*✲゚*。 1 ~

7.7K 583 200
                                    

    Głośne rozmowy rówieśników przedzierały się przez muzykę w słuchawkach i drażniły uszy drobnego bruneta, który kroczył środkiem korytarza, wlepiając wzrok w ubrudzone farbą czubki zniszczonych trampek.

    Yoongi czuł na sobie kpiące spojrzenia i nie był w stanie poradzić nic na to, że jego ręce, kurczowo zaciskające się na szkicowniku, zaczęły lekko drżeć, a serce przyspieszyło, usiłując wydostać się z piersi. Przygryzł wargę i przygarbił się jeszcze bardziej, przez co wyglądał jak zagubione dziecko – i tak też się czuł.

    — Yoongi! — zawołał znajomy głos, przedzierając się przez głośne dźwięki piosenki.

    Brunet zatrzymał się i przeniósł wzrok na ciężkie buty, których właściciel zagrodził mu drogę. Przełknął nerwowo ślinę, czując, jak jego oddech przyspiesza, a on nic nie może z tym zrobić. Rozejrzał się dyskretnie na boki i zauważył, że spojrzenia wszystkich osobników znajdujących się na korytarzu skierowane się na niego.

    Obrzydliwy śmiech odbił się echem od metalowych szafek, aby dotrzeć do uszu Yoongiego i przyprawić jego całe ciało o dreszcze. Odgłos ten brzmiał bowiem dla niego tak, jakby ktoś przejechał widelcem po talerzu dla czystej zabawy.

    Zacisnął powieki, modląc się w duchu, aby to wszystko zniknęło. Nie chciał się już bać, nie wiedział nawet dlaczego się boi. Czemu strach paraliżował go tak bardzo? Przecież jeszcze niedawno czuł się bezpiecznie, co więc się zmieniło?

    Śmiech stawał się nie do wytrzymania i nawet dudniąca w uszach Yoongiego muzyka nie była w stanie go zagłuszyć. Brunet zaczął drżeć niekontrolowanie, kiedy reszta obecnych na korytarzu zawtórowała właścicielowi ciężkich butów; zebrali się w ciasne kółko, otaczając Yoongiego ze wszystkich stron. Min wypuścił z rąk szkicownik i zaczął obracać się dookoła własnej osi, przyglądając twarzom śmiejących się ludzi, lecz żadna z nich nie była znajoma. Wszystkie wyglądały tak samo – były rozmazane, niczym duchy, w przerażającym grymasie.

    Serce bruneta waliło niespokojnie; nie mógł złapać oddechu, czuł, że się dusi.

    Wariował.

    — Yoongi — zawołał czyjś głos; dobiegał z daleka, lecz po chwili zmieszał się z obrzydliwymi śmiechami i zdawał się być tak samo kpiący oraz szyderczy jak one.

    Min poczuł, że robi mu się niedobrze. Silny podmuch poderwał kartki szkicownika, które zaczęły latać w szaleńczym tańcu, kalecząc ostrymi krawędziami twarz i ręce bruneta. Przeraźliwe twarze rozmazywały się jeszcze bardziej wraz z otoczeniem, a śmiech dudnił w uszach, doprowadzając chłopaka do szaleństwa. Zdał siebie sprawę, że to nie on się kręci, a raczej cały świat wiruje wokół niego. Przyłożył dłonie do uszu, po czym nabrał w płuca powietrza i krzyknął głośno, zaciskając mocno oczy.

    Ktoś szturchnął jego lewe ramię.

    — Yoongi — powiedziała cicho drobna brunetka, której twarz wyglądała na zmartwioną.

    Min zamrugał oczami, odpędzając resztki snu, i spróbował unormować oddech oraz szaleńcze bicie serca.

    — Wszystko dobrze? — zapytała troskliwie kobieta, która wychylała się z fotelu pasażera, patrząc na niego badawczo.

    Chłopakowi chwilę zajęło, zanim zdał sobie sprawę z tego, że cała ta okropna scena była jedynie kolejnym koszmarem, z którego właśnie wybudziła go matka.

    — Tak, już tak — odparł niemrawo, wyciągając z uszu słuchawki, w których już od dawna nie grała muzyka. — Gdzie jesteśmy? — zapytał, podciągając się nieco na tylnej kanapie, i wyjrzał przez pokryte kroplami deszczu okno.

you & me ◈ yoonseok ✔Where stories live. Discover now