O tym, że Tony ma serce

10.1K 592 54
                                    

Otworzył oczy i rozejrzał się. Był w pokoju Ann. Doskonale pamiętał co się stało wczoraj. Spojrzał na śpiącą dziewczynę. Przez resztę nocy nie miała koszmarów, więc Tony był już spokojniejszy. Wstał powoli i wyszedł cicho z jej pokoju.
-Stark?- usłyszał głos Natashy.- A ty co?
Spojrzał na nią.
-Ann miała koszmary.- odparł krótko.
-Czyżbyś miał serce?- uśmiechnęła się cwaniacko.
-Mam tylko reaktor łukowy.- odpowiedział wymijająco.
-Ty stary sknero.
-Miło mi.- wymianą ją i poszedł do kuchni.

Ann obudziła się godzinę później. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. Było południe. Stark pewnie już od dawna nie śpi. Wstała i ubrała się w luźne spodnie i szarą bluzkę.

-O czym tak myślisz Tony?- zapytał Bruce. Naukowiec spojrzał niepewnie na niego. Miał lekko zamyśloną minę.
-Pamiętasz to ostatnie wtargnięcie? Zastanawia mnie coś co powiedział ten typek.
-Co takiego?
-Zapytał ją od kiedy jest chora. Cały czas mnie to nurtuje, ale jakoś nie mam serca jej zapytać.
Baner spojrzał na Starka. Serca? To coś nowego.
-Tony dobrze się czujesz?- spojrzał na niego podejrzliwie.- Piłeś?
-Nie. Ja ci mówię o moich przemyśleniach, a ty z takim pytaniem. Chociaż...- zamyślił się.- No dobra to jednak normalne.
-Musimy ją zapytać.- powiedział chcąc przywołać Starka do rzeczywistości.
-Później.
-Lekceważysz to.

Ann weszła do kuchni. Baner i Stark stali obok blatu i rozmawiali po cichu.
-Dzień dobry.- powiedziała Ann.
-Dzień dobry.- odpowiedzieli. Dziewczyna wyjęła miskę, płatki, mleko i łyżkę. Usiadła przy stole i zaczęła jeść.
-Lepiej teraz.- szepnął do Starka
-Nie.- odszeptał.
-Tak.
-Nie.
-Nie.
-Tak.- odpowiedział Tony.- Kurde.
Baner uśmiechnął się zwycięsko i wyszedł z kuchni. Stanął za drzwiami, by go nie widzieli Stark spojrzał na dziewczynę niepewnie.
-Em...- zaczął. Niebieskie oczy spojrzały na niego.
-Tak?
-No ten... Jak się czujesz?- spytał. Baner strzelił sobie face palma.
-Dobrze.
-Tak? Nie miałaś już koszmarów?
-Nie. Dzięki, że wtedy zostałeś.
-Nie ma sprawy. Jakby co to mów śmiało, gdyby coś się działo.
-Jasne.- uśmiechnęła się.
-Smacznego życzę. Zmykam do pracy.- wyszedł z kuchni. Natknął się na Bruca. Jego wyraz twarzy nieco go przestraszył.
-No co?- zapytał głupio.
-Ty chyba boisz się tego co, by powiedziała.
-Em... Co?- zapytał zdziwiony.
-Boisz się tego co usłyszysz.
-Nie gadaj głupot.- ruszył w stronę holu.

Mężczyzna w czarnym kostiumie wszedł przez okno do budynku. Zabezpieczenia nie były dla niego problemem, nawet te ze Stark Tower.
Był teraz w pokoju dziewczyny. Ostatnio trochę pokrzyżowała mu plany, więc postanowił dać jej nauczkę.

Ann weszła do swojego pokoju. Chciała zwinąć swoje buty i iść na trening. Schyliła się i zajrzała pod łóżko. Sięgnęła po obuwie i wstała.
-Błąd.- usłyszała znajomy głos. Już wiedziała co robić. Szybki unik w bok. W jej uszach rozbrzmiał ten sam psychiczny śmiech.
-Wynocha.- zamachnęła się i kopnęła intruza. Chyba trafiła w brzuch, ale nie była pewna, bo mężczyzna nagle zniknął.
-Co jest...? Auć.- coś spadło na nią z góry.
-Popełniasz ciągle te same błędy.- zachichotał. Ann zmroziło.
-Złaź ze mnie ty zboku.- zaczęła się wiercić.
-Weź przestań. To nudne.- złapał ją za ręce i przyszpilił jej nad głową i lekko się nad nią nachylił. Brzuch zaczynał ją boleć od ciężaru mężczyzny.- Popełniasz ciągle te same błędy. Kto cię uczył?
-Złaź!- warknęła mu w twarz.
-N...I...E.- zaśmiał się. Ann się wściekła. Uwolniła nieco mocy przez co mężczyzna podskoczył jak oparzony. Skorzystała z okazji i szybko wstała. Wybiegła z pokoju, a obcy pobiegł za nią.

Córka bohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz