17

1.3K 167 149
                                    

a/n: ktoś pamięta mój ulubiony hasztag?

Ulysses miał w sobie coś, co budziło respekt. Coś, co kazało Jiminowi podchodzić z szacunkiem do zniszczonego statku i powodowało, że czuł napływające do oczu łzy, kiedy gdzieś w głębi korytarzy odzywał się kolejny, głuchy jęk. Nigdy wcześniej nie był równie blisko umierania.

Jimin wiedział, czym jest śmierć. Zetknął się z nią zdecydowanie zbyt wiele razy w swoim życiu, ale umieranie istoty, która jest tego w pełni świadoma, widział po raz pierwszy. Prawie czuł jego rozpad. A już na pewno wyczuwał jego strach za każdym razem, kiedy gasło światło. Zatrzymywał się wtedy pod ścianą korytarza, otwierając szeroko oczy i próbując zobaczyć w ciemnościach swoje ręce, chociaż wiedział, że nie zdoła tego zrobić. Czekał, aż JK złapie go za jedną z nich, żeby poprowadzić we właściwym kierunku. Jednak nawet wtedy nie był w stanie zweryfikować, czy faktycznie idą we właściwą stronę i mógł tylko zaufać chłopakowi.

Taehyung w jednym miał rację, bez względu na to, jak długo Jimin analizował i układał w głowie plan misji, wszystko przestawało mieć sens po wylądowaniu na Ulyssesie. Bez względu na to, ile treningów czy odpraw miałby za sobą, żadna z nich nie byłaby w stanie przygotować go na spotkanie z tym statkiem.

- Tutaj - młodszy chłopak wskazał głową na jeden z korytarzy, który wiódł między przeszklonymi pomieszczeniami. Za szklanymi ścianami, które popękały od naprężeń i wyglądały jakby lada chwila miały rozpaść się na miliony kawałków, stały metalowe półki z doniczkami pełnymi uschniętych, pożółkłych roślin.

- Jesteś pewny? - Jimin zawahał się. Laboratoria botaniczne nie były czymś rzadkim na statkach badawczych, ale raczej nie znajdowały się w okolicy maszynowni. Rośliny potrzebowały wilgoci, której zdecydowanie nie lubił wrażliwy sprzęt znajdujący się w sercu statku. JK wolno skinął głową, przyglądając mu się uważnie. - W porządku - zaryzykował Jimin, chociaż nie do końca mu wierzył. Pomyślał przelotnie o małym pistolecie, który miał przytroczony do buta i poczuł się trochę pewniej. Prawie bezpiecznie.

JK nie kłamał. Faktycznie zaraz za laboratorium botanicznym znajdowała się maszynownia. Była ogromna i znajdowało się w niej wszystko, co tylko mógłby wymyślić. Przez chwilę stał w progu, próbując wyobrazić ją sobie bez powyginanych, metalowych drzwiczek, zwisających z sufitu sparciałych kabli i częściowo spalonych konsoli.

Znowu był zaskoczony tym, że w ogóle ktoś pomyślał o przydzieleniu go na taki statek. Na pewno nie był na tyle dobry, na pewno na roku byli znacznie lepsi od niego, którzy bardziej zasługiwali na ten przywilej. A on nie tylko miał pełnić służbę na Ulyssesie, on miał go zniszczyć.

- No idź już - burknął za nim zniecierpliwiony chłopak, popychając go lekko do przodu.

- Już, już, jasne - Jimin poprawił na ramionach ramiączka plecaka. - To po prostu... no wiesz... - zaczął tłumaczyć. - Miałem tutaj pracować i... - wzruszył ramionami. Nie chciał mówić JK'owi, że po zakończeniu misji na Ulyssesie prawdopodobnie jego rodzinna planeta już nie będzie istnieć i właściwie trochę traktował ten statek jak swój przyszły dom. Jednak z drugiej strony to był dom młodszego chłopaka. Jedyne miejsce, jakie znał, więc w porównaniu z nim nie miał prawa do rozczulania się nad sobą. - W każdym razie... poszukam przekaźników - zakończył niezręcznie, kiedy chłopak usiadł przy jednym ze stanowisk, kręcąc się na fotelu. Na szczęście tutaj nie było prawie żadnych ciał. Jimin zauważył tylko kilka ludzkich kształtów przy drzwiach do pomieszczenia z głównym napędem i jedno obok punktu specjalnego.

- Jak masz na imię? - zapytał w końcu młodszy chłopak, przechylając lekko głowę. Patrzył wprost na Jimina, który pod jego spojrzeniem znowu poczuł się nieswojo. JK nie wyrażał emocji w takim stopniu, jak inni ludzie. Przypominał w tym trochę Jina, którego Jiminowi też nigdy nie udało się rozgryźć. - Nie słyszałeś? Kim Taehyung przedstawił mi się od razu.

✔On the edge of Horizon | Yoonseok | MinjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz