5

1.6K 202 113
                                    

Yoongi usiadł przy biurku w swoim pokoju i podparł brodę na splecionych rękach. Oprócz niego w pomieszczeniu nie było nikogo. Hologram mapy najbliższej okolicy wyświetlany przed nim z rzutników zawieszonych przy suficie obracał się wolno, pokazując ich położenie. Linia kursu, biegnąca od Horizon do Ulyssesa, wciąż była przerwana. Mężczyzna westchnął cicho i machnął lekko ręką. Galaktyka obróciła się, pokazując Federacyjną stację Hyperion, która od razu rozżarzyła się niebieskim światłem. Horizon zniknęła schowana przez tysiące gwiazd i komet po drodze.

- Wysłałeś już raport do dowództwa? - spytał Jin, kiedy drzwi do pokoju Yoongiego otworzyły się bezszelestnie. Młodszy chłopak nawet nie przestraszył się na dźwięk jego głosu. Pewnie powinien, ale lata mieszkania razem uodporniły go na czasem dziwne zachowanie współlokatora i jego nagłe wpadanie do pokoju bez zapowiedzi. Teraz też tak było. Komputer nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku ostrzegającego przed niezapowiedzianą wizytą. Jin jak zwykle użył swojej magicznej, lekarskiej przepustki, która otwierała mu niemal wszystkie drzwi na statku.

- Zbieram się - odparł grobowym głosem i znów machnął ręką. Satelity, które wyrzucili po drodze przebijały się niebieskawym światłem wśród złotych kropeczek stada komet biegnących w poprzek ich trasy. Na razie jeszcze nie wiedział do końca, jak to zrobić. Jak powiedzieć przełożonym, że zgubił statek większy od niejednej stacji. I to na pierwszej samodzielnej misji.

Jin usiadł na krześle naprzeciwko, pochylając się lekko do przodu. Yoongi widział na jego twarzy skupienie. Mężczyzna śledził wolno wzrokiem trajektorię gromady, która zdawała się gęstnieć z każdą minutą. Wyglądała jak złoty, ciągnący się w nieskończoność warkocz, od którego trudno było oderwać wzrok. Nawet na granicy hologramu był gruby i dochodził aż do jego końca. Nieskończony potok złota wolno sunął z lewa na prawo, omijając satelity, które jakimś cudem nie dawały się porwać z nurtem.

- Trochę potrwa zanim dostaniemy odpowiedź, zobacz jak daleko dolecieliśmy.  - powiedział cicho Jin, marszcząc lekko czoło.

- Dlatego nazywamy to granicą. Nikt jeszcze nie poleciał tak daleko jak Ulysses i my - Yoongi odchylił się do tyłu. - Nawet jeśli wyślemy raport teraz to odpowiedź od dowództwa nie dotrze do nas zanim dolecimy na miejsce. Może za dziesięć godzin. Zakładając oczywiście, że będziemy mieli szczęście.

- Chcesz się wycofać z misji? - spytał Jin, odrywając wzrok od mapy.

- Nawet nie ma takiej opcji - odparł od razu chłopak, kręcąc głową. Machnął ręką, znów przekręcając mapę w ich stronę. Czerwony punkcik Horizon od razu błysnął mocno. Yoongiego aż ścisnęło mocno w żołądku. Wokół nich nie było nic. Tylko próżnia. Czarna i nieprzenikniona. Tam, gdzie powinien znajdować się Ulysses, wciąż była pusta plama. Żadnych śladów, żadnych odłamków. Nic, co mogłoby wskazać przyczynę zniknięcia statku.

- Yoongi... - zaczął Jin łagodnie. Yoongi znał go na tyle, że wiedział, co chce teraz powiedzieć.

- Lecimy dalej. Musimy się dowiedzieć, co się stało - powiedział szybko, wstając z miejsca. - Nie przerywamy misji. Nie ma nawet takiej opcji.

- A jeśli... no wiesz... jeśli znikniemy tak jak oni? - spytał starszy chłopak. - Nie powiesz mi, że nie brałeś tego pod uwagę - Yoongi zabębnił palcami o stół. Skłamałby, zaprzeczając, więc odwrócił tylko wzrok. - Chcesz tam dalej lecieć?

- W miejsce skąd ostatnio dochodził do nas ich sygnał? - spytał - Nie do końca. Zatrzymamy się jakieś pięćdziesiąt kilometrów od ich ostatniego położenia i wyślemy Selene na zwiad. Nie chcę ryzykować życia całej załogi - Jin wolno pokiwał głową.

✔On the edge of Horizon | Yoonseok | Minjoonजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें