Rozdział 7. Żeby to było ostatni raz...

201 22 7
                                    

Oliver p.o.v

Skakałem po dachach budynków, szukając wzrokiem brunetki. Szukamy ją dobre dwie godziny. Barry biega po całym mieście, zaglądając do niektórych budynków. Przebiegał koło mnie kilka razy. Dziewczyny zostały w laboratorium i przeglądają wszystkie kamery, łącznie z tymi w restauracjach, sklepach. Nagle stanąłem w miejscu, słysząc jakieś dziwne hałasy w jednej z wąskich uliczek. Wychyliłem się lekko zza krawędzi dachu, spoglądając na dół. Zauważyłem dwie osoby. Jedną z nich był dosyć młody, umięśniony brunet. W lewej dłoni trzymał mały nóż, spoglądając morderczo na drugą osobę, którą była...właśnie ta dziewczyna! Chłopak z przerażającym krzykiem rzucił się na dziewczynę, próbując trafić ją nożem. Szybkim ruchem wycelowałem łukiem w bruneta, lecz zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, dziewczyna chwyciła jego za rękę i sprawnym ruchem przerzuciła przez plecy. Upadł z głuchym jękiem, wijąc się na ziemi z bólu. Brunetka przetarła twarz rękami, wzdychając głęboko.

- Żeby to było ostatni raz, bo inaczej sobie pogadamy.-syknęła w jego kierunku obracając się na pięcie. Chłopak jednak nie poddał się tak łatwo i nożem drasnął ją w łydkę. Upadła z krzykiem na ziemię, łapiąc się za krwawiące miejsce. Kopnęła zdrową nogą chłopaka w głowę, dzięki czemu stracił przytomność. Długowłosa nie czekając ani chwili oderwała spory kawałek swojej koszulki i dokładnie owinęła ranę. Wstała z sykiem z ziemi, mamrocząc coś pod nosem. Nie czekając ani chwili, zeskoczyłem z niskiego budynku kilka metrów od dziewczyny. Nie zauważyła mnie, co trochę mnie zdziwiło. Przyglądałem się bacznie jej ruchom. Utykając na jedną nogę podeszła pod ścianę, podnosząc coś brązowego z ziemi. Dopiero po chwili zrozumiałem co to jest. Był to mały kotek. Od razu zauważyłem, że był strasznie wychudzony. Brunetka przytuliła lekko bezbronne zwierzątko do swojej klatki. Stanęła w miejscu, gdy mnie w końcu zauważyła. Spojrzała na mnie ze strachem, cofając się ledwo widocznie.

- K-kim jesteś?- zapytała cicho, nie odrywając ode mnie wzroku.

- Jestem znajomym Barry'ego. Szukamy cię po całym mieście- dziewczynie widocznie ulżyło, po usłyszeniu tych słów. Odwróciła się do mnie plecami, oddychając głęboko. Ja w tym czasie nacisnąłem mały guzik na komunikatorze przy uchu.

- Niepotrzebnie mnie szukaliście- rzuciła przez ramię po chwili ciszy. Przyglądałem się jej, gdy poczułem podmuch wiatru na plecach, a obok mnie stanął Barry. Dziewczyna najwidoczniej też to poczuła, bo odwróciła się powoli do nas przodem, dokładnie lustrując wzrokiem Flasha. Jedną ręką głaskała kota, któremu najwidoczniej to się podobało. Zaczęła do nas powoli podchodzić, a w ostatniej chwili ominęła nas, nie racząc nas nawet spojrzeniem. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, a brunet stanął przed jego siostrą, zatrzymując ją jednocześnie.

- Chodź, wracamy do star labs, Caitlin musi cię jeszcze dokładnie zbadać- chciał ją chwycić za rękę, lecz ona w ostatniej chwili cofnęła się o krok, spoglądając na niego przepraszająco. Posłał jej zdziwiony wzrok, nadal trzymając rękę w powietrzu.

- Ja nie idę- szepnęła cicho, spuszczając głowę na dół. Przyglądałem im się w ciszy, nie wtrącając się ani słowem. Muszą to między sobą wyjaśnić.

- Co? Dlaczego?- powiedział głośno, rozkładając bezradnie ręce. Brunetka westchnęła cicho.

- Posłuchaj, ty jesteś Flashem, superbohaterem Central City. Przez większość dnia łapiesz złoczyńców, ratujesz ludzi. Pracujesz jeszcze na policji. Po prostu nie chcę, abyś miał jeszcze więcej spraw na głowie. Wiem, że bym ci tylko przeszkadzała. Nie przerywaj mi- dopowiedziała, gdy zauważyła że Barry chce już coś powiedzieć.- Po prostu przez te dwa lata dawałam sobie sama radę, mam nawet pracę, dom. Dam sobie radę sama. To znaczy, cieszę się, ze mam jeszcze kogoś z rodziny, że nie jestem sama, ale chyba lepiej, abyśmy o sobie zapomnieli. Tak byłoby lepiej dla mnie, jak i dla ciebie.- zakończyła swój monolog, wpatrując się uparcie w jakiś punkt.

Chłopak zamyślił się przez chwilę, lecz w końcu pokręcił lekko głową, wziął dziewczynę na ręce i ruszył biegiem zapewne do star labs. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w tym samym kierunku, tylko o wiele wolniej.

***

Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now