Kłótnia

1.6K 111 13
                                    

Ten dzień nie mógł być gorszy, a przynajmniej Liam miał taką nadzieję, od początku wszystko się waliło, lecz za wszelką cenę się starał się sprawić, aby było inaczej, a niestety osiągnął jedynie coś przeciwnego, przez co tylko potęgował się jego gniew oraz uczucie beznadziejności. Dunbar nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak podle, kiedy ostatnio wszystko poszło tak cholernie źle, jedynym plusem było to, iż za kilka chwil miał znaleźć się w przytulnym mieszkaniu i przez najbliższe godziny nie zamierzał go opuszczać. Nie miał na nic ochoty, najchętniej położyłby się do łóżka i poszedł spać, mając nadzieję, iż wszystko okaże się po prostu snem. Wolałby, aby ten dzień w ogóle się nie wydarzył, ponieważ oszczędziłoby mu to wielu wstydu i upokorzenia. Nadal nie był pewien, jak zapanował nad swoją złością, lecz miał wrażenie, że teraz nie miał mieć, aż tyle samokontroli. Niby wydawało się, iż wszystko minęło, jednak podejrzewał, że wystarczy naprawdę jakaś głupota, aby wytrącić go z równowagi. Przez parę sekund rozważał pójście na jakiś spacer, ale nie miał na to siły, więc postanowił zdać się na los i wejść do mieszkania. Dostał się do środka, przywitała go cisza, nie żeby spodziewał się jakiegoś hucznego przywitania od swojego chłopaka, zostawił swoją torbę w salonie i udał się do pokoju, w którym czekał na niego Theo. Wystarczyło, aby przekroczył próg pomieszczenia by Raeken zauważył, iż coś było nie w porządku.

- Coś się stało?

Liam spojrzał na niego przelotnie, a następnie utkwił wzrok w ścianie, nie chciał odpowiadać na jego pytanie i tak czuł się źle, poza tym nie miał zamiaru przechodzić przez wszystkie te beznadziejne wydarzenia po raz kolejny. Cały dzień był jedną wielką pomyłką i chyba nic ani nikt nie był w stanie go poprawić, pragnął wierzyć, że będzie lepiej, lecz powoli zaczął sądzić, iż będzie jeszcze gorzej, o ile to w ogóle możliwe. Gdy tylko się obudził, wiedział iż będzie ciężko, jednak naiwnie sądził, że zły poranek nie oznaczał od razu złego dnia, ale oczywiście się pomylił. Jedno głupie spóźnienie pociągnęło za sobą wiele przeróżnych rzeczy, które nie powinny się wydarzyć. W jego głowie jak jakaś natrętna mucha, której nie mógł odgonić, znowu pojawiły się wszystkie zdarzenia, które doprowadziły go do tego stanu, przez co czuł się coraz gorzej, czuł coraz większą złość, a z doświadczenia wiedział, że to nie prowadziło do niczego dobrego.

- Nie - rzucił oschle.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak - odparł spokojnie, podchodząc do wilkołaka.

- Daj mi spokój! - krzyknął, odpychając od siebie chłopaka. Zrobił kilka kroków w tył, próbował się uspokoić, ale tak jak podejrzewał, wystarczyła głupota, aby cała złość powróciła i nie umiał jej kontrolować, a nawet nie chciał jej kontrolować. Wiedział, że powinien odpuścić, lecz w tym momencie to było ostatnią rzeczą, o której mógł myśleć. - Zajmij się sobą i swoimi cholernymi problemami, bo mam tego wszystkiego dosyć i powiedźmy sobie szczerze, są one większe niż moje.

- Wow. Coś ci się nie udało, więc wyżywasz się na mnie, bardzo dojrzale - odburknął Theo.

- Przestań, myślisz że wiesz wszystko i możesz tak mówić, a tymczasem nic nie wiesz - rzucił, wychodząc z pokoju.

- To może mi powiedz! - krzyknął za nim Raeken.

Liam był wściekły, wiedział że powinien odejść, pójść w jakieś spokojne miejsce i pomyśleć, a przynajmniej spróbować się w jakiś sposób uspokoić, lecz w takich momentach jego rozsądek gdzieś uciekał, a on pozwalał swojej złości dojść do głosu. Niewiele myśląc, wrócił do pokoju, wbił swoje spojrzenie w oczy starszego chłopaka i powiedział pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy. Powiedział coś, o czym wiedział, że dostatecznie zrani chimerę, jednak w tym momencie o tym nie myślał, teraz chciał jedynie trochę spokoju, chciał aby ktoś, w tym przypadku Theo, również poczuł się tak jak on.

Thiam one shotsWhere stories live. Discover now