15.

6.8K 349 30
                                    

Energicznie popchnęłam drzwi, które rozwarwszy się na dwa skrzydła z trzaskiem odbiły się o boczne ściany ceglanego budynku.

— Szukaj igły w stogu siana — mruknęłam i pobiegłam przed siebie. Korytarz był długi, zaś na jego bocznych ścianach znajdowały się drzwi, które zapewne prowadziły do różnorodnych pomieszczeń. Na końcu zaś znajdowały się stare, drewniane i spróchniałe już schody, które w każdym momencie mogły się zawalić. Jednak w tamtej chwili zbytnio mnie to nie obchodziło. Coś podpowiadało mi, abym jak najszybciej po nich wbiegła. Okropne skrzypienie było jedyną rzeczą, jaka towarzyszyła mojej wspinaczce. Zmęczenie sprzed chwili zniknęło w mgnieniu oka. Kiedy znalazłam się już na samej górze, przede mną rozpościerał się hol, a naprzeciw mnie znajdowały się lekko uchylone, drewniane drzwi. Zza nich dobiegały różnego rodzaju odgłosy, jak gdyby toczyła się tam jakaś walka. To był strzał w dziesiątkę. Biorąc głęboki oddech, ruszyłam w tamtym kierunku, trzymając różdżkę przed sobą tak, aby być przygotowaną na każdy możliwy atak.

— Avada...

— Ekspelliarmus! — krzyknęłam, kiedy wbiegłam do pokoju w chyba najważniejszym momencie, kierując różdżkę wprost na osobę, która nie była Draconem. Drewniany przyrząd został wytrącony z ręki starszego, tak znienawidzonego przeze mnie mężczyzny i odbił się echem po drugiej stronie budynku. Nicholas, który stał po jego prawej stronie natychmiast skierował swoją różdżkę wprost na mnie, krzycząc dokładnie to samo zaklęcie co sprawiło, że i moja broń właśnie została wytrącona z mojej dłoni. To miał być nasz koniec, a ja byłam największą niezdarą, jaka kiedykolwiek chodziła po tej planecie i cała sytuacja była moją głupią winą. Dopiero po sekundzie dostrzegłam blondyna, który leżał na ziemi ledwo żywy, jakby właśnie ktoś przestał męczyć go Cruciatusem.

— O proszę, kogo my tu mamy? Mała Olivka przyszła uratować swojego narzeczonego? — uśmiechnął się obleśnie "szef", jakby cała sytuacja była dla niego bynajmniej zabawna. — Szkoda tylko, że nie ma tyle odwagi, aby wykończyć dwóch słabych czarodziejów — dodał, parskając śmiechem. Następnie skinął głową w kierunku Nicholasa, dając mu jakiś niewyraźny sygnał. Chłopak potaknął - jakby przerażony - i ostrożnym krokiem przeszedł tak, że własnym ciałem zasłaniał starszego, cały czas kierując różdżkę w moją stronę. Kątem oka zerknęłam na Draco, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak trup. W głębi duszy wiedziałam jednak, że są to tylko pozory, które postanowił stwarzać. Chyba.

— Myślę, że ta słodka para nie będzie dla ciebie żadną przeszkodą, Nicholasie. Wykończ ich. Ja mam ważniejsze sprawy na głowie, nasz pan mnie wzywa — powiedział starszy wyciągając dłoń i w krótkiej chwili jego różdżka ponownie znalazła się w jego posiadaniu. Następnie wskoczył na okno i zniknął w mroku.

— Wiesz, że muszę to zrobić. Inaczej on mnie zabije. Wszystkich zabije — powiedział drżącym głosem Nicholas, który wpatrywał się we mnie swoimi dużymi oczami z przerażeniem.

— Nikt nie musi się dowiedzieć. Poradzimy sobie... — zaczęłam tak spokojnym tonem głosu, na jaki tylko w tamtej chwili było mnie stać.

— Nic nie rozumiesz. Jeśli tego nie zrobię, on będzie się mścił nie tylko na mnie, ale na całej naszej rodzinie. To jedyne wyjście — wychrypiał, a ja miałam wrażenie, że przez ten cały stres nie do końca ma świadomość, jakie słowa padają z jego ust. Nicholas był niepoczytalny. Strach zawładnął nim całkowicie, a on sam nie dawał rady nad nim zapanować. Był gotów to zrobić. Był gotów nas zabić.

— Przepraszam — wyszeptał tylko ledwo słyszalnie, a następnie szybkim ruchem skierował dłoń centralnie w środek mojego ciała, krzycząc — Avada...

— Crucio — usłyszałam nagle tuż za sobą, przez co drgnęłam, omal nie upadając, a Nichols zgiął się wpół, jednak nie było to spowodowane nagłym przestraszeniem.
T

uż obok mnie pojawił się Draco, na którego twarzy malowała się istna nienawiść. Pierwszy raz widziałam go z takim wyrazem. Nicholas zaczął jęczeć z bólu, kiedy blondyn dawał mu odczuć zaklęcie na własnej skórze.

— Draco, co ty robisz?! Przestań — krzyknęłam, kiedy pierwsze oszołomienie minęło.

— Nie mogę. Tak kończą osoby, które zdradzają naszą rodzinę — powiedział, zaciskając szczękę do takiego stopnia, że można by się zdziwić, dlaczego jego zęby jeszcze nie są pokruszone.

— Zostaw go, proszę! — niemal pisnęłam i ruszyłam w kierunku chłopaka, aby jak najszybciej przerwać Cruciatusa. Nie chciał jednak ustąpić ani na sekundę. — Jeśli go zabijesz, to ty będziesz zdrajcą — powiedziałam, patrząc wprost w jego szare, zimne oczy i próbując zmienić kierunek jego różdżki, aby przerwać zaklęcie. Jęki Nicholasa narastały z każdą chwilą, jednak blondyn nic sobie z tego nie robił. Popatrzył na mnie, jakby z wyższością, po chwili jakby coś dotarło do najdalszych zakątków jego duszy i z ciężkim sercem powoli opuścił rękę z różdżką. Torturowany chłopak upadł, łapiąc się za serce i ciężko dysząc. Draco podszedł do niego z nienawiścią w oczach i brakiem litości w duszy.

— Mam nadzieję, że to tylko mała dawka tego, co czeka cię w Azkabanie. Bo mam zamiar cię tam wsadzić, niewdzięczny gnojku — warknął, kopiąc chłopaka w brzuch, przez co tamten skulił się jeszcze bardziej, łapiąc za bolące miejsce. W tamtym momencie wiedziałam jedno. Nicholas nie stanowił zagrożenia, a my wszyscy byliśmy bezpieczni tylko na chwilę.

Moi rodzice nie mieli zielonego pojęcia, że pakując mnie w to całe małżeństwo, wszyscy mogliśmy zapłacić życiem.

💎👑💎👑

Jeśli rozdział się spodobał, będę wdzięczna za gwiazdkę i/lub komentarz :D

Buziaki

Melody ;***

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Where stories live. Discover now