Rozdział 75

3K 57 23
                                    

Cześć Kochani! Wracam także tutaj! Mam nadzieję, że część Wam się chociaż troszkę spodoba, bo po takiej przerwie zapomniałam, jak się pisze te opowiadania, hahaha :) 

Oczywiście dziękuję mojej kochanej reiteranna za ogromne wsparcie i wiarę, że coś tam wystukam. <3   Aneczka3004 , dziękuję również Tobie za każde dobre słowo! 

Na górze macie filmik mojej roboty, który jest zwiastunem tej części! 


PS. Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! Jesteście cudni! Postaram się jak najszybciej na nie odpowiedzieć! <3 

_________________________

Anna stała przy kuchennym oknie i cicho płakała. Chciałaby wrócić do beztroskiego, szczęśliwego dzieciństwa przy rodzicach. Tak bardzo jej ich brakowało. Właśnie w takich sytuacjach, poszłaby do ojca, który poratowałby jakąś radą. W tym momencie wystarczyłoby jej zwykłe przytulenie, pogłaskanie po głowie, które zawsze choć na chwilę ją uspokajało. Wiktor jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Wyjechał bez słowa, nawet nie żegnając się z córką.

Tydzień później

- Zrobiłem śniadanie – powiedział Bartek z uśmiechem. – Siadajcie i częstujcie się. Ja zaraz muszę iść do pracy – mówił włączając telewizor w salonie.

- Dzięki, nie trzeba było! – uśmiechnęła się Zosia i obie z Anną zaczęły jeść przygotowane kanapki. – Mamo, może pojedziemy dzisiaj do Sopotu, trochę pozwiedzamy, przejdziemy się po molo? – zapytała nastolatka.

Anna nic nie odpowiedziała. Piła herbatę, a myślami była gdzieś daleko. Zosia wiedziała, że zachowanie Anny jest spowodowane rozstaniem z Wiktorem, jednak nie chciała poruszać tego tematu. Miała nadzieję, że para w końcu zatęskni za sobą i znowu będzie tak, jak dawniej. Przecież kryzysy w każdym małżeństwie się zdarzają.

- Mamo?! – powiedziała głośniej, aby zwrócić na siebie uwagę.

- Co? – kobieta oprzytomniała. – Przepraszam, mówiłaś coś?

- Pytałam, czy pojedziemy dzisiaj do Sopotu...

- Jasne, możemy jechać – blondynka wymusiła uśmiech.

- To fajnie – odpowiedziała nastolatka. Już wiedziała, że ten ich wspólny wypad nie będzie taki, jak to sobie zaplanowała...

- O cholera! To od was! – krzyknął Bartek z salonu.

- Co się stało? – Anna zerwała się z krzesła i poszła do chłopaka. Za nią pobiegła Zośka.

- W wiadomościach mówili o Leśnej Górze. Było wezwanie. Karetka pojechała i zniknęła. Podejrzewają jakiś atak terrorystyczny, ale więcej informacji nie mają – powiedział Bartek.

- A mówili, kto był w tej karetce? – zapytała przerażona kobieta.

- Dwoje ratowników i lekarz, ale nie podawali danych.

- Cholera! – Anna złapała telefon i zadzwoniła do Renaty, jednak ona nie odebrała telefonu. Próbowała potem do Martyny, Piotrka, Góry... Nikt się nie odzywał. Zosia w tym czasie dzwoniła do Wiktora, ale nic z tego. Jedyna nadzieja była w Rudej. Dyspozytorka odebrała po trzecim sygnale. – Cześć Ruda. Anka Banach z tej strony. Powiedz mi, co się u was tam dzieje?....Tak, to ważne...Tak...Ale...Wiktor ma dyżur?....On?...Macie jakiś kontakt?....Dzięki za informacje – kobieta odłożyła telefon i podeszła do okna zakrywając twarz ręką.

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleKde žijí příběhy. Začni objevovat