Dodatek pierwszy - Ślub

1.5K 174 90
                                    

Był to środek lata. Ciepłe powietrze poruszało wąsami Janusza, które zapuszczał od tak dawna. Dbał o nie bardziej niż sąsiad o trawnik – czesał je, przecinał, mył... Długo by wymieniać.

Tego dnia pielęgnacja wąsów mężczyzny zajmowała niezwykle wiele czasu. Był to bowiem bardzo ważny dzień dla Janusza. Ogromny przełom dla ludzkości, ale nic nadzwyczajnego w Sosnowcu oraz Czarnobylu...

...ślub z maskotką.

Po skończeniu pielęgnacji wąsika, Janusz zabrał się za nałożenie garnitura. Następnie na szyi zawiązał zielony krawat w białe kropeczki.

– Jest pan gotowy? – Zapytała jakaś kobieta, prawdopodobnie stylistka przyszłego męża Janusza. Tak, męża.

– Już prawie... – Odpowiedział jej mężczyzna, próbując dopiąć ostatni guzik marynarki.

– Zostaw pan ten guzik i chodź. – Westchnęła kobieta opuszczając pomieszczenie. Janek szybkim krokiem poszedł za nią.

Razem udali się do kościoła, w którym miał odbyć się ślub. Początkowo miał być to tylko ślub cywilny, ale Krzysiek się uparł, że chce w kościele.

Ołtarz był przepiękny. Na środku znajdował się ogromny stół, ozdobiony pozłacanymi owocami i warzywami. Ściany były zdobione również zdrową żywnością. Umięśniona rzodkiewka deptała żelkowego kwaśnego węża. Dwie wisienki grały na trąbkach, a pomiędzy nimi znajdował się uskrzydlony banan w białej szacie i aureoli. Na krzyżu wisiały chipsy i żelki, które przykuwały uwagę księdza i większości zgromadzonych.

Wzrok Janusza został przyciągnięty jednak przez coś innego... a raczej kogoś. Pośrodku ołtarza, przed stołem, na niewielkim krzesełku siedział kalafior. Kalafior Krzysiek w garniturze. Janusz czuł, jak czerwona substancja wypływa mu z nosa, a nogi zamieniły się w watę.

Nieśmiało zaczął iść w stronę ołtarza. Do jego oczu napływały łzy wzruszenia. Z góry zaczęły dobiegać odgłosy organów, ciężko było nazwać to muzyką. Chyba jakieś warzywo grało tą dziwną melodię...

Nie przeszkadzało to Jasiowi w cieszeniu się ze zdarzenia. Kiedy podszedł do ołtarza, zauważył, że pierwsze ławki zajęte są przez Lidlaki.

„Kto je tu, kurwa, zaprosił?” – Pomyślał Janusz. Postanowił to zignorować.

Stanął naprzeciw Krzysia. Uśmiechnęli się do siebie. Ksiądz, nadal wpatrzony w chipsy, nie zauważył nawet, jak Janusz w ogóle pojawił się w kościele. Po chwili się zorientował i rozpoczął ceremonię ślubną.

– Czy ty... Em...

– Janusz. – Burknął zirytowany siwowłosy. – Janusz Nowak.

– Em... Tak. Czy ty, Januszu Nowak, bierzesz sobie za męża...? Tego...

– Krzysztofa. Kalafiora Krzysztofa.

– Przecież wiem! – Krzyknął ksiądz. – Bierzesz sobie za męża tego Krzysztofa Kalafiora?

– Tak.

– A czy ty, Kalafiorze Krzysiu, bierzesz sobie za żonę tego Janusza Nowaka?

...

Milczenie.

...cóż, podobno milczenie jest znakiem zgody. Taki komentarz widziałam pod rozdziałem z Grażą i Cześkiem, więc mam nadzieję, że i tu się przyjmie. (Ps.: pozdrawiam autora/rkę tego koma, jeżeli to czyta.)

– Em... – Zaczął ksiądz. – Panie Januszu, on tak zawsze?

– Tak. To znaczy, że się zgadza. – Odpowiedział mu Janusz, który w myślach przeklinał Lidlaki w pierwszych rzędach.

– Czyli... Od teraz jesteście mężem i żoną... Chyba. T-to znaczy mężem i mężem. – Powiedział ksiądz.

Nie było zaprzeczeń, ponieważ Juleczka, Grażyna i ten Świeżak co chciał zgwałcić Janka i Krzysia nie zostali zaproszeni.

Niespodziewanie z sufitu zaczęło spadać konfetti ze szczypiorku i poru, a z organów dobiegał dziwny remix z muzyki ślubnej.

Janusz powstrzymywał wzruszenie. W ich kierunku zaczął iść mały chłopiec w stroju ziemniaka, który na poduszce niósł obrączki z cebuli. Krzysio nawet na nie nie spojrzał, bo obserwował reakcję Janusza. Ah, ta piękna miłość...

Ziemniak przyszedł z obrączkami. Podał jedną Januszowi, a drugą usiłował podać Krzysiowi, ale on nadal się gapił przed siebie. Ksiądz zdecydował się pomóc, mimo, że wolał krwotok od patrzenia na chipsy.

Zakochani nałożyli obrączki. Janusz znowu się popłakał. Tym razem od cebuli.

– Ojejuśku, byłbym zapomniał! – Wykrzyknął ksiądz. – Możecie się pocałować!

Janusz zarumienił się i podniół Krzysia. Zbliżył swoje usta do jego.

– Otipi... – Szepnął chłopiec-ziemniak. Janusz to dosłyszał, ale nie przerywał pocałunku. Kiedyś spyta się Juleczki, co to.

Reszta Mszy minęła jak reszta Mszy...

...ale noc poślubna była niezapomniana.


...

...

...nie zabijcie mnie...

Wzorowałam się na waszych komentarzach. XD

(nie)Świeża miłość (Janusz x Kalafior Krzysiek)Where stories live. Discover now