Loved you first

1.2K 87 3
                                    


Wiedział, iż nie mógł cały czas się przed nim ukrywać, lecz dzisiejszego dnia po prostu nie chciał go widzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien przy nim być, cieszyć się jego szczęściem, ale wątpił, aby mógł dalej udawać. Ostatni rok był dość ciężki, a teraz mogło być jedynie gorzej i nic nie mógł poradzić na taki stan rzeczy. Próbował sobie wmawiać, iż w tym wszystkim chodziło o jakąś inną osobę, jednak minęło tyle miesięcy, a jego uczucia nie zniknęły, powiedziałby że wręcz przeciwnie, stały się jeszcze silniejsze. Nie był pewien, czemu wszystko potoczyło się w taki dziwny sposób, lecz pewnego dnia po prostu spędzał czas ze swoim przyjacielem i uświadomił sobie, że dla niego ich relacja była czymś innym, czymś lepszym. Nigdy nie przyznał się do swoich uczuć, w końcu nie miało to dużego znaczenia, bo świat, w jakim żyli, dyktował im kto, był im przeznaczony.

Na samym początku idea bratnich dusz była dla niego czymś wspaniałym, czymś magicznym, był szczęśliwy, iż żył w świecie gdzie coś takiego w ogóle było możliwe. Lubił myśleć o tym, że ktoś tam czekał na niego i w odpowiednim czasie mieli się spotkać, że jego druga połowa gdzieś tam żyła i również na niego czekała. Lubił również wyobrażać sobie tę osobę, był ciekaw, jaka była, jakie miała zainteresowania i czy mieli ze sobą coś wspólnego, osobiście, sądził że mieli, bo inaczej wszechświat by ich ze sobą nie połączył. Z czasem zaczął dostrzegać wady świata, w którym przyszło mu żyć, a w szczególności całej tej idei, która wcześniej wydawała mu się cudowna. Był wściekły, że ktoś, a właściwie coś, narzucało mu, kogo miał prawo kochać, a kogo nie, żałował iż o tej jednej, dość ważnej sprawie nie mógł decydować sam. Jakby się nad tym zastanowić, właściwie sam zadecydował, kogo pokochał i to dużo wcześniej przed urodzinami, które wszystko zmieniały. Dokładnie w dniu 17 urodzin u każdej osoby na nadgarstku pojawiało się imię bratniej duszy, a wtedy można było zacząć swoje poszukiwania i mieć nadzieję, iż nie będą one trwały w nieskończoność. W zasadzie nie był to obowiązek, tak jak i wcześniej można było spokojnie spotykać się z innymi osobami, lecz i tak każdy w końcu wybierał osobę, która była mu przeznaczona.

Każdy, kogo znał, znalazł już swoją drugą połowę, był tego bliski albo nie mógł się doczekać swoich urodzin i jedynie on od ponad roku tkwił w pewnego rodzaju zawieszeniu, ignorując to, co wszechświat próbował mu powiedzieć. Theo popatrzył smutno na swój nadgarstek, na imię które od ponad roku tam się znajdowało i które każdego dnia coraz bardziej go raniło. Były chwile, gdy marzył, aby w tym miejscu znajdowało się jakieś inne imię, bo może byłby w stanie odpuścić i pójść dalej, a tak naiwnie trzymał się pewnej nadziei, która powoli go zabijała.

Tuż po swoich urodzinach znowu zaczął uważać, że może jednak się pomylił, że może wszystko nie było aż takie beznadziejne, w końcu jego bratnią duszą miała być osoba, którą od jakiegoś czasu kochał. Głupio pozwolił sobie na takie myślenie, ponieważ samo imię, jeszcze nie oznaczało, iż miał to być ten sam chłopak, zwłaszcza że nic poza tym na to nie wskazywało. Pamiętał, gdy przyszło mu do głowy, aby pokazać swojemu przyjacielowi, to co pojawiło się na jego nadgarstku, chciał zobaczyć jego reakcję, jednak nigdy tego nie zrobił, ponieważ nie chciał go stracić, a więc przez ten cały czas się z tym ukrywał.

Dla niektórych jego zachowanie mogło wydawać się dość dziwne, lecz nikt nic nie powiedział, a przynajmniej nie dosłownie, ale nic sobie z tego nie robił, ponieważ jakby na to nie patrzeć, cała sprawa dotyczyła wyłącznie jego i jego bratniej duszy. Dostrzegał spojrzenia Liama na jego nadgarstek, jednak chłopak nigdy o nic nie zapytał, więc też nic o tym nie wspominał, pomimo że tego pragnął. Myślał o tym, co mógłby mu powiedzieć, gdyby się odważył ujawnić swój mały sekret, ale nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy, więc pewnie skończyłby z tekstem typu 'trochę zabawna sprawa, ale na moim nadgarstku pojawiło się twoje imię, ale możliwe, że nie chodzi o ciebie, ale o kogoś innego, chociaż osobiście wolałbym, abyś to był ty', a to był chyba ostatni sposób, w jaki pragnąłby wszystko załatwić.

Thiam one shotsHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin