Rozdział 21: Pierwszy dzień wakacji

2.4K 64 17
                                    

Anna obudziła się pierwsza. Miała przy sobie Wiktora. Nie mogła uwierzyć, że mieszka z nim i Zosią, że może jeszcze nie są formalnie rodziną, ale jednak już są, że dogaduje się świetnie z nastolatką i jest w końcu szczęśliwa. Kobieta wzięła do ręki telefon i zobaczyła na wyświetlaczu wiadomość od prawnika. Jak najszybciej ją odczytała: "Dzień dobry. Chciałabym poinformować Panią, że pozew dotarł już do Pana Potockiego i niedługo powinien zostać wyznaczony termin rozprawy. Adam Marzec".

- Aaaaaa!!!! Wiktor! Wiktor, obudź się! - krzyczała szczęśliwa.

- Co jest? - mężczyzna otworzył zaspane oczy.

- Masz i czytaj - podała mu telefon.

- Nie wierzę... Anka, to już niedługo! Już coraz bliżej! - powiedział Wiktor i zaczął całować blondynkę. Pewnie doszłoby do czegoś więcej, bo ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, ale do pokoju weszła Zosia podpierająca się na kulach.

- A co to za krzyki? - zaśmiała się.

Para zakochanych oderwała się od siebie.

- Ania już niedługo dostanie rozwód - powiedział Wiktor.

- Ale super! - Zosia usiadła na łóżku i przytuliła się do nich.

- Jak tam noga? - zapytała troskliwie kobieta.

- Nie boli. A wiecie co jest fajne? Ruszam palcami!

- To znaczy, że już jest dobrze. A z każdym dniem będzie coraz lepiej - Banach pogłaskał córkę po głowie.

- W takim razie zapraszam na śniadanie. Na co macie ochotę? Może tosty? - wtrąciła Anna.

- Czytasz nam w myślach, prawda Zośka? - powiedziała Wiktor.

- Prawda! Już zatęskniłam za tostami. W szpitalu codziennie jajko. Blee... Czuję, że przez najbliższy czas nie zjem żadnego - odpowiedziała ze śmiechem Banachówna.

Anna przygotowała tosty, zrobiła Zosi herbatę, a sobie i Wiktorowi kawę. Później nakryła do stołu i zaprosiła na śniadanie resztę domowników.

- O której wyjeżdżacie? - zapytała Reiter.

- Koło 12. A tato? Bo pisała do mnie Alicja, czy może z nami pojechać - powiedziała Zosia.

- Pewnie, że może.

- Oki, to super. Dziękuję za pyszne śniadanie - Zosia wstała powoli od stołu i powędrowała do swojego pokoju przygotować się.

Anna posprzątała po posiłku, a Wiktor pojechał po róże dla Zosi, które miała wręczyć nauczycielom.

- Mogę? - lekarka zapukała do drzwi nastolatki.

- Jasne! - usłyszała.

- Potrzebujesz pomocy? - zapytała.

- Przez tą cholerną rękę nie mogę sobie wyprostować włosów... - Zosia trzymała w ręku rozgrzaną prostownicę i patrzyła w lustro. Anna już nic nie odpowiedziała tylko zabrała urządzenie i zaczęła robić fryzurę nastolatce. Z pomocą prostownicy zrobiła jej delikatne loki i spięła kosmyki opadające na oczy małą wsuwką. Przekręciła nastolatkę przodem do lustra.

- I jak? - zapytała niepewnie.

- O łał... Jest piękna! Dziękuję! - powiedziała Zosia. Była zadowolona z fryzury. Nadawała jej lekkości, była taka dziewczęca.

- Kiedy byłam w liceum, codziennie rano kręciłam loki lokówką. Ale to były czasy - rozmarzyła się kobieta.

- Serio? - zdziwiła się nastolatka.

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz