25. Golf, pojedynek i tarapaty

2.9K 176 16
                                    

Słyszałam całą rozmowę. Nie ładnie jest podsłuchiwać, ale czy ja właśnie słyszałam, że oni zerwali? A właściwie Klaudia zerwała, tylko Bartek tak jakby się tym nie przejął. Siedzieliśmy w ciszy. Bałam się spytać o cokolwiek, ale brunet o dziwo był spokojny. Siedział i patrzył się w białą ścianę.
- Bartek, naprawdę przykro mi, że Klaudia zerwała
- Serio? A mi nie jest przykro- Powiedział uśmiechając się do mnie. Zdziwiła mnie ta odpowiedź. Po nim się czegoś takiego nie spodziewałam.
- Przepraszam, że podsłuchiwałam i...- Nie dokończyłam, bo chłopak mi urwał, a później przytulił do siebie.
- Ciii, proszę nie mów już nic o niej, a także tematach z nią związanych- Pocałował mnie w czoło i spłonęłam rumieńcami.
- Chciałabym pomóc ci jakoś w tej sytuacji - Wtuliłam się w niego mocniej. Zaczynało sie ściemniać. Ja z moją ręką byłam poprostu uziemiona. Położyłam się na łóżku, Bartek zrobił to samo. Pierwsze moje myśli to: "Co on robi". Wpatrywaliśmy się w swoje czekoladowe oczy, aż w końcu Bartek zaczął odpływać.

"Mam blizny, nawet jeśli nie zawsze są widoczne
Ból staje się mocny, ale teraz jesteś tutaj i nie czuję nic"

***
Zostały dwa dni do meczu z mistrzami świata. Kiedy już się obudziłam Kapustki nie było. Wyparował. A może on jednak chciał się oświadczyć tej Klaudii?
Zrobiłam to co zawsze rano, poszłam na śniadanie, a na dole stali już chłopcy, gotowi gdzieś jechać.
- Gdzie się wybieracie?- Spytałam podchodząc do Wojtka.
- Na pole golfowe, możesz jechać z nami jeśli chcesz. Tylko twoja ręka, oraz podbródek - Powiedział lekko speszony, ale za razem zatroskany. Widać po jego oczach. Obiecał coś rodzicom. Ostatnio nie mam z nimi dosłownie żadnego kontaku. Co pytam Wojtka co z nimi, ten omija temat. Coś jest na rzeczy. Czuję to poprostu.
- Spokojnie, będę tylko oglądać - Utwierdziłam go w przekonaniu, że nic mi nie będzie.
Wsiedliśmy do busa. Do mnie dosiadł się Arek.
- Nie obrazisz sie jak o coś spytam?- Zapytał
- No nie, mów
- Ty spałaś z Bartkiem?
- Arek... myśl logicznie! On ma dziewczynę
- Już jej nie ma, ale chciałem zapytać, bo widziałem jak wychodzi z twojego pokoju. Był jakiś taki nie swój
- Aha, to już sama nie wiem
- Wiem, że nie jesteś jeszcze gotowa na to co ja, ale może przyjaciele na początek?
- Przyjaciele- Uścisnęłam go, a już po chwili byliśmy na miejscu. Usiadłam na ławce i zaczęłam podziwiać, jak im to idzie. Sama chciałabym spróbować, ale jakoś nie bardzo mam jak.

Chłopcy próbowali, trudzili się, a przynajmniej tak to wyglądało, lecz jedyne co im wychodziło to wyrywanie trawy z ziemi. Chodź przyznam, że Piszczkowi i Lewemu nieźle to szło. A przynajmniej lepiej niż reszcie. Ja postanowiłam się przejść po polu golfowym. Nic innego nie mam w tej chwili do roboty. Dziś jest ładna pogoda, w sumie tutaj odkąd przyjechaliśmy zawsze była ładna pogoda.
Nagle usłyszałam jakiś hałas z tyłu i się odwróciłam. Za mną jechał Wiśnia, wraz z Jędzą i kimś jeszcze. Zapatrzyli sie na siebie i gdyby nie ktoś, kto mnie odciągnął, potrącili by mnie. Za mną stał Bartek, a właściwie leżał.
- Nic ci nie jest?! Boże nie wybaczył bym sobie gdyby ci się coś stało!- Przytulił mnie od razu. Poczułam ciepło jego słów. One dobrze na mnie działają.
- Nie, wszystko jest okej. Dzięki tobie, ale czemu byś sobie tego miał nie wybaczyć?- Liczę tylko na kilka słów które znaczą: "Lubię cię, tak bardzo, bardzo cie lubię". Bo to już coś.
- Eee...Wojtek byłby na mnie zły, że mu siostry nie uratowałem, a za razem swojej... koleżanki- Idę sobie czymś walnąć w łeb, ok? Kiedy już wróciliśmy, Jędza oczywiście mnie przepraszał, a jak mój brat sie dowiedział to dostał szału. Ojć? Będzie źle. Później pojechaliśmy na trening. Lewy i Grosik zrobili pojedynek freestyle'owy. Kryteria były różne i w sumie nie wiadomo kto w końcu wygrał. Lecz ja też chciałam spróbować, co tam z moją ręką, phi. Najwyżej sobie jeszcze drugą dobije. Kiedy zaczęłam podbijać, potknęłam się o coś, ale złapał mnie Kapustka. Ludzie czy to jest jakieś fatum!? On mnie znów ratuje...To już jest przesadzone.
- Widzę Księżniczka znów w tarapatach- Roześmiał się
- Księżniczka w tarapatach dałaby sobie radę - Powiedziałam również się śmiejąc, chodź wcale mi do śmiechu nie było.
- Nie chciałem cie urazić- Odpowiedział smutno.
- To ja nie chciałam, eh to znaczy...Umm no? Wiesz? Ja już chyba pójdę - Brunet chciał mnie zatrzymać, lecz ja czekałam już w busie. Nastepnie wróciliśmy do hotelu. Chłopcy i trener zaczęli rozdawać autografy i te inne, więc ja poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżku i zasnęłam z myślą, czemu zachowuję się przy Bartku jak idiotka?...

Wgl nie spodziewałam się tych 17 komentarzy, ponad i 35 gwizdek, a ich również było więcej💞!


Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz