CZ.5 18. Nic między nami nie ma , naprawdę

2.6K 195 67
                                    

Jeżeli jesteście ze mną od początku tej historii , na pewno doskonale znacie miejsce , do którego właśnie dotarłam. Miejsce , do którego poszłam pierwszy raz z Bugajczykiem na randkę - most za miastem. To właśnie tutaj pierwszy raz mnie zabrał. To właśnie tutaj pierwszy otworzył się przede mną , a ja przed nim. To właśnie tu pierwszy raz poczułam , że to on jest tym jedynym.

Wchodzę po stromej górce na samą górę i staję na moście , z którego widać to co zawsze , czyli widok na miasto. Robię kilka kroków do przodu jednak staję w miejscu , gdy widzę jakąś postać po drugiej stronie mostu. Dziwię się , że w ogóle ktoś tu przychodzi. Igor mówił mi , że to miejsce jest raczej zapomniane.

Przyglądam się tej osobie i momentalnie moje serce zaczyna bić mocniej , źrenice rozszerzają mi się jak po dobrych narkotykach , a oddech w mojej piersi klinuje się i nie jestem w stanie wydobyć go na zewnątrz. Przykładam dłoń do ust i na miękkich nogach , bardzo powoli , podchodzę bliżej. Widok , który teraz mam przed sobą łamie mi serce na miliony kawałeczków.

- Igor.. - szepczę i klękam obok niego.

Nie odpowiada. Patrzy pusto w jeden punkt trzymając w ręku kawałki tłuczonego szkła. Patrzę na jego ręce i dostrzegam szerokie i głębokie rany na jednym z jego nadgarstków. Zdejmuje z siebie bluzę i zawijam ją dookoła jego nadgarstka. Z dłoni wyjmuje mu szkło i odrzucam na bok. Kładę dłoń na jego policzku i podnoszę głowę tak , aby spojrzał mi w oczy. Są mokre i przeszklone od łez. Czuję od niego dużą ilość alkoholu , co znaczy , że nie jest trzeźwy.

- Dlaczego to zrobiłeś? - pytam , a po moich policzkach spływają łzy.

- Zostaw mnie Wiktoria. Odejdź. - odpowiada i znów widzę słone kropelki wypływające z jego oczu.

- Co ty mówisz? To przez Dawida? Uwierz mi , że nas naprawdę nic nie łączy. Nic między nami nie ma , naprawdę.

- Wiem , wszystko wiem. - odpowiada ledwo słyszalnym tonem.

- Więc o co chodzi? Dlaczego to robisz? - pytam załamanym głosem od płaczu.

Nie odpowiada. Widzę , jak jego oczy się przymykają i zaczyna tracić przytomność. Potrząsam nim kilka razy , ale to na nic. Ledwo kontaktuje. Podnoszę go z ziemi póki jeszcze mam z nim kontakt. Słaby , ale jakikolwiek. Przerzucam jego rękę przez swoją głowę i prowadzę go do swojego samochodu. Sadzam na miejscu dla pasażera i zapinam mu pas. Wsiadam za kierownicę i kieruję się do najbliższego szpitala.

***

Gdy tylko lekarze przejęli Igora szatyn po chwili stracił przytomność. Nie wiem co robić . Siedzę przed salą , na której go ratują. Opieram łokcie o kolana i chowam twarz w dłoniach po czym wplatam palce we włosy i zaczynam płakać. Boję się. Boję się o niego. Boję się , że go nie uratują. Boję się , że umrze , a tego już kompletnie nie dopuszczam do swoich myśli.

Siedzę tak kilkanaście minut , a czas dłuży mi się jakby to były długie godziny. Nagle lekarz wychodzi z sali , a ja zrywam się na równe nogi.

- Co z nim? - pytam od razu.

- Opanowaliśmy sytuacje. Pan Igor zemdlał , ponieważ stracił już dużo krwi. Rany na nadgarstkach zostały zaszyte , jednak wydaję mi się , że powinien porozmawiać z psychiatrą. Te cięcia wyglądają na próbę samobójczą.

Przez chwilę nie mam pojęcia co powiedzieć. Nie mogę wydusić z siebie słowa. Igor chciał się zabić? Zaczynam obwiniać się o to , co się stało , ale z tego , co zdążył mi powiedzieć nim zaczął tracić przytomność wnioskuję , że musi to mieć jakieś drugie dno , przez co jeszcze bardziej zaczynam się martwić.

CRUEL // Reto Where stories live. Discover now