london •yugbam•

232 28 22
                                    

Ta piosenka to theme przewodnie tego ficzka jakbyście byli zainteresowani.
Enjoy, o ile ktoś tu jeszcze zagląda. 💕
~

— Chyba się odkochuję. — Słowa Bambama odbiły się echem w pustym korytarzu.

— Co ty najlepszego wygadujesz? — W żeńskim głosie, zniekształconym przez głośnik telefonu, brzmiało czyste zaskoczenie.

— Nie wiem, po prostu... tęsknię za domem. Za tobą... Londyn już mi się, aż tak nie podoba — powiedział żałośnie, pokonując ostatnie schody dzielące go od drzwi wejściowych. Dziewczyna prychnęła.

— Ja tu marzę o tym, żeby mi się udało tak jak tobie, a ty chcesz wracać? Bam, na pewno są jakieś plusy i coś, co ci się podoba. Masz studia, te, które chciałeś, nie? Poza tym niedługo się zobaczymy, wracasz na święta, racja?

— Taa... Ale to jeszcze dużo czasu... — westchnął, wsuwając jedną rękę do kieszeni płaszcza w poszukiwaniu kluczy.

— No, hej. Dasz radę. Trzymam za ciebie kciuki, tak jak ty za mnie, żeby udało mi się wyjechać... — Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ewidentnie ktoś odwrócił jej uwagę od telefonu, zadając jakieś pytanie. — Bam, muszę lecieć, ale zadzwonię jeszcze jutro, oki?

— Pewnie — mruknął, niezbyt szczęśliwy zarówno z końca rozmowy, jak i z faktu, że przetrząsał już drugą kieszeń, a wciąż nigdzie nie mógł znaleźć kluczy.

— Zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży. Wszyscy cię mocno kochamy, pa!

— Dzięki, Lisa. Do jutra. — Rozłączył się i schował telefon do kieszeni, od razu też zsuwając torbę z ramienia. Nie miał pojęcia, gdzie mógł schować klucze, wychodząc rankiem z mieszkania w takim pośpiechu, ale miał nadzieję, że uda mu się je znaleźć, bo w teczce zamkniętej po drugiej stronie drzwi miał ważny projekt, którego termin oddania mijał za dwie godziny.

Nerwowo zaczął przeszukiwać torbę, czując rosnący stres. Ostatecznie zaczął wyrzucać każdą rzecz po kolei na podłogę. Wręcz chciało mu się płakać, jak mógł być tak głupi i zapomnieć o tej teczce? I gdzie schował te cholerne klucze? Jeśli je zgubił, to nie dość, że mógł zapomnieć o zaliczeniu, to jeszcze będzie musiał dzwonić do właścicielki mieszkania i powiedzieć jej, co się stało, żeby dała mu zapasowy komplet. Napływ kolejnych dołujących go myśli został zatrzymany, kiedy jego palce w końcu wyczuły chłodny metal kluczyka. Szybko go wyjął i nerwowo wsadził w zamek, jakby ktoś go co najmniej gonił. Zebrał wszystko, co wcześniej opuściło jego torbę, i wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi i od razu się o nie opierając. Po kilku sekundach powoli przeszedł do niewielkiej kuchni połączonej z salonem i odłożył torbę na kanapę, samemu też na nią opadając. Czuł się, jakby cała energia z niego uciekła. Omiótł wzrokiem skromne pomieszczenie, w którym się znajdował. Pokój nie olśniewał — jak żaden element w malutkim mieszkaniu. Jego wielkość dodatkowo zdawały się eksponować meble, przez które wszystko wywoływało wręcz klaustrofobiczne odczucia. Beżowe ściany, które miały sprawiać przytulne wrażenie, kojarzyły się Bambamowi wręcz z więzieniem.

Ostatnie tygodnie były dla niego naprawdę ciężkie, ale to nie była tylko wina mieszkania, ono było zaledwie jednym z czynników. Bambam po prostu zauważył, że chociaż Londyn był dużo większym miastem niż to, w którym się wychowywał, i teoretycznie miał dużo więcej mieszkańców, to czuł się tu dwa razy bardziej samotny. Brakowało mu jego przyjaciół, rodzeństwa, mamy. Brakowało mu tego ciepła, które zawsze odczuwał, wchodząc do domu. Brakowało mu nawet porannej krzątaniny i kłótni o łazienkę. Brakowało mu jego języka. Brakowało mu słońca, które nie znikałoby za szarymi chmurami, pełnymi deszczu po kilku minutach. Brakowało mu jego ulubionej piekarni, w której właściciele już go dobrze znali. Brakowało mu jedzenia przygotowywanego przez jego mamę. Brakowało mu tych wszystkich dużych i małych rzeczy, które po prostu składały się na dom. Jego marzenia o pobycie w Londynie będącym najlepszym czasem w jego życiu zostały boleśnie zmiażdżone przez rzeczywistość. I to nie tak, że wszystko było złe, bo znalazłoby się plusy. Naprawdę podobały mu się jego studia, chociaż nie było łatwo. I poznał kilka naprawdę fajnych osób. No i Yugyeoma. Yugyeom był w zupełnie osobnej kategorii niż reszta, bo śmiał się trochę głośniej od nich i zawsze z szerokim uśmiechem pytał Bama, czy się wyspał. Ale te wszystkie dobre strony nie podnosiły go na duchu wystarczająco, żeby powstrzymać myśli o powrocie. Tak byłoby mu po prostu łatwiej. Był prawie pewny, że odkochał się w Londynie na tyle, żeby za nim nie tęsknić w razie powrotu do Tajlandii.

one shots [GOT7, BAP, Day6 & more]Where stories live. Discover now