Ostatek nadzieji - część 4

8.3K 517 38
                                    

(Najdłuższy rozdział! Miłego czytania.)

  Natasha kopnęła kolejnego przeciwnika powalając go na łopatki. Po skroni leciała jej stróżka krwi.
-Natasha.- krzyknął Bucky i wskoczył przed nią. Tarczą przywalił jakiemuś brunetowi w twarz. Ten jednak zamachnął się nożem robiąc mu płytką ranę na ramieniu. Steve szybko powalił przeciwnika Bucky'ego.
Wokół nich zabłysł czerwony dym. Wanda zgrabnie wylądowała, trzymając w rękach Ann. Dziewczyna słabo utrzymywała przytomność. Bariera wzrosła dookoła grupki Avengers.
-Pomogę ci.- zaoferował Bucky podchodząc do kobiety. Delikatnie wziął Ann na ręce.
-Co z nią?- zaniepokoiła się rudowłosa.
-Musi dostać lekarstwo na astmę.- Wanda uniosła ręce w górę wzmacniając osłonę dookoła nich. Ludzie na zewnątrz zaczęli do nich strzelać, lecz te ich próby przebicia się poszły na marne.
-Stark.- odezwał się Steve do nadajnika.- Gdzie ty jesteś?
-Tuż za tobą mrożonko.- odezwał się Tony. Rozległ się wybuch. Wszyscy spojrzeli w stronę budynku którego prawa strona zaczęła się zawalać. Iron Man wyleciał spomiędzy walącego się gruzu, trzymając na rękach Krisa z jego młodszą siostrą. Wylądował obok swojej ekipy i postawił chłopaka na ziemi.
-Ale z was ślimaki.- skwitował miliarder celując w wroga.
-Co z twoją zbroją?- zaniepokoiła się Wanda widząc, że brakuje mu lewej rękawicy.
-A no... Staruszek chyba się spodziewał, że wpadniemy.
-A co to znaczy?- wtrącił Bucky trzymając Ann.
-Jakiś robót przed chwilą rzucił mną o ścianę.- powiedział lekko wściekły, że tak go potraktowano.
-Jakiś robot sklepał ci maskę?- spytała uszczypliwie Natasha.
-Bardzo śmieszne.- prychnął.- Wycofajcie się, a ja się tym zajmę.
-Zostaję.- wtrąciła Wanda.
-Dobra. Ale reszta odwrót.
Wzleciał do góry. Jego wzrok spoczął na zawalonej części budynku. Ten robot raczej prędko się nie podda.- pomyślał Stark. Wanda znalazła się tuż obok niego. Jeszcze się nie przyzwyczaiła do latania, ale robiła już spore postępy.
-Lepiej trzymaj się za mną.- przestrzegł mężczyzna. Kobieta nie odezwała się, bo jej uwagę przykuło poruszenie wśród gruzowiska.
Odłamki materiału budowlanego wzleciały we wszystkich kierunkach. Zalśniła zbroja maszyny. Robot dwa razy większy od zbroi Starka ruszył w ich kierunku.

-Ann? Jak się czujesz?- spytała Natasha pochylając się nad dziewczyną. Niebieskooka usiadła powoli.
-Już lepiej.- rozejrzała się.- Jesteśmy w ścigaczu?- spytała zdziwiona.
-W jego większej wersji.
-Gdzie Tony?
Natasha chwilę zwlekała.
-Został. Kazał nam iść, żeby ci pomóc.
-Co? Idę. Wujek nie jest normalny...- próbowała wstać, ale kobieta ją powstrzymała.
-Lepiej nie. Kazał nam cię pilnować.
-No ale...- nagle coś jej zaświtało.- No dobra.- udała zmartwioną.
-Będzie dobrze. Odpocznij.- wyszła z kabiny.
Widać, że mnie jeszcze dobrze nie znasz.
Wstała i natychmiast podeszła do okna. To będzie proste.
Otworzyła okno i wyszła na zewnątrz.
No to teraz...
Odepchnęła się od maszyny i wylądowała na drzewie.

Wanda uderzyła plecami o ziemię. Zakrztusiła się oddechem.
-Wanda.- Stark chciał do niej podlecieć, ale metalowa łapa złapała go za nogę. Obrócił się lekko i strzelił blaszakowi w ramię. Uścisk zelżał.

Ann przystanęła na chwilę. Las otaczający posiadłość nie był zbyt pomocny.

    Maszyna zamachnęła się. Jej celem stała się teraz unieruchomiona na ziemi kobieta. Stark zaczął strzelać w robota, ale ten nawet nie drgnął.
-Co jest...?- mruknął pod nosem. Nagle zza drzew wyskoczyła Ann. Dziewczyna biegła ku kobiecie. Maszyna zaczęła opuszczać swoją górną kończynę.
-Ann stój!- krzyknął Tony. Dziewczyna nie posłuchała i wskoczyła przed robota, zasłaniając ciałem Wandę. Wyciągnęła ręce przed siebie. Niebieski blask otoczył je. Miliarder zamarł, gdy maszyna uderzyła o niewielkie pole siłowe wytworzone przez jego córkę. Postanowił nie tracić czasu.
-Wal w niego wszystkim.- powiedział. Zbroja wykonała polecenie. Tony uśmiechnął się. Maszyna padła.
    Ann opuściła ręce. Pole zniknęło. Były bezpieczne. Upadła na kolana ze śmiechem. Nie sądziła, że się uda.
    Stark wylądował kilkanaście metrów od niej. Zaczął iść w jej stronę.
    Spojrzała na niego. Wstała. Po chwili rozległ się wystrzał. Nagle przed oczami dziewczyny coś walnęło prosto w Tony'ego i odrzuciło go w bok.
-Tato!- krzyknęła i zaczęła biec w jego stronę.
Pierwszy raz nazwałaś mnie tatą.- przemknęło przez myśl Starka. Zamknął oczy. Nie czuł już nic.
   Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Nie zwalniała. Nagle poczuła szarpnięcie w okolicy ramienia. Zatrzymała się nagle i spojrzała na lewą rękę. Świeża krew wypływała z rany postrzałowej. Coś jej zaświtało. Spojrzała za siebie.
    Jej wujek celował do niej z pistoletu.
Rusz się.- pomyślała.- Ojciec jest ważniejszy.
Zaczęła znowu biec w stronę Tony'ego.
Kolejny strzał.
Ostry ból.
Nie zwalniała.
Padła na ziemię dwa metry od Starka. Oberwała w nogę.
Nie poddam się.
Zaczęła się do niego czołgać. Złapała go za rękę na której już nie było metalowej rękawicy. Czuła, że przeszyły ją cztery pociski jednak nie zwracała na to uwagi mimo rozdzierającego bólu. Uwolniła moc. Uratuje go.
-Trzymaj się... Tato.- straciła przytomność.

Córka bohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz