.
Płakała. Posłusznie wziął ją na ręce. Deportował się. Hermiona zawiadomiła aurorów, którzy zabrali leżącego prawie bez życia chłopaka. Rzucili tylko, że czeka go proces. Draco wpadł do Munga trzymając na rękach dziewczynę. Znalazło się przy nim pełno medyków, już wiedzieli. Od razu zabrali ją na salę operacyjną. Godzinę potem wyszedł lekarz i spojrzał na chłopaka.
- Pan z rodziny? - zapytał.
Pokiwał przecząco głową. Usłyszał nad głową tylko ciche westchnięcie. Usiadł obok niego na krześle.
- Przyjaciel, prawda? Nie ma bliższej rodziny?
Pokiwał głową. Chwila ciszy, która nastała pomiędzy nimi była taka długa.
- Urodziła dwie zdrowe dziewczynki. Podaliśmy im eliksir na wzmocnienie i szybszy rozwój. W tej chwili są podłączone do specjalnej aparatury,  ale są silne.
Draconowi trochę ulżyło. Dzieci żyły i były już ze swoją matką. Przez jego twarz przeszedł lekki uśmiech. Wstał na nogi i miał coś powiedzieć ale zamarł.
- Ona nie przeżyła.
Dziwny smutek przeszedł przez twarz mężczyzny. Nie wiedział co powiedzieć. Co on powie Hermionie? Co z dziećmi? Co z tym wszystkim? Nie mają już ojca ani matki, a rodzice Pansy to najgorsze kreatury na świecie. Nie wyobrażał sobie co będzie dalej. Łza potoczyła się po jego policzku.
- Wrócę jutro do nich, muszę poinformować żonę.
Zniknął. Pojawił się w domu, gdzie czekała Hermiona. Powiedział jej, że Pansy nie żyje, ale za to przeżyły dziewczynki. Rozpłakała się.
- Tak na nie czekała, tak mi przykro.
Wtuliła się w męża, cicho pochlipywała bo obok spały ich dzieci przytulone do siebie. Starsza siostra razem z małym Scorpiusem.
- Co z małymi? - zapytała.
Nie odpowiedział. Nie wiedział. Los pokaże jakie podejmą decyzję, wszystko w swoim czasie. Czas zabliźni rany. A Wiktor dostanie to na co zasłużył.

(***)

Proces Wiktora poszedł bardzo szybko. Prorok Codzienny przyspieszył wszystkie akcję, które związane były z całym wydarzeniem.
Nie dość, że podgrzali atmosferę, to dodatkowo z ich perspektywy Malfoyowie byli tymi złymi.
Wszystkie plotki udało się jednak zniwelować na sali sądowej.
- Draco, damy radę. Zawsze to powtarzam, więc zaufaj mi - mówiła po raz setny do swojego męża, który nie był pewny czy dobrze postępują.
Spojrzał na żonę, której oczy jeszcze sekundę temu szkliły się, a teraz były pełne determinacji.
- Nie jestem pewien - mruknął w odpowiedzi.
Dziewczyna kolejny raz złapała go za ramiona i potrząsnęła.
- Przestań tak mówić. Ja dam radę, Ty dasz radę. Razem możemy wszystko - krzyknęła.
Do niego dalej nie docierało. Wiedział, że podejmuje ważną decyzję, która będzie mu towarzyszyła całe życie.
- Jesteś tego pewna?
Miał w głębi duszy nadzieję, że jednak zmieni zdanie.
- Jestem
Dobitnie potwierdziła swoje zdanie z którym nie mógł się spierać.

[***]

Dwa miesiące po tragicznej w skutkach śmierci Pansy, Wiktor jej mąż, znany szukający Bułgarii i wielka osobistość stanął, przed sądem najwyższym. Nie przyznawał się do winy. Na rozprawie pojawili się nawet rodzice zmarłej kobiety, którzy siedzieli z grobowymi minami wpatrując się w swego zięcia. Nie mogli uwierzyć, że ktoś taki może chodzić po ziemi i tak dobrze się maskować.
- Wiktorze Krum pytamy po raz ostatni. Czy doprowadziłeś do śmierci swojej żony? - zapytał minister. Następny raz pokręcił głową.
- Wzywam na świadka Hermionę Malfoy - oświadczyła kobieta po prawej stronie sali.
Hermiona usiadła na miejscu, które przed chwilą zajmował jej były przyjaciel. Spojrzała na niego piorunując go wzrokiem. Ten mężczyzna nie miał za grosz poczucia winy.
- Czy świadek widział zaistniałą sytuację?
Kolejne pytanie.
- Tak - odpowiedziała szybko.
- Czy świadek może opowiedzieć o zdarzeniu? - zapytała inna kobieta z trybun.
Zamrugała chwile oczami.
- Oczywiście. Wiktor przyszedł do nas szukać swojej żony. Wiedzieliśmy już wtedy, co zrobił Pansy, nie chcieliśmy jej wydać. Spodziewaliśmy się z Draconem, że wróci. Gdy ja poszłam odłożyć swojego syna do pokoju, gdzie siedziała moja teściowa razem z naszą córką, miałam wielkie obawy. Nie przypuszczałam wtedy jednak, że mój mąż toczy śmiertelny pojedynek z Wiktorem. Gdy zeszłam na dół i długo nie wracał wyjrzałam przez drzwi. Zobaczyłam, że są w trakcie pojedynku. Kazałam mu się odsunął od swojej drugiej połówki ale on nie śmiał tego uczynić. W rezultacie całą wymianę zdań musiała słyszeć ze swojej sypialni Pansy. Przyszła, a wtedy Krum rzucił się na nią. Ugodził ją tak, że runęła na ziemię, krwawiła. W tym czasie mężczyzna oberwał od mojego męża. Leżał nieprzytomny na ziemi, a Draco wziął Pansy do Świętego Munga. Później dowiedziałam się o jej śmierci.
Ostatnie słowa wypowiedziała ciszej. Cała rada pokiwała głowami.
- Dziękujemy, pani Malfoy. A teraz proszę na świadka Dracona Lucjusza Malfoya.
Na sale wystapił blond włosy mężczyzna. Obejrzał sobie twarze wszystkich zasiadających na górze. Teraz jego kolei, aby doprowadzić do tego, aby zgnił w Azkabanie.
- Czy zeznania pańskiej żony są poprawne? - zapytał minister.
- Oczywiście - odpowiedział bez chwili zawahania.
Ludzie obecni na sali spojrzeli po sobie.
- Powiem nam pan co stało się potem?
Mężczyzna z końca sali zadał mu pytanie.
- Jasne. Zaniosłem Pansy do Świętego Munga. Po godzinie wyszedł medyk i powiedział, że urodziła dwie córeczki, bliźniaczki, a następnie sama zmarła. Jak się potem dowiedziałem było to z powodu krwotoku wewnętrznego. Był spowodowany przez bicie kobiety przez wiele miesięcy, umarła na stole operacyjnym.
Państwo Parkinson zdawali się nie słuchać dalej. Po ich policzkach pierwszy raz od wielu miesięcy zagościł smutek, smutek, który będzie im towarzyszył całe życie, to były łzy, łzy żalu.
- Dziękujemy, panie Malfoy. A teraz werdykt. Kto jest za skazaniem Wiktor Kruma na dożywotni pobyt w Azkabanie?
Uniosły się wszystkie ręce w górę.
- Proszę go wyprowadzić - powiedział minister w stronę dementorów.
Cała sala poczuła chłód i smutek, ale zaraz potem zniknął. Krum zgniję w więzieniu. Nigdy nie będzie przeszkadzał nikomu.

Perverse Fate | DramioneWhere stories live. Discover now