Rozdział 12

5K 204 9
                                    

Następnego dnia po weselnikach nie było śladu, a państwo młodzi spali jak zabici w swoim łóżku. Draco otaczał ramieniem Hermionę, która w tej chwili, miała najprzyjemniejszy sen w życiu.
Była w nim kochana, kochana tak, że nawet śmierć nie stanęłaby na przeszkodzie tej miłości, nie rozłączyłaby dwojga kochanków. Przekręciła się na drugi bok budząc przy tym swojego męża. Jej włosy łaskotały go w nos, przetarł oczy.
Zobaczył obok siebie dziewczynę, zamrugał jeszcze kilka razy i uśmiechnął się lekko. Wszystko na razie szło po jego myśli, wreszcie zacznie normalne życie u boku kogoś kogo kocha.
Brakowało mu całe życie miłości. Jego ojciec – Lucjusz, wcale nie był taki chętny na okazywanie uczuć, przez to jego matka również bywała dla niego oschła. Zawsze zapominali o jego urodzinach, świętach, o wszystkim, a teraz jak go nie ma postanowił to zmienić. Dla swojej córki poświęci wszystko, mała Angel zasługiwała na to wszystko, a poza tym i Hermiona.
Ona była panią jego serca, panią, która zawładnęła nad nim już dawno.
- Śpisz? - zapytał go cichy damski głos.
Spojrzał uważnie na nią. Znowu się uśmiechnął. Pocałował ją delikatnie w usta.
- Już nie.
Ich wargi złączyły się w namiętnym pocałunku. Chwilę później świeżo upieczona żona wyskoczyła z łóżka i skierowała się do łazienki. Mąż patrzył na nią z utęsknieniem, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział, a następnie założył na siebie spodnie i bluzkę.
W drzwiach pokoju znalazła się jego matka – Narcyza, a ja jej rękach spoczywała mała Angel, która patrzyła zaciekawionymi oczkami w kierunku ojca.
- Wiem, że wczoraj było wasze wesele, ale już nie dam rady dłużej zajmować się nią. Teraz pora na rodziców.
Poddała Draconowi córkę i następnie wyszła. Malutka dziewczynka przytuliła się szczelnie do niego. Uwielbiał te ciche momenty, gdy byli tylko dla siebie.
Nie był zazdrosny o Hermione, jednak te chwilę gdy był sam na sam z córką, przepełniały go dumą i troską o małe życie poczęte z ich winy.
Kochał ją tak mocno, że nie potrafił ubrać tego w słowa. Po chwili z łazienki wyszła matka dziewczynki, która porwała ją na ręce i mocno przytuliła.
- Jak się masz, maleńka? - zapytała małej Angel, która również przytuliła się do mamy.
Kobieta gładziła dziecko delikatnie po głowie.
- Narcyza ją przyniosła?
Mężczyzna pokiwał głową. Oboje patrzyli sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Teraz stanowili rodzinę, cała rodzina Malfoyów, która stała otworem przed światem. Tak właśnie czarodziej czystej krwi, Draco Lucjusz Malfoy, poślubił Hermionę Granger, mugolaczkę, w której odkryto talent magiczny.
Rodzina chłopaka odzyskiwała powoli władzę w świecie czarodziei, ale nikt nie wiedział, że w powietrzu wisi coś strasznego co miało się niedługo wydarzyć.

[***]

- Wiktorku - zaszczebiotała Pansy.
Mężczyzna o krzaczastych brwiach zwrócił się w jej stronę. Od dwóch dni niechętnie na nią patrzył. Była dobra w łóżku, ale nic poza tym. Była wstrętna i obrzydliwa. Nawet nie chciał wiedzieć ile chłopców przed nim ją miało, szczególnie teraz jak niedługo miała zostać jego żoną.
- Pasuje mi zielony?
Znowu usłyszał jej głos. Buzowało się w nim, jednak postanowił zostać niewzruszony.
- Tak, kochanie - powiedział wymuszonym ciepłym tonem.
Chodził z miejsca na miejsce czekają na swoją narzeczoną. Wyszła z obrzydliwie jaskrawej zielonkawej sukience i rzuciła się mu na szyję, zmusił się dzisiaj kolejny raz do uśmiechu.
- Pięknie wyglądasz. Idziemy? - ponaglił dziewczynę.
Skinęła mu głową i razem udali się do drzwi. Wyszli z domu dziewczyny i następnie deportowali się przed Malfoy Manor. Oboje spojrzeli po sobie.
- Uda się - powiedzieli prawie jednocześnie, zaśmiali się cicho.
To była pierwsza reakcja od dawna, taka prawdziwa relacja między nimi. Podeszli do drzwi i zakołatali bardzo starą kołatką. Odezwał się głos.
- Kto rujnuje spokój państwa Malfoy? - czekała niecierpliwie na odpowiedź.
- Wiktor Krum i Pansy Parkinson. My do państwa Draco i Hermiony Malfoy - powiedział chłopak.
Oboje zobaczyli jak znika owa rzecz, a następnie drzwi się otwierają. Weszli. Zaraz potem udali się do salonu, w sumie to Pansy udała się do salonu, a za nią poszedł Krum. Usiedli na wielkiej, skórzanej kanapie i patrzyli się w ścianę gdy zaraz usłyszeli kroki. Kroczyli ku nim Draco i Hermiona i ku zdziwieniu wszystkich z małym dzieckiem na rękach. Oboje przyszli państwo młodzi spojrzeli po sobie. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewali.
- Witam - powiedział Krum do Draco.
Uścisnęli sobie dłonie, a Parkinson skinęła do nich głową. Dalej patrzyła na dziewczynę o blond włosach na rękach dziewczyny.
- Witam Hermiono. A kto to? - powiedział zadziwiająco zachęcającym głosem do małej Angel, której zaszkliły się oczy.
- To nasza córka, Angel - powiedziała uradowana Hermiona i spojrzała z czułością na swojego męża.
W tym czasie w obojgu ich gości przechodziła burza. Wielka burza z piorunami, która właśnie ich zabijała.
- Śliczna - stwierdzili oboje.
Wcale nie będzie tak łatwo jak sobie to wyobrażali. Plan musi być jeszcze raz przestudiowany.

Perverse Fate | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz