Pomyłka.

2.5K 282 107
                                    

Janusz już miał ruszać w podróż do Katowic, ale bardzo kusiła go chęć zobaczenia Świeżaków. Podszedł do pojazdu, otworzył jego tylne drzwi i powoli wszedł do środka. Światło dzienne ledwo przechodziło przez szparę między drzwiami.

– Nie za ciemno wam tu? – Powiedział Janusz, macając powietrze w celu odnalezienia latarki, która na pewno znajduje się we wnętrzu pomieszczenia. Po chwili ją znalazł i uruchomił.

– Niemożliwe. – Wyszeptał do siebie.

To, co znajdowało się w naczepie było najgorszym koszmarem Janusza. Zdeformowane oczy i buzia. Małe noski. Szorstki materiał. Był nawet owoc z Afryki, który kompletnie nie pasował do reszty grupy, ponieważ pozostała część była owocami i warzywami z Polski. Niedorzeczne. Okrutne. Tak... To były podróbki Świeżaków z Lidla, Lidlaki. Janusz, załamany głupotą ludzką, nie wiedział, co ma powiedzieć swojemu szefowi, jak to ująć. Albo czy w ogóle cokolwiek mu mówić, skoro prokuratura może wsiąść sprawę w swoje ręce. Nie... Prokuratura z pewnością to widziała, a więc nic z tym nie robi. Zagubiony Janusz opuścił pomieszczenie, zastanawiając się, co ma począć ze swoim odkryciem. Stwierdził, że sprawę załatwi sam.

Mężczyzna wyruszył w podróż. Zdenerwowany całą sprawą ledwo prowadził ogrommego tira, po brzegi wypełnionymi, jak sam to ujął „zdałnionymi Świeżakami“. Uruchomił radio w celu zaspokojenia atmosfery. Radio Maryja zawsze pomaga.

Czas mijał powoli. Przekraczając granicę Katowic, wąsaty swoim sokolim wzrokiem szukał Lidla. Po pięciu minutach poszukiwania ujrzał sklep. Zaparkował na parkingu. Pracownicy sami wyszli do Janusza w niewiedzy, że sami sobie dołki kopią.

– Witam, Pan wiezie Lidlaki, prawda? – Zapytała jakaś niska brunetka, pracowniczka.

– Tak. I jestem stałym klientem Biedronki. – Odpowiedział jej Janusz.

– Eee... Okej.

– Nie przerywaj mi, młoda. Jestem stałym klientem Biedronki i domagam się wyjaśnień. Co to są za podróbki? – Wąsaty wskazał palcem tira.

– Ehh... No ja nie wiem... Ja tu tylko sprzątam.

– Żądam rozmowy z szefem. – Rzekł poważnie Janusz. Kobieta pobiegła po szefa. Zostało kilku pracowników, szeptających między sobą. Janusz stał z założonymi rękami, niecierpliwiąc się zaledwie po kilku sekundach.

Po chwili oczom Janusza okazał się szef. Był całkiem przystojny. Łysy, z szarym wąsem i krótką bródką. Na głowie miał czapkę z daszkiem. Ideał Janusza... Zaraz... On ma żonę! I kochanka...

– Słucham. – Powiedział łysy, starając się zatrzymać niekomfortową ciszę. Udawał jednak, że niezbyt go to obchodzi i że chce jak najszybciej iść do biura. W jego oczach Janusz również był całkiem spoko.

– Ja... Ten... Noooo... – Jąkał się siwowłosy, drapiąc się po karku. – Bo... – Nagle przypomniały mu
się Lidlaki. W końcu o nich chciał porozmawiać. Uczucia na później, zostawmy je dla Krzysia. A może Grażyny?.. – Chciałem się zapytać, co to jest do jasnej cholery za nieudana, ale do bólu wyraźna kopia Świeżaków z Biedronki?! Już stawiacie im konkurencję? No przepraszam bardzo, ale takim zdałnionym gównem to wy, kurwa, nie wygracie. Nawet, kurwa, o nazwę się nie postaraliście. Wam się chyba coś pojebało w główkach. Jak wam nie pasuje sława Świeżaków, to wypierdalać do Stokrotki rozdawać patelnie, a nie takie gówno.

– Niech pan schowa tą agresję, bo taką wymową to pan niedobrze reklamuje swoją firmę. – Odpowiedział mu poirytowany szef Lidla.

– Co cię, pierdolony złodzieju, obchodzi moja wymowa? Masz lepszych dostawców?

– Nie jestem złodziejem, niczego nie ukradłem.

– Ukradłeś pomysł! Wszyscy z Lidla ukradliście pomysł!

– Żadna strata. Akurat, muszę Panu wyznać, że jedyne, czego w Polsce nie brakuje to pomysł.

– I złodziei pomysłów.

– Spierdalaj.

– Mam rację. Teraz domagam się wyjaśnień.

– A ja domagam się, żeby pan opuścił budynek.

– Nie dostaniesz pan Lidlaków.

– Nie dostaniesz pan pieniędzy.

Kłótnia trwała i trwała, ale ostatecznie Janusz nie znał powodu, dlaczego Lidl skopiował Świeżaki. Dokonał jednak handlu z szefem. Pojechał w poszukiwania innego Lidla. Postanowił sobie, że tym razem załatwi sprawę łagodniej.

Odnalazł kolejnego Lidla, zaparkował i wysiadł, życzliwie witając się z pracownikami. Poprosił jakiegoś bruneta aby zawołał szefa i jak się potem okazało była to kobieta. Mocno umalowana i wyzywająco ubrana, w butach na obcasie.

– Dzień dobry! – Uśmiechnął się Janusz.

– Czego chcesz. – Powiedziała ostro kobieta.

– Proszę, grzeczniej. Chciałem się tylko podpytać, z czystej ciekawości... Dlaczego Lidl kopiuje Biedronkę?

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Daj już Pan te towary i wyjeżdżaj stąd.

Mężczyzna, widząc że niewiele zdziała, posłusznie wykonał polecenie kobiety, która wcale nie przypadła mu do gustu. Rozpakował towar i wyjechał.

Janusz odwiedził jeszcze wiele sklepów, ale mimo trudu niczego się nie dowiedział. Zawiedziony, wrócił do domu, nie rozmawiając z szefem. Zasmucony, powitał Grażynę, która, jak sam zauważył, również miała ciężki dzień. Nie chciało mu się z nikim konwersować, więc jedynie powitał Krzysia i poszedł się myć. Następnie położył się do łóżka. Chwilę zastanawiał się, co mogło zdarzyć się Grażynce. Po krótkim czasie zasnął.

Słowa: 671 (chyba)

Dziękuję za ponad 2000 wyświetleń i przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział. Miłego weekendu. :)

(nie)Świeża miłość (Janusz x Kalafior Krzysiek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz