I. To dopiero początek

2.8K 207 18
                                    

" Yuuri"

      Samolot nagle się zatrzymał, po chwili dało się słyszeć typowy dźwięk trąbek, gratulujących udanego i bezpiecznego lotu. Po tych kilkunastu godzinach w samolocie, bardzo się na ten dźwięk ucieszyłem, bo wreszcie będę mógł wyjść i wyprostować zdrętwiałe kończyny. Czekałem jedynie na sygnał do odpięcia pasów a chwilę później już wychodziłem z siedzenia i czekałem aż inni pasażerowie ruszą się do wyjść. Bagaży jako takich nie miałem, bo idąc za radą mamy wysłałem je w tamtym tygodniu do przyjaciółki mojej mamy, która zgodziła się mną zająć przez czas pobytu w Rosji. Ruszyliśmy, a ja odruchowo zacisnąłem dłoń na ramieniu plecaka. Wolałem go nie zgubić, w końcu to w nim mam swoje najpotrzebniejsze rzeczy, łącznie z ważnym zdjęciem. Nagle o moje ciało uderzyło chłodne powietrze. Poprawiłem szalik wraz z okularami i powoli zacząłem schodzić, mając na uwadze to, że gdy nie jestem uważny z łatwością mogę wywinąć orła.  I tak w bezpieczny sposób stanąłem na ziemi Rosyjskiej. Wziąłem głęboki wdech, czując jak mocne, zimne powietrze przeszywa moje płuca. Kaszlnąłem, idąc w stronę lotniska. Po chwili byłem już w ciepłym pomieszczeniu, na co moje okulary zapragnęły zaparować, jako ich przywitanie z tym mroźnym krajem. Zaśmiałem się w duchu, wycierając je i idąc w stronę wyjścia, lecz najpierw kontrola paszportu, gdzie można było dostać szału oraz bólu nóg. Dlatego by jakoś umilić sobie ten czas oczekiwania może wypadałoby zadzwonić do mamy? Bo jeśli się nie mylę jest u niej dwunasta. Wybrałem numer i odebrała od razu.

- " Moshi, moshi? Yuuri?"

- Tak mamo. Właśnie wylądowałem i czekam na kontrolę.

- "Całe szczęście. Skarbie wiesz, że jak coś masz pilnować się Anastasiji. Kochanie muszę kończyć, bo mamy dość spory ruch. Porozmawiamy wieczorem. Kocham cię."

- Jasne, ja ciebie też mamo. Do usłyszenia.- i się rozłączyłem, a po kilku minutach opuściłem wariatkowo, jakim była ta kolejka. Spojrzałem do góry, szukając jakieś pomocy oraz jednocześnie sprawdzając swoją wiedzę. Lecz pomimo nauk w szkole, dalej miałem problemy z odczytywaniem poniektórych słów. Nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy moje nazwisko. Może mam zwidy, jednak tak dla pewności wolałem się odwrócić. I dobrze, że to zrobiłem, bo odnalazłem kobietę u której spędzę następne trzy lata. Podbiegłem w jej kierunku.

- Katsuki Yuuri?- spytała płynnie po japońsku z czego się ucieszyłem.

- Tak. Pani Nikiforov Anastasija?- ta przytaknęła z uśmiechem przytulając mnie do siebie. Poczułem jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Jednak to nie dobrze, gdy jest się nieprzyzwyczajonym do kontaktu cielesnego z obcymi. Po chwili mnie puściła, łapiąc za dłoń, tłumacząc to łatwą możliwością zgubienia się w obcym miejscu. Podziękowałem jej z uśmiechem i ruszyliśmy w stronę parkingu. Przez całą drogę to kobieta rozmawiała. Opowiadała o Moskwie z taką pasją jak ja bym mógł o łyżwach czy mojej potrawce wieprzowej. Dowiedziałem się kilku rzeczy, których nie przekazała mi mama. A mianowicie miała syna, który był ode mnie starszy o cztery lata, czyli już studiował. Jej mąż prowadzi lodowisko przy ich domu, co bardzo mnie ucieszyło, bo miałem gdzie chodzić by trenować...

- Przepraszam, że zapytam, ale jak nazywa się pani syn?

- Ach! No tak, musisz go znać skoro jesteś łyżwiarzem. Victor Nikiforov. Moja rusałka, właśnie wraca dziś z ojcem i trenem z turnieju, więc chciałabym cię poprosić o pomoc. Hiroko mówiła, że jesteś dobry w gotowaniu. To prawda?

- Ttak...- powiedziałem niepewnie. analizując powoli to co do mnie powiedziała. Ona jest matką TEGO Victora Nikiforova?! Na początku myślałem, że  to tylko podobieństwo w nazwiskach. Ale żeby ta kobieta była matką mojego idola?! Chyba za chwilę wrócę do Japonii. Kobieta chyba zauważyła co się ze mną dzieje, bo się melodyjnie zaśmiała.

- Fan Vici? Nie martw się, gdy tylko się dowie będzie szczęśliwy. On kocha swoich fanów.

- Nie!- krzyknąłem gwałtownie, co lekko ją zaskoczyło.- Proszę niech pani zachowa to w tajemnicy. Proszę. Nawet nie sądziłem, że go spotkam, przyjechałem tu by rozwijać swoje umiejętności i kiedyś gdy choć odrobinę bym się do niego zbliżył dzięki własnemu wysiłkowi, chciałbym z dumą móc mu powiedzieć, że go podziwiam od prawie dziesięciu lat..- zatkałem sobie usta dłonią, spalając buraka. O czym ty chłopie mówisz, zwłaszcza że do jego matki! Pewnie ma cię teraz za jakiegoś psychola lub innego dziwaka. Jednak ta uśmiechnęła się delikatnie, łapiąc mnie za nos, czym kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi.

- Oczywiście, że zachowam to dla siebie. Jednak ty mój drogi nauczysz mnie japońskiej kuchni! Od niedawna moi chłopcy mają na nią ochotę, a to właśnie azjatycka kuchnia jest moją piętą Achillesa. A takie coś nie przystoi zawodowemu kucharzowi.- mruknęła. Przytaknąłem wyciągając w jej stronę mały palec. Posłała mi zaciekawione oraz pytające spojrzenie. Chciałem już cofnąć rękę, lecz złapała mój palec swoim drobnym palcem.- Czy to jest ta popularna forma składania obietnic?- przytaknąłem, z czego się ucieszyła. Chyba wiem czemu mama się z nią zaprzyjaźniła. Od zawsze lubiła takie osoby, pełne radości, pozytywnego myślenia i humoru. Zerknęła na znajdujący się na nadgarstku zegarek i pociągnęła mnie w stronę drzwi na zewnątrz.- Skoro tak, to nie mamy dużo czasu. Będą w domu za trzy godziny a chciałabym przywitać ich tradycyjnym japońskim śniadaniem.

- Zgoda, ale będę mógł po zrobieniu udać się na lodowisko? Stęskniłem się za swoimi łyżwami.- ta jedynie się uroczo zaśmiała, przystając na moją propozycję. Po chwili opuściliśmy ciepłe i przytulne wnętrze, witając się z zimnym Rosyjskim chłodem, który miał w sobie ten specyficzny urok. Bo będąc tylko na zewnątrz czułem się tak jak za pierwszym razem gdy wchodziłem na lodowisko. Uśmiechnąłem się, kierując się za blondynką w stronę parkingu. Chwilę później wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w ciszy do mojego tymczasowego domu...

Od autorki: Witam was moi drodzy. Mam nadzieje, że początek nie wydał wam się trochę banalny jeśli chodzi o to jak Yuuri pozna Victora, jednak taki mi najbardziej pasował do tego co ma wyjść dalej. Mam również nadzieje, że nikogo nie zanudziłam :)

Dedykacja dla osoby, której prace poruszyły moje serce :)

Dobrze, że jesteś / VictuuriWhere stories live. Discover now