07.

7.1K 352 21
                                    

Pod koniec dnia, gdy rodzinny gwar ucichł na dobre, ciotki zebrały się przy kuchennym stole, aby podzielić się wydarzeniami ze swojego życia z ostatnich kilku lat, męska część domu starała się wprowadzać poprawki do rozstawionego namiotu, a najmłodsi już śnili o najbliższych rozgrywkach Quidditcha, siedząc w swoim pokoju rozmyślałam nad tym, jak powinnam się zachować podczas jutrzejszej ceremonii.
Leżąc na łóżku, wyobrażałam sobie różne scenariusze, jak to wszystko mogłoby się potoczyć. A może w trakcie tego wydarzenia jakaś asteroida uderzy wprost w posesję Malfoy'ów i wszyscy zginą tak, jak niegdyś dinozaury? Może okaże się, że zapadłam w śpiączkę, a wszystko to, co dzieje się dookoła jest wymysłem mojej wyobraźni w czasie snu? Takich pomysłów jak te, były setki, a każdy kolejny wydawał się jeszcze mniej prawdopodobny.

Kiedy do głowy wpadła mi kolejna myśl, usłyszałam pukanie do drzwi. Początkowo chciałam udać, że śpię, jednak gdy po kilku sekundach sytuacja się powtórzyła, leniwie podniosłam się z łóżka i poczłapałam w ich stronę, aby po wymyśleniu jakiejś wymówki dla osoby za nimi, zaznać choć trochę spokoju.

– Przepraszam, ale źle... – zaczęłam, jednak w porę udało mi się zaprzestać – Draco? Co tu robisz o tej porze? – dodałam tylko, marszcząc przy tym czoło. Muszę przyznać, że widok blondyna tuż przed moimi drzwiami i to drugi raz w ciągu tego samego dnia, kompletnie zbił mnie z tropu.

– Chciałem... Pogadać – powiedział, unosząc wzrok, który jeszcze przed momentem utkwiony był w jakiś przedmiot za mną.

– Pogadać? O czym? — zmarszczyłam brwi.

– Mogę wejść? – zmienił temat, a już po chwili znaleźliśmy się zamknięci w jednym pomieszczeniu. Cudownie. – To...ten, jak się czujesz?

– Słucham? – czy ja się właśnie przesłyszałam? Czy on zapytał mnie o samopoczucie?

– To znaczy... – odchrząknął – Jutro wszystko się zmieni. Bardzo boisz się tego ślubu? – dodał, próbując się wytłumaczyć.

– A co? Boisz się, że ucieknę sprzed ołtarza i przyniosę wstyd waszej rodzinie przy wszystkich? – spytałam, unosząc brew. Nie chciałam, by zabrzmiało to wrednie, jednak chyba nie do końca mi to wyszło.

– Wiesz, że nie o to mi chodzi. Chciałem tylko spytać, czy...

– Zakochani. Proszę, proszę, aż miło popatrzeć – wszystko przerwał przeraźliwie niski głos, który dobiegał tuż zza naszych pleców. Towarzyszył mu lekki powiew wiatru. Gwałtownie się odwracając, zauważyłam stojącego w oknie mężczyznę.

To był on. Brunet o ciemnych oczach, z którym już wcześniej dane nam było się spotkać. Tego wzroku nie dało się pomylić z żadnym innym. Obydwoje jak na zawołanie wstaliśmy, odruchowo sięgając po różdżki. Osłupiałam, gdy sięgając miejsca, w którym znajdowała się moja, niczego nie znalazłam. Spojrzałam przerażona w stronę Draco, który również miał puste dłonie.

– Ooo, coś wam zginęło? – wychrypiał nagle mężczyzna. – Tego szukacie? – warknął, wyciągając przed siebie dwie drewniane pałeczki. Od razu rozpoznałam swoją różdżkę. Tylko jak to było możliwe?

– Ty... – zaczął Draco, gwałtownie ruszając w przód, zapewne chcąc rzucić się z pięściami na wroga i odebrać swoją własność. W ostatniej jednak chwili udało mi się go powstrzymać.

– Mądra dziewczyna. Ciesz się nią, póki możesz – wycedził brunet, rzucając różdżki tuż przed nasze nosy. Jednak nim którekolwiek z nas zdołało ich dosięgnąć, mężczyzna zniknął z naszego pola widzenia tak szybko, jak się pojawił.

Przez chwilę stałam jak sparaliżowana. Serce łomotało mi kilka tysięcy razy szybciej, niż zazwyczaj. Co on chciał przez to osiągnąć? Chciał nas przestraszyć? Bo jeśli tak, to cholernie mu się to udało. Przynajmniej w moim przypadku.

– Tak dłużej nie może być. Nawet tu nie jesteśmy bezpieczni. Musimy komuś o tym powiedzieć, przykro mi – wydukałam w końcu, na drżących nogach kierując się w stronę drzwi. Doskonale pamiętałam nasze poprzednie spotkanie, kiedy to Draco chciał wszystko załatwić sam i nic nikomu nie mówić, jednak w tamtym momencie takie wyjście po prostu nie istniało.

– Nie – bąknął blondyn. – Nie dzisiaj, nie teraz, proszę – dodał. – Jutro jest wesele. Nie możemy wszystkim tego popsuć.

Zastygłam z ręką na klamce, zastanawiając się nad sensem jego słów i tym, że musiałam się z nim zgodzić. Wystarczyło już to, że będzie to najgorszy dzień dla mnie. Nie było sensu psuć go całej rodzinie.

                                •.•.•.•.•.•.•

Gdy pozbyłam się stresu choć w minimalnym stopniu, rzuciłam kilka zaklęć ochronnych na zarówno mój pokój, jak i na cały dom. Miałam nadzieję, że chociaż to pozwoli mi zasnąć choć na moment. Z resztą... O czym ja mówię. Byłam pewna, że przez całą noc nie zmrużę oka. Ślub z przymusu, obawy przed nieznajomym mężczyzną, tłumienie wszystkiego w sobie. Tego było za dużo.

                             👑💎💛👑

I w końcu się doczekaliśmy naszych ukochanych wakacji! 💛

Zachęcam do pozostawienia gwiazdki bądź komentarza :)

Buziaki :

Melody ;***

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz