12.

6.7K 305 22
                                    

Leżąc na zimnej posadzce, przez strach, żadne wyjście z sytuacji nie mogło mi wpaść do głowy. W pewnej chwili pomyślałam o różdżce, którą zawsze trzymam pod pończochą. Przez długi i tiulowy materiał sukni, trudno mi było dostać się do upragnionej w tamtym momencie rzeczy. Dodatkowo sprawę utrudniał również fakt, że musiałam zrobić to bardzo, ale to bardzo dyskretnie. Nie zdążyłam jeszcze nawet dobrze wszystkiego przemyśleć, kiedy ochrypły głos znów rozniósł się po hali, w której się znajdowaliśmy.

— Tego szukasz? — prychnął mężczyzna, a na jego twarzy ukazało się zadowolenie, satysfakcja i wredność, uchwycone w jednym uśmiechu. Przed siebie zaś wyciągnął kij, w którym od razu rozpoznałam różdżkę z drzewa wiśni. Moją różdżkę. Moja ostatnia szansa na przeżycie właśnie dobiegła końca. Na mojej twarzy malowała się bezsilność.

— Czego ode mnie chcesz? — warknęłam, siląc się na odwagę.

— Hm, ależ kochanie, nie miej pretensji do mnie. W końcu to nie ja umiem bezbłędnie okraść arystokrację z różdżki, prawda, Nicholasie? — dodał mężczyzna, zwracając się w stronę ciemnowłosego młodzieńca. Dopiero w tamtym momencie wszystko do mnie dotarło. Kiedy bandyta pierwszy raz zwrócił się do chłopaka, zbytnio nie zwróciłam na to uwagi, strach przejął nade mną kontrolę. Jednak teraz doskonale wszystko zrozumiałam, ponieważ wszystkie klocki tej układanki zaczęły zbierać się w jedną całość.

Nicholas był wspólnikiem Śmierciożercy od samego początku. Wszystkie jego działania były jednym, wielkim planem, wymyślonym przez starszego mężczyznę. To on okradł nas z różdżek tamtego dnia, kiedy to bandzior pojawił się w oknie mojej sypialni i przed nasze nosy rzucił różdżkę moją, jak i Draco. Ukradł je, kiedy witał się z nami w kuchni. Specjalnie popchnął mnie na Świstoklik, który od samego początku miał przenieść nieszczęśnika w to miejsce. To wszystko nie mieściło mi się w głowie.

— Widzę, że jesteś dziś bardzo małomówna. Zostawię cię w spokoju, abyś mogła powspominać swoje najlepsze chwile ostatni raz. Zajmę się tobą jutro rano — ponownie ochrypły głos dał sygnał, abym nie zapomniała o jego obecności. — Nicholasie! Proszę, rzuć skuteczne zaklęcie na naszego uroczego gościa, aby nigdzie nam nie uciekł. Nie zawiedź mnie — zwrócił się do chłopaka, który cały czas stał po jego lewej stronie i bacznie wpatrywał się w poczynania swojego szefa.

— Tak jest — odparł Nicholas i już po chwili rzucił jedno z zaklęć wprost na mnie, a także kilka innych skierowanych dookoła mojej osoby. Poczułam, jak coś silnego ściska moje nadgarstki oraz kostki. Zaś wokół mnie pojawiło się coś na rodzaj osłony, która miała skutecznie uniemożliwić moją ucieczkę. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czułam jakąś dziwną blokadę, która sprawiła, że poczułam niewyobrażalnie dużą gulę w gardle. Nie wiem, czy spowodowane to zostało zaklęciem, czy też moją wysiadającą psychiką. Chwilę później usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami, a także niezrozumiałe strzępki rozmowy, które cichły z każdą sekundą. Oczy zaczęły piec, a chwilę później na policzkach poczułam słone łzy. Byłam bezsilna. Nie potrafiłam się nawet obronić. Na co innego mogłam liczyć? Że ktoś zaraz przybędzie mi z pomocą? Nie wiedząc nawet gdzie się znajduję?

Wszystkie osoby na weselu są zapewne święcie przekonane, że wraz z Nicholasem znaleźliśmy się na pięknej plaży w świetle gorącego słońca, podczas gdy ja tak naprawdę traciłam wszelkie nadzieje, na ponowne spotkanie z bliskimi.

I właśnie to uczucie było najgorsze.

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Where stories live. Discover now