Nareszcie

194 15 2
                                    

  Ruda miała bardzo dziwny i przyjemny zarazem sen. We śnie widziała siebie i Jamesa, już dorosłych.
  Lily Potter siedziała w łazience swojego domu z pozytywnym testem ciążowym w dłoni. Drugą ręką zasłaniała sobie usta. Była zszokowana, nie wiedziała jak się się zachować. Ona? W ciąży? Przecież miała dopiero dwadzieścia lat! Niby od zawsze tego chciała, ale dziecko to wielka odpowiedzialność, szczególnie w tych czasach.
  Rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę...
  Do łazienki wszedł James. Od razu zauważył siedzącą pod ścianą żonę.
-Co się stało, kochanie?
-Hm, nic, James - wstała i od razu zakręciło jej się w głowie. Gdyby nie pomocna dłoń męża wywróciłaby się. Ręce zaczęły jej się trząść. Nie, przecież nie może się tutaj rozpłakać! Cholera, nie teraz!
  Test ciążowy cicho spadł na podłogę. James bez słowa podszedł i podniósł go. Uśmiechnął się pod nosem.
-Jesteś w ciąży?
Zanim zdążyła wykrztusić jakiekolwiek słowo, rozpłakała się na dobre. Pokiwała głową i zakryła twarz dłońmi. Nie wiedziała co powinna teraz czuć.
Usłyszała głośny śmiech Jamesa. On zawsze działał na nią najlepiej, był jak czekolada, lekarstwo na wszystko.
-Lily, przecież to cudownie! To najlepsze, co nas spotkało!
-A ślub, James? -  powolutku szczęście zaczęło rozlewać się po jej ciele. Na początku było zimne, niepewne. Później stopniowo zmieniało się we wrzącą euforię.
-To spotkało nas osobno. Teraz nosisz pod sercem połowę mnie i połowę ciebie. Kocham cię - James otarł kciukiem jej łzy. - I kocham tego kwiatuszka. Nie ważne, kim będzie, zawsze będę w nim widział ciebie i te wszystkie wspólne lata, kochanie.
Do Lily dopiero teraz dotarło, że będzie miała dziecko. Swojego maleńkiego kwiatuszka, połowę Jamesa i siebie. Zaczęła się głośno śmiać, skakać i piszczeć. Czule ucałowała męża i dotknęła swojego brzucha.
-Za cztery miesiące będzie widać, wiesz? - szepnęła. James zetknął się z nią czołem i uśmiechnął się z miną szaleńca.
-Wiedziałem, że kiedyś ta chwila nastąpi. Zawsze w to wierzyłem, nawet kiedy w ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi.
-Kocham cię, James.
-Ja ciebie też.
  Po tym wyznaniu się obudziła. Miała przemożne wrażenie, że gdyby opowiedziała chłopakowi swój sen tylko do połowy, umiałby dopowiedzieć zakończenie, że śniło im się to samo.
  Wróciła myślami do wizerunku Pottera jako kogoś, kto spędza z nią całe życie, kto może być połówką jej małego kwiatuszka, do wizerunku Pottera jako jej męża. Uśmiechnęła się na samą myśl.
  Teraz pojawiło się ważne pytanie: powinna mu to powiedzieć? Może… może on już w ogóle jej nie kocha. Przecież kiedy przytulała się do niego nieuczesana, w samej piżamie, nie mogła wyglądać atrakcyjnie.
   Lily wstała z łóżka, trzęsącymi się rękami zaczęła się ubierać. Czy od teraz to ona będzie uganiała się za tym sławnym i przystojnym Jamesem Potterem? Ta myśl nie chciała dać jej spokoju. Błąkała się gdzieś z tyłu głowy aż do pewnej przerwy, na której Lily usłyszała rozmowę chłopaka z Huncwotami.
-Mam takie przeczucie, że jej śniło się to samo, tylko boję się zapytać, żeby jej nie spłoszyć. Przez ten cały czas, kiedy się nią opiekowałem, ani razu nie wyznałem jej miłości, a jej to, cholera, chyba odpowiada. To okropne!
-Wiesz, jeśli twoje przypuszczenia są prawdziwe, to niedługo się o tym przekonasz - uznał Remus.
-Też tak sądzę - wzruszył ramionami Peter.
  Lily wzięła głęboki oddech. Musi z nim pogadać. Podeszła do nich i cichutko szepnęła:
-Musimy porozmawiać, James. Znajdziesz dla mnie chwilę?
-Jasne, Lily - dziewczyna kątem oka zauważyła, że Potter rzucił znaczące spojrzenie przyjaciołom.
  Złapała go za rękę i poprowadziła w bardziej ustronne miejsce. Coraz trudniej jej się oddychało.
-Hm, bo widzisz, James… Ja… bardzo cię lubię ale, hm, nie wiem, czy ty cały czas mnie kochasz, bo, no wiesz… Nie chcę zniszczyć naszej relacji, hm, no ten…
-Och. Już rozumiem. Nie czujesz tego samego co ja - James wyraźnie posmutniał. - Niestety, nie możemy zostać przyjaciółmi. To dla mnie za duże wyzwanie. Przepraszam.
Lily nie takiej reakcji się spodziewała. Stała osłupiała i nie mogła wykrztusić słowa.
Po chwili uprzytomniła sobie, że jeśli Potter teraz się obrazi, później już nie będzie okazji, żeby z nim pogadać.
-James, czekaj! Jaaaameees! Nie to chciałam powiedzieć, czekaj! - dopadła do chłopaka cała zdyszana.
-To co chciałaś powiedzieć?! ,,Dzięki za pomoc, ale nic z tego nie będzie,  mam innego”, to mi przyszłaś powiedzieć? - głos Pottera był zdesperowany, smutny.
-Nie, idioto! - Lily zdziwiła się, kiedy usłyszała swój ton. - Chcę ci powiedzieć, że cię kocham!
James już miał odejść, kiedy dotarły do niego słowa Lily.
-Czekaj, co?
-Kocham cię, Jamesie Potterze.
   Nie było żadnej reakcji. Nie pocałował jej, nie odwzajemnił wyznania. James tylko stał i patrzył. Przez chwilę Lily myślała, że on naprawdę jej nie kocha, że ona zrobiła krok w jego stronę zbyt późno. W następnym momencie zabuzowała w niej złość i determinacja. Zmarszczyła brwi, wspięła się na palce i złożyła ciężki, wymowny pocałunek. Była zła, była zakochana, była wzburzona.
James odwzajemnił pocałunek. Nareszcie.
Lily roześmiała się i uwiesiła chłopakowi na szyi.
-Wyglądasz zupełnie inaczej niż przed chwilą… Masz takie śliczne iskierki w oczach.
-Bo bałam się, że mnie nie kochasz - Ruda splotła palce z palcami Pottera.
-Czyli teraz oficjalnie jesteśmy parą?
-Tak. Chcę cię poinformować, Potter, że czuję się pokrzywdzona, ponieważ nie odpowiedziałeś na moje ,,kocham cię”.
-Na to trzeba zasłużyć - pocałował Lily w czoło.
-A jak?
-Spełnisz każde moje życzenie. Z wzajemnością i umiarem, oczywiście.
-A więc: dzisiaj każde z nas będzie robiło rzeczy, o które poprosi to drugie, tak? W takim razie, pocałuj mnie jak nigdy wcześniej.
-Tu i teraz? - James uśmiechnął się zadziornie i uniósł brew.
-Tu i teraz - potwierdziła. Chłopak bardzo powoli zbliżał się do jej twarzy. Delikatnie złożył pocałunek na jej ustach. Stopniowo zwiększał nacisk i jego namiętność.
  W końcu siła pocałunku przygwoździła ją do ściany, ale nie dbała o to.
  Słyszała za plecami szepty i śmiechy, ale nie obchodziło ją to.
Poczuła, że Potter delikatnie unosi ją w talii, więc oplotła nogami jego biodra.
W końcu odsunął się od niej.
-Inaczej, Lily? - uśmiechnął się uwodzicielsko. Dziewczyna pokiwała głową. Kręciło jej się w głowie, bała się, że jeśli James postawi ją na ziemi, nie ustanie na własnych nogach.
-Chodźmy, Huncwoci się pewnie niecierpliwią - powiedział Potter, delikatnie zsunął ją z siebie, ale mocno złapał za rękę.
  Kiedy Ruda szła obok swojego chłopaka, czuła się czysta, szczęśliwa i ciągle stęskniona za jego dotykiem. Kochała go, kochała jego wady i niedoskonałości.
  Doszli do miejsca, gdzie zostawili przyjaciół. Gdy Huncwoci ich zobaczyli, Syriusz zaczął bić brawo, reszta się do niego dołączyła. Ich radość została szybko stłumiona, bo obok przeszła profesor McGonagall, która kazała im się opanować. Lily jednak mogłaby przysiąc, że i ona się uśmiechała.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miałam przytrzymać ich conajmniej do czerwca, ale to dla mnie za duże wyzwanie. Ten rozdział pisałam tyyyle czasu, że okropnie mnie zmęczył.

Jeleń, szczur, wilkołak, pies, Huncwoci są THE BEST!!!Where stories live. Discover now