Zostań

3.7K 235 85
                                    


Theo zastanawiał się co tutaj tak właściwie robił, było dla niego jasne, iż w dalszym ciągu mu nie ufali, kilka razy nawet mu o tym przypomnieli, lecz pomimo tego i tak nie potrafił odejść. Stał w cieniu przysłuchując się temu co mówił Scott, jednak bardziej zajmował się przyglądaniem każdemu kto znajdował się w pokoju. Jego spojrzenie padło na Liama, który od zdarzenia w szpitalu trzymał się od niego z daleka. Nie za bardzo rozumiał o co znowu chodziło niebieskookiemu, lecz na razie nie miał siły aby się nad tym zastanawiać. Prawda była taka, że to właśnie Liam był powodem, dla którego nie uciekł gdy miał ku temu okazję, przez dłuższy czas próbował sam siebie oszukiwać, ale powoli zaczęło go to przerastać i niechętnie musiał przyznać i zaakceptować swoje uczucia do młodszego chłopaka. Nie był głupi i zdawał sobie sprawę z tego, iż Dunbar niczego do niego nie czuł, ba ledwo tolerował jego obecność i potrafił go zrozumieć, bo jakby na to nie patrzeć jego przeszłość mówiła sama za siebie. Żałował wielu rzeczy, które zrobił, ale nie mógł ich zmienić, mógł tylko postarać się aby jego przyszłość i teraźniejszość była inna, lepsza. Jeszcze nie wiedział jak powinien się za to zabrać, ale czuł, że znajdował się na właściwej drodze.

Zdusił w sobie ciche westchnięcie, chciał się stąd wyrwać i wreszcie odpocząć, lecz nic nie wskazywało na to aby spotkanie dobiegało końca. Theo nie mógł już tego znieść, więc po cichu wycofał się z zatłoczonego pokoju, nikt nie zwracał na niego uwagi albo po prostu pozwolili mu odejść, więc skorzystał z tej okazji. Nie oczekiwał, iż ktokolwiek będzie próbował go zatrzymać, jednak poczuł coś dziwnego, coś czego nie potrafił zrozumieć. Wiedział, że najprawdopodobniej dla nich nadal był dla nich tą samą osobą, która popełniła wiele błędów i którą w tym momencie nie należało się przejmować. Starał się o tym nie myśleć, bo nic dobrego by z tego nie wynikło, a zamiast tego skupił się na dotarciu do swojego samochodu, który był jedyną stałą w jego życiu. Planował znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłby spokojnie przespać kilka godzin, a później zamierzał wyjechać i zacząć gdzieś wszystko od nowa. Zdawał sobie sprawę, iż nie będzie to łatwe, ale nie z takimi rzeczami dawał sobie radę, więc tym razem również sobie poradzi. W mgnieniu oka dotarł do swojego auta, mieszkania oraz jedynego przyjaciela, nie był osobą, która użalała się nad sobą, jednak nie mógł niczego poradzić na to, iż poczuł ukłucie zazdrości gdy uświadomił sobie, że tak naprawdę niczego nie miał, gdy ludzie, od których chwilę temu uciekł mieli wszystko, a przynajmniej to co powinno się liczyć. Przeklął w duchu siebie oraz fakt, że zaczęło mu zależeć, ponieważ to sprawiało, iż do głowy przychodziły mu właśnie takie myśli, a w jego obecnej sytuacji nie były one zbytnio pomocne. Musiał wziąć się w garść i zrobić wreszcie coś, co powinno stać się dawno temu, a mianowicie powinien wyjechać. Możliwe, iż była to ucieczka od tego miejsca i wszystkich kogo znał, a przede wszystkim od jednej osoby, ale zdecydowanie tak było lepiej. Ponownie zaklął tym razem na głos i czym prędzej odjechał spod domu Scotta zanim przyszłoby mu do głowy coś głupiego.

Przez jakiś czas jeździł po ulicach Beacon Hills próbując zebrać myśli, a przy okazji znaleźć miejsce gdzie byłby w stanie przez kilka godzin poukrywać się przed policjantami oraz innymi nieplanowanymi 'gośćmi'. Gdy wreszcie znalazł odpowiednią lokalizację, wziął swój koc i próbował przespać się na tylnych siedzeniach auta, lecz niefortunnie za każdym razem gdy zamykał oczy widział Liama z jego cholernie niebieskimi oczami. Theo miał tego dosyć, taka sytuacja powtarzała się już któryś raz i naprawdę był tym zmęczony, jednak wiedział, iż sen nie załatwi całej sprawy, bo tam z kolei czekała na niego siostra, która zabierała to co do niej należało. Mogło się wydawać, że do tego przywykł, ale prawda była inna, a on po prostu udawał, że nic takiego mu się nie śniło, że w ogóle nic mu się nie śniło. Czasami zdarzały się dobre noce i bez problemu przesypiał kilka godzin, lecz przez większość czasu było tak, iż budził się co kilkanaście lub kilkadziesiąt minut z uczuciem bólu w klatce piersiowej. Próbował wmówić sobie, że wraz z wyjazdem wszystko wróci do pewnej normy, czyli zapomni o młodszym chłopaku, a koszmary nie będą takie częste, jednak zaczął obawiać się, iż tym razem może się nie udać.

Thiam one shotsWhere stories live. Discover now