7

211 15 5
                                    

* Dwa dni później *

Chodziłem po ulicach Londynu. Mój telefon rozładował się godzinę temu, za co dziękowałem siłą wyższym, bo nikt już do mnie nie wydzwaniał. Chciałem być sam. Chociaż samotność nie dawała mi zupełnie nic. Nadal miałem okropny mętlik w głowie.

Po chwili marszu znalazłem plac zabaw. Nikogo na nim nie było co mnie w sumie nie dziwiło, bo była niezła ulewa. Nie dbałem o to, że będę przemoknięty do ostatniej nitki i czy będę chory. Nie obchodziło mnie to.

Wszedłem na plac. Moje buty od razu były całe w piachu. Zignorowałam to jednak i usiadłem na pobliskiej huśtawce. Zacząłem delikatnie bujać się do przodu i tyłu mając cały czas stopy na ziemi. Huśtawka straszliwie poskrzypywała.

Odgarnąłem mokre włosy z czoła i schowałem je pod mokry kaptur.
Nie lubiłem deszczu. Byłem zwolnennikiem wysokich temperatur. Niezły parafoks, co nie? Mieszkam w Londynie, a nie lubie deszczu.

Jednak w tym momencie cieszyłem się, że akurat padał deszcz.

Nie wiedziałem po co rodzice nie mówili mi o swojej przeszłości. Bali się mojej reakcji? Matka myślała, że ją za to znienawidze?
Pokręciłem głową przypominając sobie słowa Louisa.

•••

- Twoja mama również była gangsterką. Właśnie dla tego poznała twojego ojca. Przez chwilę czasu działali w jednym gangu.

Szesnastolatek patrzył na szatyna z szeroko otwartymi oczami. Nie wierzył własnym uszom. Zdał sobie w tym momencie, że akurat tego faktu nie chciał znać.

•••

Podniosłem głowę w momencie w którym usłyszałem kroki. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem wysokiego mężczyzny w czarnym płaszczu i z parasolem.

- Jake Malik?- zapytał patrząc na mnie, a ja pokiwałem głową.

- Czego chcesz?- warknąłem.

- Grzeczniej szczeniaku.- położył dłoń na zarysie broni w spodniach.

Dopiero w tym momencie to zauważyłem.

Przełknąłem głośno ślinę.

- Mój szef kazał cie odnaleźć i to ci przekazać.- wyciągnął z torby, którą miał w  ręku dwie plastikowe teczki i mi je podał.

- Skąd wiedzieliście gdzie jestem? Kim w ogóle jest twój szef?- wziąłem od niego teczki.

- Colin Richards. Mówi ci to coś? Namierzyliśmy cie swoimi sposobami.- mruknął.

- Co to?- spojrzałem na pierwszą teczkę w kolorze błękitu na której powierzchni zaczęły pojawiać się krople deszczu.

- Informacje, o których chciałeś rozmawiać. Rzeczy o których przekazanie prosiła osoba z zewnątrz. Nie dziękuj i nie zadawaj już pytań tylko zrób z tymi teczkami co chcesz.- mruknął i odszedł, a ja jeszcze chwile wpatrywałem się w teczki, aż w końcu odwróciłem je tak, że teraz na górze była druga - różowa. Na jej wierzchu widniało imię mojej matki.

Zająłem od razu po tym plecak i schowałem do niego teczki, a za chwilę założyłem go na plecy i wstałem z miejsca. Zacząłem szukać jakiegoś suchego miejsca. Wiedziałem, że muszę przeczytać zawartość tych teczek, które miałem nadzieję, że wyjaśnią mi wiele rzeczy..

/Rose/

Chodziłam po domu z telefonem przy uchu. Cały czas próbowałam dodzwonić się do swojego syna, którego już jakiś czas nie było w domu. Chłopak nie dawał znaku życia. Nie liczyło się teraz nic, nawet to, że moja miłość spierdalała mi sprzed oczu.

Hooligans: Bonus (sequel Hooligans: Life is Hard)Where stories live. Discover now