Rozdział 66

1.8K 50 23
                                    

Było po 21:00. Wiktor, Zosia i Bartek byli już w swoich pokojach. Anna posprzątała w kuchni po kolacji i poszła się wykąpać. Odkręciła kran w wannie i zaczęła się rozbierać. Stanęła w samej bieliźnie przed lustrem, przyglądając się swojemu ciału. Siniaki na nogach i rękach oraz rozcięty łokieć, przypominały jej o wydarzeniach z poprzedniej nocy. Z nocy, kiedy tak bardzo bała się o życie swojego dziecka. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach, ale szybko je otarła. Była już przecież bezpieczna, była znowu szczęśliwa. Przejechała ręką po brzuchu i zatrzymała ją w jednym miejscu. Tam w środku rozwijał się mały człowiek, o którego musi teraz zadbać i zrobić wszystko, by urodził się zdrowy i aby w przyszłości mu niczego nie brakowało. Za jakieś osiem miesięcy ich rodzina się powiększy, a dom będzie wypełniał płacz małego dziecka. Anna przywołując te myśli uśmiechnęła się do własnego odbicia i po chwili weszła do wanny, która zdążyła wypełnić się wodą.

Po szybkiej kąpieli kobieta ubrała koszulę i szlafrok. Wyszła z łazienki i poszła do pokoju Zosi, która jeszcze nie spała. Cicho zapukała i nie czekając na odpowiedź, weszła do pokoju. Nastolatka siedziała na łóżku z książką od biologii w rękach i czytała jeden z tematów.

- Kochanie… - zaczęła Anna i usiadła obok niej, zabierając jej książkę. - Powinnaś już spać.

- Mam jutro ważny sprawdzian. Muszę to zaliczyć - odpowiedziała poważnie nastolatka. - A ty mi przeszkadzasz akurat, gdy został mi ostatni temat! - wyrwała książkę z rąk matki i zaczęła dalej czytać.

- Zośka nie tym tonem - kobieta zauważyła, że coś jest nie tak. - O co chodzi?

- Muszę jakoś to wszystko zdać, żeby sobie poradzić w życiu jak wy będziecie zajmować się dzieckiem, tak? - powiedziała dziewczyna, a łzy napłynęły jej do oczu.

- Zośka co ty wygadujesz… - uśmiechnęła się Anna i pogładziła córkę po głowie. - Jesteś zazdrosna o swojego młodszego brata albo siostrę? Przecież wcześniej nie miałaś z tym problemów.

- Tak, jestem. Wiem, że przez ostatnią ciąże teraz będziecie pilnować i dbać o to dziecko jak nigdy przedtem…

- Córeczko… A ty powinnaś pamiętać, że ja i tata kochamy cię najmocniej na świecie i dla tego malucha też wystarczy nam miłości. Oprócz obecności nowego członka rodziny i trochę pracy przy nim, w naszych relacjach nie zmieni się nic. Trochę mi przykro, że tak pomyślałaś. Myślałam, że się ucieszysz… - mówiła kobieta i patrzyła na nastolatkę.

- Przepraszam… Ale tata ostatnio mnie olewa. Kiedy cię porwali… ja… ja przeżywałam to równie mocno jak tata. Chciałam się do niego przytulić, jakoś pocieszyć, a on się ode mnie odsunął i wyszedł - rozpłakała się Zosia. - Przepraszam za moje zachowanie. To nie jest twoja wina i nie powinnam się wyżywać na tobie. Ty jesteś przy mnie cały czas. Zawsze. Nawet jak się wszystko wali. Potrafisz do mnie przyjść i mnie przytulić, powiedzieć, że kochasz. A on? - Anna nic nie mówiła tylko przyciągnęła córkę do siebie i mocno przytuliła. Łzy spływały jej po policzkach. Nie spodziewała się takich słów.

- Posłuchaj kochanie - objęła rękami twarz Zosi i spojrzała jej prosto w oczy. - Mimo że nie jestem twoją biologiczną mamą, to taką się właśnie czuję. Kocham cię całym sercem i jestem szczęśliwa, że mnie zaakceptowałaś, pokochałaś. Za każdym razem, kiedy słyszę z twoich ust “mama”, serce pęka mi z radości i chce mi się płakać. Chcę być przy tobie zawsze. W chwilach dobrych i złych. Jak masz problem to przyjdź do mnie. Razem poszukamy rozwiązania - mówiła Anna i płakała. - A z tatą porozmawiam. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. On ostatnio dużo pracuje i jeszcze te problemy ze mną... - otarła łzę spływającą po policzku nastolatki.

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon