03.

8.6K 404 90
                                    

Wedle moich przypuszczeń, pani Malfoy wraz z moją mamą znajdowały się w ogrodzie. Obydwie leżały na drewnianych leżakach, widocznie rozkoszując się pięknem dnia i intensywnie o czymś dyskutowały.
Przez myśl przemknęło mi, że być może rozważają różne pomysły, co do ślubu, którego już miałam szczerze dosyć. Na samą myśl o tym, że będę musiała poślubić kogoś takiego, jak Dracon robiło mi się słabo. Podczas zaledwie jednego dnia pobytu w tym domu zdążyłam zapoznać się z jego wrednymi i bezczelnymi, jak on sam, odzywkami i podobnym zachowaniem. Wzięłam jednak głęboki oddech, aby trochę się uspokoić, a następnie z uśmiechem, najlepszym, na jaki tylko było mnie stać, podeszłam w kierunku kobiet.

Kiedy było już po wszystkim, chciałam odetchnąć z głęboką ulgą, jednak uwaga Narcyzy Malfoy skutecznie mi to uniemożliwiła. Kobieta spytała, jak mają się sprawy z Draco i ostatecznie stwierdziła, że powinniśmy spędzić ze sobą trochę czasu. Przywołała domowego skrzata i nakazała mu odnaleźć swojego syna, aby ten przyszedł do niej i wysłuchał jej prośby. Wbrew pozorom pani Malfoy wydawała się być dość miłą osobą, jednak jedna taka osoba nie zmieniłaby przecież aury tego domu, z którego chętnie bym uciekła.

                             •.•.•.•.•.•.•.•

Za sprawą Narcyzy Malfoy już kilka chwil później, wraz z Draconem wędrowaliśmy po różnych zakamarkach domu czarodziejów. Kobieta nakazała synowi oprowadzić mnie po całym mieszkaniu, abym bliżej poznała zarówno ich kąty, jak i jego samego. Trochę nawet zdziwił mnie fakt, że Draco na wszystko przystał, zbytnio przy tym nie marudząc. Zapewne było to spowodowane tym, że nie chciał sprzeciwiać się matce i słuchać jej narzekań, w razie gdyby odmówił.

Tak jak przypuszczałam, droga przebiegała w milczeniu, od czasu do czasu przerywana krótkimi wymianami nazw pomieszczeń, w których wówczas się znajdowaliśmy.

Kiedy jednak ku mojej uciesze znajdowaliśmy się już prawie przy końcu tej "podróży", usłyszałam odgłosy, jak gdyby ktoś właśnie urzędował w pokoju obok. Początkowo pomyślałam, że jest to któryś z domowników lub po prostu domowy skrzat, jednak po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że nie mógł to być żaden z wymienionych. Według tego, co mówiła pani Malfoy, tata wraz z Lucjuszem udali się do Ministerstwa, a sama również słyszałam, jak kobieta przydzieliła Potworkowi zadanie, polegające na wypolerowaniu zastawy stołowej.

Chłopak również musiał dojść do tego samego wniosku, ponieważ spojrzał w moją stronę lekko zmieszany, a po chwili w jego ręce znalazła się różdżka. Odruchowo również sięgnęłam po swoją, którą zawsze trzymam pod podwiązką na prawym udzie. Draco słysząc nagły szmer spowodowany ruchem sukienki, przyłożył palec do ust, nakazując tym samym, abym się uciszyła.

Delikatnie poruszył różdżką, szepcząc zaklęcie, które spowodowało naciśnięcie klamki, a następnie szybkim ruchem otworzył drzwi tak, że stworzenie w środku, które jeśli by się tam znajdowało, straciło szansę na niezauważoną ucieczkę.

— Ekspeliarmus! — krzyknął chłopak, a po ułamku sekundy usłyszałam dźwięk różdżki odbijającej się o płytki podłogi.

Dopiero po chwili dane mi było ujrzeć osobę, którą przed momentem rozbroił Draco. Był to dość wysoki mężczyzna o za długich, potarganych, ciemnych włosach, opadających na równie ciemne oczy. Twarz, ukryta pod warstwą brudu wydawała się być tak blada, jakby ktoś wysypał na nią kilogram mąki. Jego ubrania były brudne i porwane. Uznałam, że nie może to być jeden z gości, który przybył za wcześnie, ani żadna przyjaźnie nastawiona osoba, przez co moje kolana ze strachu lekko się ugięły.

— Kim jesteś i co robisz w moim domu? — warknął blondyn, celując w mężczyznę swoją różdżką.

On jednak tylko się roześmiał. Nie był to jednak zwyczajny śmiech. Przypominał taki, którym często dysponują osoby chore psychicznie.

— Jak to? Nie poznajesz mnie? Synalku Lucjusza? — krzyknął niespodziewanie, przez co lekko podskoczyłam w miejscu. Czułam się jak sparaliżowana, a moje nogi nagle odmówiły posłuszeństwa. — Jestem tym, kim jesteś ty! — dodał wyniośle, odsłaniając potargane resztki rękawa z lewego przedramienia.

Zauważyłam trochę wyblakły już znak czaszki, z której rozwartych ust wychodził wijący się wąż. Nie miałam pojęcia, co takiego może oznaczać, jednak widząc przerażoną minę Draco uznałam, że nie może być to nic dobrego.

— No i co się tak patrzysz? Mało się na niego napatrzyłeś? Przecież twój niczym się nie różni, nieprawdaż? – warknął mężczyzna, uśmiechając się przy tym jak osoba, która uciekła ze szpitala psychiatrycznego.

Draco zastygł w miejscu, patrząc przed siebie jak sparaliżowany.

Z kolei ja miałam wrażenie, że moje serce stanęło w miejscu. Mogłam przysiądz, że z mojej twarzy odpłynęła cała krew.

– Co? Zapomniałeś już, jak wygląda? Nie wstydź się, myślę, że twoja dziewczyna też chętnie dowie się, co takiego trzymasz pod rękawem! – wykrzyknął po chwili czarnowłosy, przez co blondyn niespodziewanie się ocknął, patrząc z przerażeniem w moją stronę, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że stoję obok niego.

— Idź stąd — powiedział, ledwo poruszając ustami.

— Ależ skąd! Niech zostanie! Czyżbyś się bał, że mogę zrobić jej krzywdę? Nie do wiary! — nim zdążyłam zareagować, ponownie dobiegł mnie zachrypnięty głos. Nawet gdybym chciała, nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Ręka z różdżką, którą cały czas trzymałam w powietrzu zdrętwiała, a w butach miałam wrażenie, że znajduje się tysiące kamieni.

                           •.•.•.•.•.•.•.•

Draco's prov

Gdy ten facet wspomniał o Mrocznym Znaku niemal czułem, jak piecze. Były to pewnie tylko chore wymysły mojej wyobraźni, bo przecież jego termin ważności skończył się wraz ze śmiercią Voldemorta.

Nie miałem pojęcia, co powinienem uczynić w tamtym momencie. Stałem jak sparaliżowany, jednak w mojej głowie rodził się pewny plan. Nie miałem za to pojęcia, jak wcielić go w życie. Na dodatek Olivia, której kazałem uciekać, stała jak wryta z twarzą praktycznie bielszą niż śnieg.

— Nie ma takiej potrzeby. Jeszcze będziemy mieli okazję — warknął były Śmierciożerca, a po ułamku sekundy wykonał nagły ruch tak, że całe pomieszczenie znalazło się w smugach dymu. Nim zdążyłem zareagować, dopadł swojej różdżki i już go nie było.

                                💛💎👑💛

A któż to taki ?┐( ̄ヮ ̄)┌

Mam nadzieję, że rozdział choć trochę komuś przypadnie do gustu :)

Zachęcam do pozostawienia po sobie gwiazdki lub komentarza :D

Buziaki

Melody ;***

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Where stories live. Discover now