Z tym największy jest ambaras... (TsukkiYama)

684 43 14
                                    

  Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało na raz. 

Spokojny obywatel może łatwo zwariować, kiedy od rana czeka na niego świat w chujowym stanie.

Budzi się.

Otwiera oczy. Przeciera.

Na telefonie sześćdziesiąt dziewięć procent baterii.

Na szafce nocnej po stronie Tadashiego napotyka bajzel. Od nowa musi ułożyć fidrygałki symetrycznie lub przynajmniej równo oraz schludnie.

„Strona Tadashiego" to nazwa przyjęta dla wygody domowników, dwóch, tylko po to, aby wymieniony brunet wiedział, gdzie w teorii może robić bałagan i gdzie ma wolny wstęp.

W teorii. Albowiem w praktyce to bałaganu nie można bezkarnie egzekwować nigdzie, jeżeli życie miłe, a wolny wstęp do sypialnio ostatnio obowiązywał raczej tylko pod nieobecność Tsukkiego, okazjonalnie w jego obecności, ale już pod żadnym pozorem w nocy. Wszak mieli w mieszkaniu kanapę. Nie dość to?

Kei się podniósł, włączył laptopa. Wiele spraw wymagało jego nadzoru w odległych krainach spod znaku RPG.

A tu chuj. Dosłownie. Sztuk kilka. Pornografia objęła monitor równie zachłannie, co falująca grupka obojga płci sama siebie.

Popatrzał chwilę, popatrzał, nic odkrywczego nie znalazł.

Zaś w kuchni Yamaguchi zadławił się spożywanym sokiem, gdy Tsukishima - z kamienną twarzą - zadał mu kilka bezpośrednich pytań. Nie bardzo więc mógł wyjaśnić, co szczególne znalezisko filmowe robiło na dysku blondyna, gdzie nie powinno nic zrobić ani nawet się znaleźć.

Bo że to nie usłużna reklama do umilania dnia (komu jak komu), ale plik zapisany na dysku, Tsukki zdążył wcześniej sprawdzić.

Jasnowłosy dopił z wolna, z godnością szklankę napoju gazowanego. Zabrał się za metodyczne szorowanie zębów i, patrząc na tę czynność w ściennym lustrze, usiłował nie myśleć o ruchach frykcyjnych.

Z pogardą splunął pastą do umywalki, facjatę zrosił wodą i z oburzeniem trzasnął wszystkimi drzwiami, przez które przechodził w drodze do salonu.

Jego uszu dobiegł brzęk tłuczonej doniczki, więc ruszył w stronę wyjścia na balkon.

Kawałki ceramiki spostrzegł w drugiej kolejności, najpierw posłał złe spojrzenie kocurowi i kotce. Czarno na białym, czarny kocur na białej kotce.

Wymówi to mieszkanie. Wpadł jak śliwka w złe otoczenie. Wyprowadzi się.

Zabierzcie. Mnie. Stąd.

Gdy otworzył drzwi, kocur fuknął. Tsukki bez zwłoki odfuknął.

Z dwojga złego wolałby już martwe ptaki na parapecie. Byłyby dla niego odpowiednio zimne.

Wiosna idzie, szlag by to. Życie się odradza.

Pękają pierwsze lody, pierwsze błony dziewicze... kurwa, zaraźliwy ten nastrój.

Wolał jesień. Leje deszcz, liście opadają, melancholia na całego, człowiekowi wszystko zwisa... szlag.

Żałował coraz bardziej, że przesunął wizytę u dentysty z dzisiaj na za tydzień. Może jakie takie borowanie coś by tu pomogło, zanudziło ożywione zmysły. A tak – radź sobie sam.

Jakkolwiek by tej „samodzielności" nie rozumieć.

Ogarniało go rozdrażnienie, razem zresztą z migreną.

Ja albo mój środkowy 《Haikyuu》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz