Rozdział 9. Było blisko

169 13 2
                                    

Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.

***

Stanęłam niepewnie w hallu, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Zawsze miałam strach przed poznawaniem nowych ludzi. Boję się, że zrobię coś źle. Wiem, że to głupie, ale moje życie nauczyło mnie paru rzeczy. Nie wszystkim można ufać. Na przykład raz, gdy tułałam się po ulicy, spotkałam pewnego chłopaka, miał może z osiemnaście lat. Wydawał mi się bardzo przyjazny, dużo ze sobą rozmawialiśmy. Przechadzaliśmy się wieczorem po parku, nie mając co robić. Było już dosyć ciemno, drogę oświetlały nam pojedyncze lampy. Wtedy właśnie zaatakował mnie nożem. Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło. Na jego nieszczęście umiałam się bronić. Nie skończyło się to dla niego za dobrze. Znaczy, nie zabiłam go, nie potrafiłabym tego zrobić. Tylko połamałam mu parę kości...ale przez przypadek! Trochę mnie poniosło. Od tego czasu nigdy go nie spotkałam. I dobrze.

- Skye?- usłyszałam głos Barry'ego, który wyrwał mnie z rozmyśleń. Spojrzałam w jego stronę. Przyglądał mi się badawczo, opierając się o drzwi.- Wszystko ok?

- Tak, tylko zamyśliłam się troszkę- kiwnął na to lekko głową z uśmiechem i zaprowadził mnie do bardzo ładnie urządzonego salonu. Naprawdę mi się tu podobało. Usiadłam na kanapie, podziwiając wystrój domu.

- Gdzie oni są?- Powiedział cicho pod nosem brunet, jednak to usłyszałam- Iris! Joe! Jesteście?

Zawołał w stronę schodów. Momentalnie usłyszeliśmy jakiś hałas na górze, a po chwili lekkie kroki na schodach. Poprawiłam zdenerwowana włosy, spoglądając niepewnie na brata. Po chwili po schodach zeszła szczupła brunetka, z ciemniejszą karnacją. Na twarzy miała ciepły uśmiech. Przytuliła mocno bruneta, na co objął ją lekko ramionami.

- Joe za chwilę przyjdzie, został wezwany na policję.

- Okej, poczekamy na niego.- odpowiedział Barry, po czym podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Podeszliśmy do Iris, która uśmiechnęła się szeroko na mój widok.

- Cześć, ty pewnie jesteś Skye? Jestem Iris, przyjaciółka tego ciołka.- wskazała głową na bruneta. Zaśmiałam się cicho z miny Barry'ego.

- Ej! Ja tu jestem! – odpowiedział oburzony, jednak widziałam iskierki rozbawienia w jego oczach. Na początku myślałam że oni są parą, pasowaliby do siebie. Muszę coś na to poradzić. Od razu widać, że mój brat coś do niej czuje. Nie jestem ślepa. Później z nim o tym pogadam.

- Siadajcie do stołu, za chwilę będzie kolacja.- posłusznie poszliśmy do stołu, a Iris zniknęła za drzwiami kuchni. Spojrzałam z wielkim uśmiechem na bruneta, opierając głowę na rękach. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, na co zaśmiałam się lekko.

- Ktoś tu jest zakochany!- powiedziałam zadowolona, przyglądając się jego reakcji. Zbladł lekko na moje słowa, po czym odchrząknął.

- Ze kto? Ze ja? W Iris? Nie, gdzie tam? Ja? Nigdy. Ona jest moją przyjaciółką. Nic więcej.- spuścił wzrok na swoje ręce. Więc tutaj jest problem. Przysiadłam się bliżej niego.

- Co nie znaczy, że nie można tego zmienić- odpowiedziałam pocieszająco, kładąc ręke na jego ramieniu.

- Ona ma chłopaka- szepnął cicho. No, to trochę komplikuje sytuację. Ale ja i tak się nie poddam.

- Co nie znaczy, że będą ze sobą już zawsze-podniósł na mnie swój wzrok, a ja kontynuowałam.- coś czuję, że nie będzie za długo z Eddie'm. Wy jesteście dla siebie stworzeni. Dopilnuję tego, abyście byli razem.

Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. Skinął mi lekko głową z uśmiechem.

- Ej a tak właściwie, skąd wiesz jak się nazywa jej chłopak?- spięłam się lekko na jego słowa. Zaśmiałam się niezręcznie, po czym wstałam z krzesła.

- Pójdę sprawdzić, czy Iris nie potrzebuje pomocy- zaczął nie wołać, ale ja zniknęłam za drzwiami kuchni. Oparłam się o nie z ulgą. Było blisko.

***

Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now