14.

6.6K 308 36
                                    

— Nie mam przy sobie różdżki — rzuciłam, kiedy emocje odrobinę opadły, a mnie przypomniała się ta bardzo kluczowa dla sytuacji rzecz.

— Szybka jesteś — mruknął i cały czas idąc przed siebie, sięgnął za swój czarny garnitur. — Ta na razie musi ci wystarczyć — dodał po chwili, wręczając mi podłużny kij.

— Skąd ją masz? — spytałam, odbierając obcą różdżkę od chłopaka.

— Lepiej... żebyś nie wiedziała. To teraz mało ważne — powiedział, po krótkiej chwili wahania. — A teraz posłuchaj — zatrzymał się, gwałtownie odwracając się w moją stronę, przez co zdążyłam wyhamować dopiero kilka milimetrów przed zetknięciem się z torsem blondyna. — Wyjdziesz tamtymi drzwiami na zewnątrz — oznajmił, wskazując palcem drzwi przede mną, a za nim i bacznie obserwując moją reakcję. — Przy najwyższym drzewie znajduje się świstoklik - mugolska puszka po Coli, która przeniesie cię wprost do naszego domu — dodał, mówiąc tak, jakby przed sobą miał ośmioletnie dziecko, mimo, że teoretycznie - stała tam jego żona.

— Co? Dlaczego mam wracać? A co z... — zaczęłam.

— Masz wrócić, ponieważ tam będziesz bezpieczna — przerwał, stwierdzając stanowczo. — O mnie się nie martw. Poradzę sobie. Muszę dokończyć to, co zacząłem... — dodał, kierując wzrok w bok, jakby jakaś nagła myśl nawiedziła właśnie jego umysł.

— Nie poradzisz sobie — mruknęłam cicho, choć w pierwszym zamiarze, to wcale nie miało być głośno wypowiedziane.

— Jestem silniejszy, niż myślisz — powiedział stanowczo, ponownie obdarzając mnie spojrzeniem. — A teraz słuchaj uważnie. Wrócisz do domu i wszystkich uspokoisz. Niektórzy zaczęli podejrzewać spisek, który mógł zostać ukartowany bez ich wiedzy. Myślą również, że sam postanowiłem odnaleźć cię na własną rękę. Kiedy wrócisz, powiesz wszystkim, że po prostu się minęliśmy, a sama nie chciałaś tam zostać beze mnie.

— To jest twój plan? Myślisz, że uwierzą? — w pierwszej chwili ten plan nie wydawał mi się najlepiej dopracowany. W kolejnej chwili również. On po prostu był niedopracowany.

— Nie mają innego wyjścia — powiedział, jednak w jego głosie również było słychać cień zwątpienia, jak gdyby on również nie był do końca przekonany, czy to wytłumaczenie jest wystarczająco wiarygodne.

W tamtym momencie wstąpił we mnie impuls taki sam, jak przed kilkoma chwilami. Rzuciłam się na szyję chłopaka, czule go obejmując. Tym razem i on dał się ponieść emocjom, ponieważ po chwili jego ręce wylądowały na moich plecach, a on sam oparł brodę o moje ramię.

— Proszę, uważaj na siebie — wyszeptałam trochę drżącym głosem, po chwili się odsuwając. Po krótkiej wymianie spojrzeń ruszyłam biegiem w stronę drzwi, które wskazał mi chłopak, uważając, aby przypadkiem nie wpaść na niechcianego mieszkańca.

~ Nie poradzi sobie ~ wyszeptała moja podświadomość, która tą wypowiedzią sprawiła, że gwałtownie się zatrzymałam. — Nie poradzi sobie — westchnęłam, tym razem głośno. Zatrzymałam się, biorąc głęboki oddech. Spojrzałam w stronę drzewa, pod którym połyskiwała puszka po Coli. Miałam wiele do stracenia... Ale nie mogłam przecież zostawić Draco samego. Nie należę do tych ludzi, którzy nie widzą nic więcej, poza czubkiem własnego nosa.

— Nie mogę go tak zostawić — ponownie wyszeptałam sama do siebie już pewna swoich działań. Odwracając się z powrotem w stronę - jak się okazało - wielkiego, starego i spruchniałego już zamku, który kiedyś musiał należeć do bardzo zamożnej rodziny, a następnie unosząc suknię w górę, ruszyłam czym prędzej w stronę drewnianych drzwi, którymi chwilę temu wyszłam.

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz