Teoria względności (BokuAka)

399 55 10
                                    

Teoria względności

- Co robisz? – zagaił Bokuto.

- Biorę ulotkę. – Keiji wzruszył ramionami.

- Rany, kolejną?

XXX

Prawda, że normalnie nie grzebie się drugiemu człowiekowi w jego duperelach – ale to nie był człowiek. To był Akaashi.

No, to znaczy - nie był to zwyczajnie ktoś, przypadkowa osoba trzecia. To był jego facet.

Tak przynajmniej Bokuto na zagadnienie prywatności patrzył – takim czy innym sposobem musiał się uporać z odrobiną skrępowania, pomagając Keijiemu w porządkach.

Nawet jeżeli gnieździli się razem na kwaterze odkąd tylko każdy z nich opuścił rodzinne gniazdo, Koutarou przecież nigdy bez okazji nie wkładał łapy w nieswoje rzeczy. A okazji nigdy nie było.

Sięgnął beznamiętnie po stertę bezużytecznych papierzysk zaściełającą szafkę pod telewizor. Los owych karteluszek i karteluszków zdawał się z góry przesądzony. Jednak od niechcenia Bokuto zerknął na to, co już znalazło się w jego władzy i co zdążył zmiąć nieco w zaciśniętych rękach.

Na całe szczęście.

Ulotka, która nie przedstawiałaby sobą żadnej wartości, gdyby ktoś – Akaashi, jak Koutarou mniemał – nie napisał czegoś u spodu. Jakiś cytat. Nie przyjrzał się; kiedy tylko rozpoznał, iż widocznie świstek nosi na sobie jakąś informację, odłożył go z powrotem na mebel.

Następnie na wierzchu miał bilet do kina. Wykorzystany ewidentnie, zużyty, toteż zdziwił się, iż jego współlokator ze zwykłą sobie dbałością nie usunął zbędnej makulatury.

Uśmiechnął się triumfalnie, nieuczciwie pokrzepiony myślą, że może nie tylko on z nich dwóch ma wady. Obrócił bilet w palcach, coby zerknąć na tytuł filmu – i przy tej okazji znów mignął mu jakiś napis, który przeczytał odruchowo, jakby właściwy następnik pozostałych danych.

Zrobiło mu się głupio. Albo to jego megalomania, albo... to jego słowa? Z dnia, kiedy byli razem w kinie?

Dalej podobne napisy.

„Lubię ten nasz związek."

„Mówiłem już w tej minucie, że cię kocham?"

„Ach, zapomniałem... no nic. Kocham cię."

„Mogę ci coś przeczytać? Znalazłem to w Internecie. Miłość – silna choroba psychiczna blokująca proces racjonalnego myślenia. Będziemy w jednym domu wariatów?"

Każda kolejna warstwa sterty prezentowała jakiś autorski aforyzm dnia. Bilety, wycinki gazet, czasem zwykłe ulotki, jedna karta do gry, najzwyklejsze śmieci.

Cytaty, które w wobec tego łatwo mógł przyporządkować poszczególnym wydarzeniom, a więc dniom, nie układały się w porządku chronologicznym. Jak gdyby często przeglądane, wymieszane...

Wrócił do niehumanitarnie wyświechtanej ulotki, którą tym razem pozwolił sobie odszyfrować.

I już wiedział, że według chronologii powinna być na spodzie.

Ale w hierarchii osobistych wartości, nawet jeżeli zapisana nań złota myśl przedstawiała na tle reszty znikomą wartość poetycką, zdecydowanie okupowała górę.

XXX

- Hej.

- Mhm? - Wobec ichniej eksklamacji Akaashi obejrzał się na Koutarou, zawieszając palec tuż przed ekranem bankomatu.

- Kocham cię. Chcę by z tobą w związku.

Keiji nic nie odpowiedział, wstukał w milczeniu szereg cyfr.

- Głupio chlapnąłem, tak nagle, tak? – mruknął Bokuto, uśmiechając przepraszająco. – Długo o tym myślałem i....

-Ja nigdy nie myślałem o nas w ten sposób. Nie wiem. Ale tak, to było nagłe. Muszę pomyśleć. – Akaashi oddalił się do urzędowych spraw, zwykłych w banku. Miętosił nerwowo ulotkę w palcach.

Atmosfera zelżała trochę, literalnie odrobinę, dopiero przy wychodzeniu, kiedy brunet rzucił cicho:

- Myślę, że chcę dać takiej relacji szansę.

XXX

Wszystkie te świstki były ukojeniem, ostatecznym potwierdzeniem, gdyby wspólne życie – nie tylko istnienie obok siebie – za dowód nie wystarczyło.

Chyba Keiji zupełnie się przekonał. Do myślenia o nich w ten sposób.

Tak przynajmniej na owo zagadnienie Bokuto zaczynał patrzeć.


Ja albo mój środkowy 《Haikyuu》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz