long road to school •yugbam•

577 68 49
                                    


Bambam szybko zarzucił torbę na ramię, chwycił bluzę w jedną rękę, a w drugą w połowie zjedzoną kanapkę. Jakoś jeszcze zgarnął klucze i wyszedł z domu, zamykając go za sobą.

Nie był jeszcze spóźniony, ale dobrze wiedział, że nie ma już szans dotrzeć do szkoły na czas. Jęknął, ukazując swe cierpienie, a równocześnie szarpiąc się z zacinającą się furtką. W końcu był już na drodze, walcząc, żeby założyć bluzę pomimo wszystkiego, co musiał trzymać.

Ostatecznie, z pomocą zębów, udało mu się dopiąć swego. Przyspieszył kroku i starał się szybciej jeść, cały czas przeklinając w myślach budziki, które tajemniczo postanawiały się czasami wyłączyć. Sprawdził w telefonie godzinę i znowu jęknął, uświadamiając sobie, że będzie naprawdę mocno spóźniony. Nagle po jego lewej rozległ się dobrze mu znany dźwięk opon roweru trących o asfalt przez zbyt gwałtowne zatrzymanie się, a chwilę później odezwał się znajomy głos:

— Potrzebuje pan może podwózki?

Bambam odwrócił się w tamtą stronę z szerokim uśmiechem.

— Gyeomi, kocham cię, ratujesz mi życie — powiedział, od razu podchodząc do roweru od tyłu i wyciągając ręce, aby wziąć plecak chłopaka. Yugyeom tylko się zaśmiał, podając mu torbę.

— Jak przez ostatnie sześć lat, nie? — spytał z przekąsem, patrząc na przyjaciela przez ramię.

— To nie moja wina, że mój budzik się wyłącza! — zaczął się bronić Bambam, ale Yugyeom tylko przewrócił oczami, ruszając z miejsca, gdy tylko chłopak usadowił się na bagażniku, kładąc swoją własną torbę przed sobą — system, który opracowali już w podstawówce, żeby wygodniej im się jechało.

— Jasne. Wziąłeś pod uwagę, że na przykład ich nie słyszysz, bo za mocno śpisz? — spytał.

— Niemożliwe — prychnął Bambam, chwytając Yugyeoma w pasie po stwierdzeniu, że jego poprzednia pozycja była zbyt niewygodna. Młodszy prawie niezauważalnie się spiął przez zaskoczenie nagłym dotykiem, ale już po chwili znowu wszystko było w porządku, w końcu zdążył się do niektórych rzeczy przyzwyczaić.

— Albo za dużo czasu spędzasz, szykując się — stwierdził Yugyeom.

— Wcale nie. To wszystko wina głupich budzików — wymamrotał Bambam, wciąż upierając się przy swoim.

— Jasne, jak chcesz, Bammie... — powiedział Yugyeom z westchnieniem.

— Nie przewracaj na mnie oczami — prychnął Bambam.

— Nawet mnie nie widzisz, nie wiesz, czy to robię...

— Słyszę to w twoim głosie — powiedział Bambam, kończąc rozmowy aż do czasu dojechania do budynku ich szkoły. Mieli tylko dwie minuty do zajęć, ale starszy i tak towarzyszył Yugyeomowi, gdy ten poszedł przypiąć rower, to był ich taki niepisany pakt. Kliknięcie zamykanej blokady zostało idealnie zagłuszone przez dzwonek. Bambam oddał przyjacielowi jego plecak i spojrzał na niego znacząco. Yugyeom nawet nie musiał się odzywać zupełnie, jakby miał odpowiedź na nieme pytanie wypisaną w oczach i oboje biegiem ruszyli w odpowiednią stronę.

✧✧✧

Razem z ostatnim dzwonkiem, prawie w takim samym tempie jak w drugą stronę, z budynku szkoły wypadł Yugyeom, a zaraz za nim Bambam.

— No, ale to nie fair, bo ty masz dłuższe nogi — prychnął starszy, gdy oboje byli już przy rowerze.

— Przestań zrzucać na to winę. Po prostu jestem lepszy. — Yugyeom posłał w jego stronę promienny uśmiech, na co chłopak odpowiedział, pokazując mu język.

one shots [GOT7, BAP, Day6 & more]Where stories live. Discover now